____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

piątek, 28 sierpnia 2015

Piadina romagnola

Pszenne placki z Romanii


            „Kuchnia włoska” to fenomen. Cały świat przyzwyczaił się, że każde danie, które pochodzi z Półwyspu Apenińskiego (albo tak się przynajmniej wydaje), zostaje wrzucone do wspólnego wora podpisanego „kuchnia włoska”. I nie ma znaczenia fakt, że dorobek kulinarny każdego regionu jest wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny. Nie ma też znaczenia to, że tradycje kulinarne wielu regionów na przestrzeni lat wzbogaciły się o przepisy lub metody przygotowania potraw, które pochodzą nawet z odległych zakątków świata (wystarczy zajrzeć do garnków sycylijskich mamusiek lub kucharzy z rejonu Górnej Adygi, aby się o tym przekonać). Pomijam już różnorodność kulinarną, którą możemy dostrzec podróżując nie między regionami, a jedynie między poszczególnymi miastami!
Taka sytuacja jest dobrze zauważalna zwłaszcza w Emilii-Romanii, regionie który jest zlepkiem dwóch innych (co dobrze widać w dwuczłonowej nazwie), historycznie ugruntowany w miejscowych tradycjach, języku i… kuchni właśnie. Podczas gdy stoły Emilii zawsze uginały się od serów, szynek i wytwornych dań z dziczyzny (nie bez kozery Bolonia zyskała sobie przydomek „tłusta”), na stołach Romanii gościła kuchnia lżejsza, uboższa w produkty pochodzenia zwierzęcego, ale bogatsza w warzywa i owoce morza. Biorąc pod uwagę fakt, że przez Romanię przebiegały liczne szlaki handlowe oraz trasy pielgrzymkowe, tutejsza kuchnia to także kuchnia podróżnicza. I dziś właśnie zaprezentuję jedno z dań tego regionu, które niegdyś stanowiło podstawę diety ludzi niższych stanów oraz tych, którzy udawali się w podróż. Piadina romagnola (od niedawna produkt IGP) to pszenne placki wyrabiane bez zaczynu, na bazie mąki, wody i smalcu, do których w przeszłości wkładano warzywa i zioła, dziś natomiast podaje się je z różnego rodzaju serami i szynkami dostępnymi na wyciągnięcie ręki, bo produkowanymi w sąsiedniej Emilii.

Składniki na 5 porcji:
·         500g mąki pszennej, typ „0”
·         75g smalcu
·         Woda lub mleko
·         Pół łyżeczki soli
·         3-4g drożdży w proszku lub sody oczyszczonej

Przygotowanie piadiny nie jest ani specjalnie trudne, ani nie zajmuje dużo czasu. Właśnie z tego powodu na ulicach wielu miast Emilii-Romanii można dziś spotkać niewielkie budki lub nawet foodtruck’i, które sprzedają piadinę w formie lokalnych fast food’ów.
Do miski wsypujemy mąkę, sól i drożdże. Następnie dodajemy smalec (używamy jedynie białej części, bez skwarek). Zostawiamy go przez jakiś czas w temperaturze pokojowej, aby był miększy i łatwiej łączył się z innymi składnikami. Stopniowo do ciasta dodajemy wodę i zarabiamy tak długo, aż otrzymamy jednorodną, dość gęstą masę.
Ciasto zostawiamy na 30-60 minut, aby „odpoczęło”. Po tym czasie dzielimy je na porcje, ok. 100g każda. Każdą porcję należy rozwałkować na okrągłe placki o grubości około 3-4mm i średnicy 20cm, a następnie należy ponakłuwać je widelcem, aby podczas smażenia lepiej wyrosły.
Piadiny smażymy na teflonowej patelni, beż użycia tłuszczu. Rozgrzewamy patelnię na małym ogniu do temperatury około 200 ͦ C. Placki smażymy do zrumienienia przez nie więcej niż 2-3 minuty z każdej strony. Piadiny składamy w pół, a do środka trafia to, na co mamy ochotę (w moim przypadku prosciutto crudo i piemoncki ser tomino). Kilka kropel oliwy aromatyzowanej już na talerzu i gotowe! Do tego obowiązkowo wytrawne Lambrusco


Więcej Emilii-Romanii poniżej!



poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Skarby Wenecji Euganejskiej w kieliszku

Dwa klasyki z Veneto


Veneto, a po polsku Wenecja Euganejska, to jeden z najbardziej zróżnicowanych pod względem enologicznym regionów Włoch. Wystarczy rzut oka na winiarską panoramę tego miejsca, aby się o tym przekonać. Znajdziemy tu zarówno anonimowe, raczej płaskie winiawki, jak i wina dobrej jakości, cenione przez znawców tematu i niepotrzebujące reklamy. Veneto to również miejsce, w którym powstaje Prosecco – zaraz po szampanie najbardziej rozpoznawalne wino musujące świata. To właśnie tu produkowane jest jedno z lepszych białych win włoskich – Soave. Nie zapominajmy w końcu o Amarone i jego lżejszym bracie, Valpolicelli (wliczając w to ripasso). Mieszkańcy Wenecji Euganejskiej opanowali również do perfekcji produkcję słodkiego wina Recioto. Jakby na to nie patrzeć – wybór duży, dla każdego coś dobrego.
Kuchnia Wenecji Euganejskiej nie pozostaje jednak z tyłu. Czego nie można powiedzieć o menu mieszkańców tego regionu, to z pewnością tego, że jest ono monotonne. Stoły tutaj uginają się pod owocami morza (wybrzeże Adriatyku), wyśmienitymi owocami i warzywami (żyzne gleby i klimat idealny do prowadzenia różnego rodzaju upraw w części środkowej) oraz daniami na bazie produktów mięsnych (drób i wszelkiego rodzaju ptactwo oraz inne rodzaje mięsa).
Wycieczkę do Wenecji Euganejskiej zafundowałem sobie dzięki dwóm winom od powszechnie znanych i cenionych producentów. Pierwsze z nich to Valpolicella Classico 2013 DOC, produkowana przez Speri – jedną z najstarszych rodzin winiarskich w regionie, aktualnie nad posiadłościami czuwają potomkowie już siódmej generacji. Drugie wino to z kolei kupaż autochtonicznych szczepów z Veneto (Corvina i Molinara) z domieszką Sangiovese, wszystkie wyhodowano w winnicach potomków wielkiego Dantego (Possessioni Rosso del Veronese 2011 IGT Masi).
Na Valpolicellę od Speri składają się trzy szczepy typowe dla Wenecji Euganejskiej: Corvina Veronese, Rondinella oraz Molinara. Zanim wino trafiło do sprzedaży przeszło ośmiodniową fermentację w kontrolowanej temperaturze oraz dojrzewało w kadziach ze stali nierdzewnej przez około 4 miesiące. Wino, które degustowałem pochodzi jeszcze z poprzedniego rocznika, co dało się nieznacznie wyczuć w smaku, ale idźmy po kolei…
W kieliszku znalazło się wino o średnio intensywnej, ciemno czerwonej barwie. Da się wyczuć wiśnie, czereśnie, garść owoców leśnych i zanikającą nutę fiołkową. Ogólne wrażenie dobre, zapach przyjemny i zharmonizowany. W ustach wino dość lekkie, z zauważalnie pikantnym finiszem. Wcześniej wymienionym owocom towarzyszy tu przebijający się czasami aromat liści czarnej porzeczki. Dobry kompan do przystawek i prostych pierwszych dań. Jeśli miałbym się przyczepić, to brakuje tu trochę świeżości i intensywności aromatów owocowych, ale wino i tak pozostawiło dobre wrażenie. Z pewnością warto po nie sięgnąć, a ja do niego wrócę.



            Kupaż od Dantego z kolei ma suknię w kolorze intensywnej czerwieni z ceglastą obwódką, na kieliszku rysują się średniej grubości łzy. W nosie wiśnie, odrobina kory cynamonowej, może niektórzy wyczują niedojrzałe śliwki. W ustach dość dobra koncentracja aromatów owocowych podbita drewnem. Z początku wyczuwalna cienka nuta aloesowa, która z czasem zanika. Taniny okrągłe, na średnim poziomie, kwasowość również „w punkt”. Idealny moment na picie tego wina. Godnie potowarzyszy makaronom nawet z ciężkimi sosami i drugim daniom na bazie mięsa. Można by tu powalczyć o nieco większą intensywność aromatów, ale lepsze jest wrogiem dobrego, więc zostawmy już tę kwestię…




Valpolicella Classico 2013 DOC Speri zostało kupione w sklepie Weinladen Berlin w cenie 8,95 Euro, Possessioni Rosso del Veronese 2011 IGT Masi kupiłem w Centrum Wina w cenie 80zł (bez grosików).


czwartek, 20 sierpnia 2015

La Polonia diventa il regno delle mele fermentate

Qualche sidro polacco eccezionale


            Recentemente ho scritto della degustazione dei vini polacchi che era stata organizzata da SPOT. a Poznań. C’erano anche alcuni produttori di sidro. Questa bevanda alcolica è ormai diventata una cosa “kult” nei bar e nelle discoteche polacce. Sempre più spesso accanto alle bottiglie di birra e di vino nei supermercati troviamo i sidri di produzione nostrana. Sicuramente l’embargo russo sui cibi polacchi (e insomma europei) ha contribuito a questo fenomeno. La produzione del sidro polacco cresce, nascono nuovi produttori, appaiono nuove idee e strategie per far fermentare le mele (anche se una clamorosa modifica delle leggi proposta dal governo polacco per facilitare la commercializzazione del sidro si è fermata in un punto...). La Polonia diventa un altro regno delle mele fermentate, prendendo come spunto i migliori prodotti inglesi, canadesi o francesi. E va bene così! Eccone alcuni esempi:


Cydr z Wielkopolski – il nome in italiano significa nient’altro che “il sidro dalla Grande Polonia”. È prodotto da un’azienda familiare, fino ad oggi conosciuta soprattutto per la produzione di molto buoni succhi di frutta. Cydr z Wielkopolski subisce una seconda fermentazione già nelle bottiglie, non è filtrato e durante la produzione non ci si aggiungono i solfiti. Il colore giallo paglierino, non del tutto pulito. Tanta schiuma e perlage abbondante, denso, un po’ ruvido. Ci si sentono gli aromi di mela acida con un po’ di limone. Una delle migliori proposte per una calda giornata d’estate. Prezzo: 7zł/1,5euro.


Cydr Ignaców – in poche parole: mela, bollicine e freschezza. Cydr Ignaców è ormai ben conosciuto in Polonia. Non viene sottoposto al processo di rifermentazione, è invece saturato con l’anidride carbonica prima di imbottigliamento. La base di questo prodotto costituiscono due tipi di mele: Booskop e Antonówka (una varietà di mele molto vecchia, tipicamente polacca). Un buon bouquet composto dai fiori e aromi di frutta (annata 2014), con aggiunta di una piccola dose di agrumi (annata 2013). Prezzo: 8zł/2euro.


Cydr tradycyjny z Trzebnicy – uno dei sidri più desiderati da buongustai. Prodotto da un simpatico signore, in una città che si trova a 30 chilometri da Breslavia. Signor Henryk sorveglia tutto il processo produttivo da solo. Si possono acquistare tre tipi del suo sidro: spumante, frizzante e senza bollicine (con un po’ di zuccheri residui). Tutti e tre sono molto aromatici e allo stesso tempo delicati. Tutti e tre sono prodotti dalle mele Idared e Rubin. Prezzo: 10zł/2,5euro.

Cydr lodowy z Trzebnicy – ancora un altro prodotto da Trzebnica. Cydr Lodowy, allora sidro “ghiacciato” significa che le mele prima di essere spremute e fermentate vengono congelate per ottenere una maggiore concentrazione di zuccheri, acidi e aromi. Questo sidro è molto aromatico, con notevole note di mele al forno e marmellata di mele. Prezzo: 25zł/6euro.


Cydr Chyliczki Piwniczny 2014 – un’etichetta principale del produttore. Al naso le note di frutta fresca e fiori, al palato invece una buona dose di sapidità e freschezza. Il sidro è maturato per 4 mesi in botte, il che ha permesso di equilibrare il gusto e mettere in evidenza un po’ di tannino.


Cydr Chyliczki Lodowy Wytrawny 2014 – un prodotto molto interessante, in quanto sidro “ghiacciato” che tuttavia rimane secco. La concentrazione di zuccheri nel succo è relativamente alta, dunque è alto il tasso di alcol nel prodotto finale – circa 13%. Più che il sidro assomiglia al vino con una buona struttura, bouquet aromatico e ben equilibrato. Perfetto all’unire con il cibo!

Cydr Chyliczki Lodowy Słodki 2014 – last, but not least. Uno dei prodotti più sorprendenti che ho bevuto negli ultimi mesi. Sidro che sembra essere liquore. Molto dolce con alto livello di acidi che servono a equilibrare gli zuccheri. Il bouquet intenso, pieno di aromi di mele (mele al forno, marmellata di mele, mela fresca, molto matura... e tanto di più...) Fra qualche anno sarà ancora migliore!



wtorek, 18 sierpnia 2015

Winne Wtorki: Wino z wakacji

Piękna ta nasza Polska!


Wino, które przywiozłem z wakacji. Takie hasło na dzisiejszy Winny Wtorek zaproponował Gustaw, autor bloga Przy Winie. Wszyscy radośnie przyklasnęli, przyklasnąłem i ja. Bo czy może być lepszy pomysł, niż ten aby zaprezentować butelkę, którą kilka dni (lub co najwyżej tygodni) wcześniej przywiozło się z dalekiego wyjazdu skrzętnie zawiniętą w ubrania? Odpowiedź nasuwa się sama.
Wakacje, a wraz z nimi wszelkiego rodzaju wyjazdy dalsze i bliższe, to czas kiedy człowiek poznaje świat w praktyce. Z dala od szkolnych (uniwersyteckich/biurowych) ławek i stolików. Z dala od ksiąg i książeczek. Czysta praktyka. Dla winnego maniaka to również świetna okazja, żeby poznać nowe smaki i wyciągnąć trochę nauki na przyszłość. Z takich wyjazdów można też przywieźć pozycje niedostępne lub rzadko dostępne w naszym kraju (egzotyczne smaki z Kanarów lub mniej egzotyczne, ale wciąż trudne do znalezienia u nas wina ze Słowenii lub Czech). A nawet jak jedziemy do Toskanii, to przecież nie sposób nie skorzystać z okazji, aby uzupełnić winną piwniczkę świetnymi winami za stosunkowo małe pieniądze!
Jak tylko dowiedziałem się, że szykujemy na dziś wakacyjne skarby zacząłem szukać w piwnicy czegoś odpowiedniego. Większość lipca spędziłem w centralnych Włoszech, a więc wybór Toskańskich klasyków bogaty (Nobile, Brunello, wina z Maremmy…). Nie, to nie jest czas i pogoda na otwieranie przyciężkich beczkowanych czerwieni. To może Lambrusco? Też nie, może i lżejsze, ale to wciąż odpowiedź niewystarczająca na warunki klimatyczne, jakie panują za oknem. Idźmy dalej, Dolina Loary i pyszne Muscadety? Już było. Jest! Kraków!


Właśnie tak, mój wybór padł na butelkę, której etykietę zdobi polska mowa! Cuvée 2014 z Winnicy Srebrna Góra. Białe, na poziomie i rodzime, tego właśnie mi było trzeba w tak słoneczny i gorący dzień jak dziś. A poza tym, nie ma nic piękniejszego, jak poznawać i dać się zaskoczyć przez swoją ojczyznę, nie prawda? Kilka dni, które na początku sierpnia spędziłem w Krakowie pozwoliło mi odwiedzić (no dobrze, „odwiedzić” to może za dużo powiedziane, bo spóźniłem się na ostatnie otwarcie bramy) klasztor Kamedułów i zobaczyć winnice należące do Srebrnej Góry, które znajdują się tuż u jego stóp. Niech zdjęcia mówią same za siebie, ja natomiast przejdę do oceny wina.




W przeciwieństwie do poprzednich roczników, tym razem Cuvée zostało wzbogacone Gewurztraminerem (20%). Dzięki temu wino jest bardziej aromatyczne, miększe, ale też utraciło częściowo wapienne tło. Niektórzy to docenią, inni powiedzą, że szkoda. Dla mnie wino i tak jest świetne. Poza wspomnianym szczepem do butelki trafiły również Johanniter (35%), Hibernal (35%) oraz Solaris (10%). Mieszanka tych czterech odmian dała wino o jasnej, słomkowej barwie.
Nawet zbyt mocno schłodzone, wino powala aromatami. Po zanurzeniu nosa w kieliszku nozdrza wypełniają się nutami świeżego grejpfruta, liczi i kwiatów. Gdzieś w tle majaczy również puszkowany ananas. Na języku wino o smukłym i idealnie zrównoważonym ciele, które spokojnie można by ustawić w jednej linii z perfekcyjnymi renesansowymi rzeźbami. O pięknie decyduje nie nagromadzenie form, a idealna harmonia. Wino jest obfite, zrobione „na bogato”, ale w granicach dobrego smaku. Zdecydowanie polecam, również w kontekście ceny.


Nazwa: Cuvée
Producent: Winnica Srebrna Góra
Miejsce zakupu: wina.pl
Cena: 44zł
Rodzaj wina: białe, wytrawne
Ocena:



Inni wtorkowicze napisali:

niedziela, 16 sierpnia 2015

Sekrety włoskiej kuchni – Elena Kostioukovitch

W czym tkwi sekret włoskiej kuchni?


Ile to już książek na temat włoskiej sztuki kucharskiej napisano. Ile to już przepisów, porad, „oryginalnych receptur”, opinii znawców i tym podobnych opublikowano… Szczerze mówiąc, żadna z dotychczas przeze mnie poznanych nie zapadła mi w pamięć na dłużej niż kilka minut, godzin, może dni. Tym razem jest jednak zupełnie inaczej. Trafiłem na książkę wyjątkową (nie do końca przypadkiem), chociaż patrząc na sam tytuł, wydawać by się mogło inaczej.
Można by zapytać, co o kulturze włoskiej wie Rosjanka i dlaczego to właśnie jej powinniśmy słuchać. Czy przypadkiem to nie właśnie makaroniarze najlepiej znają się na swojej kuchni? Cóż, i tak, i nie. Z jednej strony to Włosi są żywym dowodem bogatej kultury kulinarnej (i zarazem jej nośnikiem), z drugiej jednak strony to obcokrajowcy najbardziej doceniają smaczną, zdrową i prostą w przygotowaniu kuchnię Półwyspu Apenińskiego, a gdy mogą odkrywać ją krok po kroku, cieszą się jak dzieci. Do tej grupy zaliczam się i ja… Ja jednak nie byłbym w stanie napisać szczegółowej, ciekawej i rzetelnej zarazem książki na temat kuchni każdego z włoskich regionów. Elena Kostioukovitch natomiast tak. Zrobiła to w mistrzowskim stylu, wprawiając w zachwyt nie tylko osoby poszukujące włoskich smaków, ale i rodowitych mieszkańców Italii (wystarczy wspomnieć, że sam Umberto Eco napisał przedmowę do jej kulinarnej encyklopedii).
„Sekrety włoskiej kuchni” to niesamowita podróż przez smaki i zapachy włoskich regionów. Zaczynając na północy, a kończąc na południu, autorka odkrywa przed czytelnikami ogromne bogactwo kuchni Półwyspu Apenińskiego. Dzięki tej książce możemy zajrzeć tak do garnka neapolitańskiej mamuśki, jak do kotła, który dopiero co na ogniu postawił szef kuchni w Piemoncie. Kostioukovitch zabiera nas do najlepszych włoskich portów i między stoiska na największych targach rybnych. Pisze o wyśmienitych szparagach, wiśniach, truflach, wołowinie i innych produktach spożywczych. Znajdziemy tu również listę tradycyjnych dla każdego regionu potraw, przetworów i win.
Autorka nie zapomina o tym, jak duży wpływ na kuchnię wywierają ludzie i klimat. Po każdym rozdziale, w którym opisano jeden z włoskich regionów, następuje krótki przerywnik ukazujący ważne aspekty italskiej kultury. Jest mowa o przygotowywaniu potraw, o tym jak duży wpływ na poszczególne lokalne dania wywarli pielgrzymi czy napływające tu ludy. Krótko mówiąc: jedna z najlepszych, najciekawszych i najbardziej niesamowitych książek kulinarnych, jakie wpadły w moje ręce. Bardzo polecam. 


środa, 12 sierpnia 2015

Vespizzatevi!

Powojenna historia na dwóch kołach


Vespa to niekwestionowany symbol Włoch. Kultowy motorek, który znajduje się na pocztówkach i zdjęciach z Italii. Jego historia to jednak coś więcej niż tylko charakterystyczny, rozpoznawalny na całym świecie wygląd talii osy. Za produkowanym przez Piaggio skuterem kryje się cała historia powojennych Włoch. Kryją się za nim marzenia mało i wielkomiejskich rodzin o własnym środku transportu, kryją się rodzinne wakacje, kryją się sny nastolatków i romantyczne wieczory we dwoje. Obok Fiata 500, Vespa to niekwestionowany król szos, który odegrał ważną rolę w motoryzacyjnej historii włoskiego buta.

źródło: www.motociclismo.it
Reklamy Vespy to od zawsze małe dzieła sztuki, a ich autorzy chętnie sięgają po gry słowne i włoską symbolikę.
L'Italia s'è Vespa już od prawie 70 lat.

Początków Vespy należy szukać w pierwszych latach po zakończeniu II Wojny Światowej. Pierwowzorem dzisiejszego skutera Piaggio był Paperino („Kaczor Donald”) zaprojektowany jeszcze w ostatnich latach światowego konfliktu. Projekt ten jednak był nieudany, nie spełniał oczekiwań Enrica Piaggio, właściciela firmy, i szybko został odrzucony. Dopiero w 1946 zadanie stworzenia nowego środka transportu dla Włochów, którzy musieli stawić czoła trudnej sytuacji powojennej, zostało powierzone Corradino D’Ascanio – inżynierowi, który dotychczas zajmował się samolotami. Jego innowatorskie spojrzenie (warto zauważyć, że nienawidził on wszelkich pojazdów, które poruszały się na dwóch kołach) zaowocowało zupełnie nowym i niespotykanym dotychczas pojazdem.

źródło: www.elogioallavespa.it
Skuter Piaggio był reklamowany jako idealne rozwiązanie tak w pracy, jak i w czasie wolnym.

Enrico Piaggio oniemiał na widok nowego projektu. Do skutera szybko przylgnęła nazwa Vespa. Nie wiadomo jednak do końca skąd się ona wzięła. Większość źródeł podaje, że właściciel firmy widząc skuter autorstwa D’Ascanio wykrzyknął „Sembra una vespa!” („Wydaje się być osą!”), co miało się odnosić do charakterystycznego wyglądu przypominającego talię owada. Według innej teorii nazwa wzięła początek od charakterystycznego odgłosu silnika, który miałby przypominać brzęczenie osy. Najbardziej przyziemna etymologia nazwy to po prostu skrót od Veicoli Economici Società per Azioni.

źródło: www.sesterziscooterclub.files.wordpress_com
Marzenia nastolatków na przestrzeni lat nie uległy zmianie...
Dla użytkowników nazwa, ani jej pochodzenie nie miały większego znaczenia. Ważniejsze okazały się zmiany, do jakich doprowadziło wypuszczenie na rynek tego zupełnie nowego środka transportu. Tak na poziomie ekonomicznym, jak i kulturowym dokonały się nieodwracalne zmiany, które w krótkim czasie pozwoliły na odbudowę powojennych Włoch. Vespa stała się symbolem nowej Italii. Nie wspominając już o tym, że projekt D’Ascanio wyznaczył nowe trendy w motoryzacji. Dzięki zastosowaniu niespotykanych dotąd rozwiązań technologicznych Vespa nie miała sobie równych, a konkurenci mogli jedynie kopiować pomysły wprowadzone przez inżyniera aeronautyki. Tak oto zaczęła się historia, która trwa do dziś…







Nowe modele nieustannie nawiązują do pierwowzoru...

sobota, 8 sierpnia 2015

Dobre Chianti i Prosecco z Centrum Wina!

Dwa włoskie klasyki w dyskontowej cenie


            Chyba już wspominałem, że po butelki do Centrum Wina warto się udać zwłaszcza wtedy, gdy są one przecenione. Tak było w przypadku Chianti Castellani oraz Grillo od Duca di Castelmonte. Tym razem jednak za nieco ponad 40zł udało mi się kupić wina, które spokojnie można włożyć do koszyka w cenie regularnej. Było to Prosecco Ponte Treviso DOC Extra Dry oraz Chianti Fontella DOCG 2013.
            Bąbelki z Veneto kupione w CW mają barwę jasnej słomki. Jest dużo białej, gęstej piany. Znad kieliszka unoszą się świeże, owocowe aromaty. Jest soczysta brzoskwinia i zielone jabłko. Na języku wino jest rześkie i chrupkie. Czuć przyjemne aromaty białych owoców podbite cytrusową kwasowością. Świetna pozycja jako aperitif, do picia solo w upalne popołudnie, chociaż z pewnością do tego wina znajdzie się dobry towarzysz na stole. Ocena to: 





            Druga butelka to Toskański klasyk, chyba jedno z najbardziej rozpoznawalnych win świata. Mamy tu dość proste, ale wciąż dobre wino z centralnej Italii. Krwista, intensywna barwa (jakby nie było, to przecież „Krew Jowisza”). Nos zbudowany na bazie mieszanki owocowo-przyprawowej. Jest wiśniowa baza, oprószona odrobiną cynamonu z przewijającą się w tle laską wanilii. W ustach wino dobrze zharmonizowane: tanina i owocowość, to dwa słowa, za pomocą których można opisać to Chianti. Kwasowość trzyma całość w ryzach, ale nie dominuje. Finisz dość długi, wiśniowo-tostowy. Wino broni się nawet w regularnej cenie (ok. 40zł) i oceniam je na: