Bela
Krajina i jej wina
Winnice państwa Pečarič. |
Pomimo, że do Słowenii mamy stosunkowo blisko, to
jeździmy tam rzadko. Częściej zapuszczamy się w dalsze regiony, a im dalej na
południe – tym chętniej. Słoweńcy są też nam bliscy ze względu na pochodzenie
etniczne (a w związku z tym także naszym językom do siebie niedaleko). Jest to
jeden z najbogatszych krajów Europy środkowo-wschodniej, na który raczej nie
zwraca się specjalnej uwagi, z wyjątkiem szczególnych okazji. Słowenia to
również dobre wina, które niestety sporadycznie docierają do naszych sklepów
(czy to wielkopowierzchniowych, czy to małych importerów). A szkoda… Bo wina od
naszych dalekich krewnych mają szanse konkurować z innymi potęgami winiarskimi
na starym kontynencie, tak ceną, jak jakością.
Dzięki mojej Pani I. miałem możliwość poznać kilka win z
regionu Bela Krajina (co po polsku oznaczałoby Piękna Kraina), za co jej teraz
serdecznie dziękuję (przytarganie prawie 3l wina w bagażu też kosztuje trochę
wysiłku!). Bela Krajina to kraina geograficzna położona w południowo-wschodniej
części Słowenii, w regionie Dolenjska. Miejscowe winiarstwo od kilku lat
nabiera rozpędu i zaczyna dawać o sobie znać na rynku lokalnym, krajowym, a
także powolutku zdobywa uznanie na rynkach światowych (wystarczy wspomnieć o
tym, że wina, których mogłem spróbować miały być sprzedawane na pokładach linii
lotniczych KLM…).
Cóż, szczerze mówiąc to nie wiem jak przedstawiciele KLM znaleźli
producenta, którego trunki miałem okazję poznać. Pečarič, bo o nim mowa, to
niezbyt wielka rodzinna firma, o której informacji próżno szukać w internecie
(na kilku słoweńskich stronach pojawiają się zaledwie wzmianki na jego temat). Trudno
mi nawet określić ile hektarów winnic znajduje się w jej posiadaniu, wiem za
to, jakie szczepy się tam znajdują (są to między innymi zweigelt, modra
frankinja [tj. blaufrankische], laški rizling, czy sivi pinot [czyli pinot
gris]).
Pani I. przytargała mi trzy butelki od tego producenta, a
były to Belokranjec (bliżej niezidentyfikowany kupaż białych szczepów
dopuszczonych do uprawy w tym regionie), Metliška Črnina (znów mieszanka
różnych szczepów czerwonych, które można uprawiać w Bela Krajina) oraz Frankinja.
Na pierwszy ogień poszedł Belokranjec, który szczerze mówiąc nie zachwycił mnie,
ot proste, dość świeże i lekkie białe wino do sączenia na tarasie w ciepły
dzień. Gdzieś tam pojawiają się nutki (bo nie były to z pewnością nuty) jabłek,
gruszek i agrestu. Kwasu jak na lekarstwo, goryczki za to na finiszu za dużo.
Wino, jak już wspomniałem, przeciętne – pijalne, to z pewnością, ale szału nie
zrobiło.
Metliška Črnina to z kolei główny
towar enologiczny na eksport w tym regionie. Jeśli wygooglujecie sobie nazwę
„Bela Krajina”, to wśród wyników wyszukiwania prędzej czy później przewinie się
wzmianka na temat tego wina. Moja czerń z Metliki miała ciepłą, czerwoną barwę,
niezbyt intensywną (taki intensywniejszy róż). W nosie dość dobra koncentracja czereśni,
poziomek, truskawek. Usta raczej to powtarzały, dorzucając jedynie lekkość i
świeżość górskiego potoku. Dobre wino do lekkich potraw i takich też
przystawek, ale mi wchodziło bez problemu solo.
Ostatnim zawodnikiem była Frankinja.
Próbując tego wina zrozumiałem dlaczego holenderskie linie lotnicze zainteresowały
się Pečaričem. Wino o intensywnym, ciemnoczerwonym kolorze z fioletowymi
refleksami. W nosie duża dawka jagód i malin. Gdybym nie wiedział co piję,
powiedziałbym, że coś w połowie drogi między Pinot Noir, a Cabernet Sauvignon.
Średnio kwasowe usta, tanin niewiele, ale nie robiło to większej różnicy, bo
wino było ekstremalnie pijalne. Aksamitne, owocowe, jedwabiste na języku, pełne
owoców leśnych, porzeczek i malin z niewielką ilością pieprzu, który zamykał
całą tę serię aromatów. I do tego ta cena (3-4 euro, jak z resztą większość win
tego producenta)! Można by się przyczepić do koncentracji aromatów, ale w
kontekście ceny powinienem ugryźć się w język!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz