____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

niedziela, 7 czerwca 2015

Ulubione wino Hannibala Lectera

Sangiovese w najbardziej znanej postaci

źródło: http://cdn2.hellogiggles.com

„Milczenie Owiec” to film, który z pewnością można uznać za kultowy. Podobnie z resztą jak wino, o którym dziś piszę. Czy pamiętasz może, Czytelniku, jakim winem popijał wątrobę swojej ofiary Hannibal Lecter? Jeśli nie, to pozwól, że Ci przypomnę:
„Zjadłem jego wątrobę z fasolką, popijając zacnym Chianti”.
Hannbial Lecter

Pomijam już fakt, że dobre Chianti wręcz idealnie pasuje do smażonej z cebulką wątróbki i w tym wypadku scenarzysta wykazał się znajomością reguł dotyczących połączeń kulinarno-winiarskich (chyba, że po prostu Chianti w USA gra rolę włoskiego wina dyżurnego, podobnie jak u nas), bardziej jednak nurtuje mnie inna sprawa. Gdzie bohater filmu znalazł „zacne Chianti”? W dzisiejszych czasach, gdy na sklepowe półki trafiają hektolitry czegoś „kjantopodobnego”, zwykły klient ma zdecydowanie utrudnione zadanie. Właśnie dlatego w poszukiwaniu prawdziwego i smacznego Chianti warto udać się do specjalistycznych sklepów, gdzie cena niebeczkowanej wersji czasami zaczyna się już od 30-40zł. No chyba, że masz Czytelniku możliwość zdobycia wina prosto z regionu jego produkcji, wtedy odpowiedź nasuwa się sama.
Doszło nawet do tego, że proste, marketowe czerwone wino wytrawne, na którego etykiecie widnieje dumne „Chianti”, a smak pozostawia wiele do życzenia, nazywam „szanti”. Jedynie butelki zawierające pełnowartościowy trunek, który swoim aromatem może przenosić do słonecznej Toskanii ma prawo do poprawnie wymawianej nazwy – „kjanti”… W celu zobrazowania moich rozważań poddałem ocenie dwie butelki omawianego wina. Jedną z nich przywiozłem z Włoch (ok. 10 Euro), drugą natomiast kupiłem w Centrum Wina w promocyjnej cenie (niespełna 24zł).


Chianti Castellani ma wręcz wzorcową, krwisto-czerwoną, barwę. Jest też ceglana obwódka przy brzegach kieliszka. W nosie dojrzała wiśnia, skóra i odrobina cynamonu, zapach jest intensywny i zachęcający. Niestety w ustach z intensywnością aromatów już nieco gorzej (co nie znaczy, że jest źle). Jest owoc, jest dosyć wysoka kwasowość, ale trochę brakuje tanin i… finiszu. Wino w pewnym momencie się urywa i zostaje nieco kwasu na języku. Suma summarum pije się dobrze, jest w stanie dotrzymać kroku nawet cięższym daniom, ale czegoś tu jednak brakuje. W cenie promocyjnej warto, w regularniej to Chianti nie wyróżnia się niczym ponad przeciętną i jest zaledwie poprawne.




Drugą z butelek poddanych ocenie otrzymałem od znajomych z Chianciano Terme. Już jedną pozycję od Fontanelle opisywałem jakiś czas temu. Tym razem towarzyszem moich enogastronomicznych wojaży stało się Chianti Ri. Va. Le. – trzy skróty odnoszą się do ojców-producentów tego wina: Riccardo, Valerio i Leonardo. Wino to powstało z kupażu Sangiovese (80%), Canaiolo (10%) oraz Mammola (10%). Co z tego wyszło?


Bardzo dobrze zbalansowane wino, które jest wręcz stworzone do łączenia z tradycyjną toskańską kuchnią. Intensywna, ciemno-rubinowa i klarowna barwa trunku zapowiada przyjemne doznania w kolejnych krokach, a długie i gęsto ścielące się łzy na kieliszku informują o tym, że nie jest to z pewnością „szanti”. Aromat typowy dla Krwi Jowisza – dojrzała, głęboka, okrągła wiśnia, która jednak nie jest pozbawiona kwasowości. Jest też nieco gryzący aromat tytoniu i zapach wiejskiego obejścia. Na podniebieniu dochodzą do tego nalewkowo-pikantny posmak wiśni oraz niezwykle długi owocowy finisz. Ri. Va. Le. nie jest winem lekkim, nie jest to też jednak mocarz. Aksamitna struktura, dobrze zbalansowany zestaw kwasowość-taniny i niecodzienna kondensacja aromatów – w kilku słowach. Nawet na długo po przełknięciu wina w ustach czuć intensywny smak wiśni. Bardzo dobry trunek, który pije się przyjemnie, ale koniecznie z kulinarnym towarzystwem (lasagne alla bolognese, tłuste sery lub chociaż roladki wieprzowe będą idealne).



1 komentarz:

  1. On z bobem zjadł tę wątrobę.

    "Fava beans" to bób, a nie fasolka.

    OdpowiedzUsuń