Gdy
wino łączy się ze sztuką
Moją opinię na temat wina wygłosiłem
już jakiś czas temu: wino to sztuka, koniec i kropka. Mówiąc o winie, należy
mówić nie o produkcie (nawet jeśli butelka Nobile di Montepulciano czy innego
dobrego trunku podlega prawom rynkowym jak wiele innych „produktów”), a o
(u)tworze w pełnym tego słowa znaczeniu. Uważam tak z prostej przyczyny: do
wytworzenia dobrego wina potrzeba chęci i talentu (oraz dobrej jakości materiałów,
ale to wynika z wymienionych wcześniej). Te same części składowe możemy
wyrecytować w przypadku jakiegokolwiek dzieła sztuki. Bez dobrego winiarza nie
ma mowy o zacnym trunku, tak samo jak bez utalentowanego malarza nie ma mowy o
dobrym obrazie, bez utalentowanego muzyka nie ma mowy o zapierającej dech w
piersiach muzyce, bez dobrego aktora (aktorów) i reżysera nie ma mowy o trzymającym w
napięciu filmie…
Co ma wspólnego to wszystko z
posiadłością Rocca delle Macìe? A bardzo dużo. Prawdopodobnie nikomu, albo
jedynie niektórym z Was, mówi coś tytuł „C’eravamo tanto amati" (nawet,
jeśli film ten odniósł sukces, nawiasem mówiąc). Film ten trafił
na ekrany kin w roku 1974, a wyreżyserowany został przez Ettore Scola
(scenariusz natomiast napisany został przez bardzo płodną parę
Age&Scarpelli). Jest to jeden z pamiętnych przykładów gatunku commedia all’italiana. Nie dajcie się
jednak zwieść, przez cały film przeważa raczej gorzki ton, a momenty, które
powodują nieśmiałe unoszenie się kącików ust, można zliczyć na palcach jednej
ręki. Nie będę tu streszczał całości; „C’eravamo tanto amati" warto
zobaczyć z wielu powodów, wystarczy wspomnieć o obsadzie (Nino Manfredi,
Vittorio Gassman, a nawet Marcello Mastroianni, Federico Fellini, Vittorio De
Sica i długo jeszcze by wymieniać). Wracając jednak do początku mojej myśli:
film ten, jako jeden z wielu innych dobrych produkcji, pozwolił Italo
Zingarellemu zakupić posiadłość w samym sercu Chianti, a następnie ją
rozbudować i przekazać swoim dzieciom. Tak oto narodziła się Rocca delle Macìe,
na dobrym, kinematograficznym gruncie.
Kadr z filmu "C'eravamo tanto amati". Źródło: http://www.malgradotuttoweb.it/wp-content/uploads/c-eravamo-tanto-amati.jpg |
Rodzinna firma jest dziś w posiadaniu ponad 600 hektarów,
z czego aż 200 przeznaczone jest pod uprawę winorośli. Wśród posiadanych
terenów znajdują się aż cztery działki w samym Chianti Classico (Le Macìe,
Tenuta Sant’Alfonso, Riserva di Fizzano, Le Tavolelle) oraz dwie w Maremmie
(Campomaccione, Casamaria). W katalogu produktów (utworów?) Rocca delle Macìe
znajduje się bogata gama toskańskich klasyków (22 różne wina). Większość z
produkowanych tu win może pochwalić się znaczącymi nagrodami, medalami oraz
wysokimi notami punktowymi od najlepszych i najbardziej prestiżowych
organizacji. Firma nie oddala się jednak od swoich korzeni, a wręcz przeciwnie:
dalej brnie w kinematografię (jedną z gałęzi Rocca delle Macìe jest wytwórnia
filmowa).
Co więcej, wystarczy rzut oka na
stronę internetową producenta, aby przekonać się jak bardzo ważną rolę odgrywa
tu sztuka. Podczas gdy inny proponują do konkretnych win konkretne dania, Rocca
delle Macìe proponuje również konkretny podkład muzyczny. Nie, to nie żart.
Każde wyprodukowane tu wino ma swój soundtrack. Ciekawość zżera człowieka na
myśl, jak może smakować wino, do którego zaleca się słuchanie „Train in vain”
autorstwa The Clash lub „Smells like teen spirit” Nirvany…
Koniec marudzenia i ględzenia, czas
na wino. Tegoroczne święta, pod względem winiarskim, były dla mnie niezwykle
udane. Wśród otrzymanych butelek pojawiła się również butelka Chianti Classico
Riserva di Fizzano 1999 D.O.C.G od Rocca delle Macìe właśnie. Klasa sama w
sobie (nawet, jeśli rocznik ’99 nie był tak bogato nagradzany, jak inne pod tą
samą etykietą). Po trzygodzinnym obcowaniu ze świeżym powietrzem (karafka
niezbędna, bo tak stare Chianti posiadało już znaczącą ilość osadu) wino
prezentuje się następująco:
Oko wychwytuje bardzo ciemną,
bordową barwę. Niezwykle głęboki, intensywny i klarowny kolor, który wchodzi
nawet w brunatną, ziemistą barwę. Jest i obwódka w jaśniejszym,
miedziano-ceglastym kolorze. W nosie przede wszystkim dojrzała i błyszcząca
wiśnia. Za nią dumnie maszeruje granatowa jeżyna. Wszystko to podbite lekko
przytłumionym, być może zwietrzałym, cynamonem i innymi przyprawami.
Dopiero usta pokazują czym jest to
wino: jeżyna i lekko kwaśna, ale zdecydowanie dojrzała wiśnia. Do
tego zaokrąglone, półaksamitne taniny, które jednak na końcu dochodzą do głosu
i śmielej dają o sobie znać. Kwasowość na wodzy, zauważalna, trzymająca całość
silną ręką, ale niezbyt przesadna. Bardzo dużo owocu podbite skórą. Zaskakująco
żywotne to Chianti, jak na wino, które ma już niemalże 16 lat. Jeśli wpadnie
Wam w ręce – koniecznie do treściwego jedzenia. Przejdzie z deską
dojrzewających serów lub takich też wędlin. Tylko przy dobrym akompaniamencie
kulinarnym prezentuje się w pełnej krasie. Piłem do szwajcarskiego
emmentalera i pikantnej, dojrzewającej gorgonzoli – pierwszy ser trochę jednak
ginął przy winie, ale już drugi dawał sobie nieźle radę (dobrze komponowały się
owocowe nuty Chianti z drożdżowo-orzechowymi, pochodzącymi od sera). Nie
pozostaje nic innego, jak tylko liczyć, że Mikołaj (poznański Gwiazdor) za rok
przyniesie coś innego od Rocca delle Macìe!
P.s.
Proponowany soundtrack – „Manhã Azul” autorstwa Maryana Aydar – to jednak
trochę zbyt wolna pieśń do tego wina.
Nazwa: Chianti
Classico Riserva di Fizzano 1999 D.O.C.G
Producent: Rocca
delle Macìe
Miejsce zakupu: prezent
Cena: prezent
Rodzaj wina:
czerwone, wytrawne
Ocena:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz