____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

wtorek, 31 marca 2015

Che cosa bolle in pentola… – marzec 2015

Comiesięczny przegląd włoskich internetów


            Kolejny miesiąc minął jak z bicza strzelił. Nawet się nie obejrzeliśmy, a od zimowej aury przeszliśmy do tej wiosennej. Ostatnie 31 dni przyniosło wiele ważnych, a także ciekawych wydarzeń. Zapraszam do zapoznania się z subiektywnym wyborem niektórych z nich.

źródło: http://www.thethreetomatoes.com/sweetlife/gianduiotto___nice_pic.jpg

            Marzec w tym roku minął we Włoszech pod znakiem wielkich rocznic. Jedną z takich jest 150-lecie firmy Gianduia, której najbardziej znanym produktem są Gianduiotti. W skład wytwarzanych w Piemoncie czekoladek wchodzą orzechy laskowe i kakao. Nie bez powodu zatem uważa się je za pierwowzór Nutelli. Z okazji okrągłej rocznicy firma zaprosiła do współpracy artystę z Turynu (a skąd inąd?) – Ugo Nespolo. Zaprojektował on opakowania do rocznicowej edycji czekoladek. (A same czekoladki w ostatnim czasie w przystępnej cenie można kupić w Biedronce.)
            Powszechnie znany włoski tygodnik l’Espresso może również pochwalić się okrągłą rocznicą. Z okazji 60-lecia istnienia, gazeta została wydana w nieco zmienionej formie. Nie zmienia się jednak jej zawartość. Redakcja zapewnia, że wciąż będzie to „tygodnik o polityce, kulturze i ekonomii”. Pierwszy numer l’Espresso wyszedł w 1955 roku i przeszedł do historii ze względu na tytuł, który znalazł się na okładce: „Skorumpowana stolica = skażony naród”. Niestety nie można powiedzieć, aby w Italii zaszły jakiekolwiek zmiany od tego czasu…
            À propos zmian, a właściwie ich braku: w ostatnim miesiącu włoskie społeczeństwo musiało pogodzić się z powrotem Silvio Berlusconiego. Ex-cavaliere został uniewinniony przez sąd ostatniej instancji w tak zwanym „procesie Ruby”. Byłego premiera oskarżano o seks z nieletnią oraz nadużywanie władzy. Cóż, po raz kolejny okazuje się, że prawo nie jest równe dla wszystkich, zwłaszcza we Włoszech. Sam zainteresowany uważa, że wreszcie sprawiedliwości stało się za dość i zapowiada swój powrót do polityki (uniewinnienie oznaczało również odwołanie zakazu pełnienia funkcji publicznych dla Berlusconiego). Włosi chyba muszą oswoić się z myślą, że Silvio opuści ich dopiero wtedy, gdy znajdzie się na cmentarzu.
            W ostatnich tygodniach przez włoskie miasta przetoczyła się fala protestów przeciwko reformie szkolnictwa proponowanej przez rząd Matteo Renziego. Zakładała ona zwiększenie władzy dyrektorów szkół średnich, pewne zmiany programowe, a także modyfikacje w zakresie doszkalania nauczycieli. Włoskie szkoły borykają się z wieloma problemami od długiego czasu. Jak dotąd żaden rząd nie był w stanie uporządkować spraw dotyczących imigrantów we włoskich szkołach, nikomu też nie udało się dopasować systemu nauczania do współczesnych potrzeb. Można powiedzieć, że z każdym rokiem szkolnym było (i jest) co raz gorzej. Liczne protesty pokazują, że temat nie jest łatwy, i uwierzcie mi, nasze problemy z rządowym „pseudo-elementarzem” są niczym, w porównaniu do tych włoskich. O nowej reformie w 10 krótkich punktach możecie przeczytać tutaj.
            Jeśli już o szkolnictwie mowa. Wyobrażacie sobie zajęcia z winiarstwa w polskich szkołach? Bo ja nie… A szkoda. We Włoszech pojawił się pomysł wprowadzenia elementów winiarstwa do szkół średnich i wyższych. Autorem propozycji jest Unione Italiana Vini. Prezes tej organizacji, Domenico Zonin, twierdzi, że wprowadzenie tego typu zajęć pozwoliłoby młodym ludziom zapoznać się z historią enologii (jakże ważną we włoskim kontekście), a także umożliwiłoby walkę z pijaństwem, które jest niestety dosyć powszechne już wśród trzynasto i czternastolatków.

źródło: http://www.vinitaly.com/img/it/testata/testata_edizione_2015.jpg

            Płynnie zmieniając temat z edukacji na winiarstwo – w przedostatni weekend marca w Veronie miały miejsce jedne z ważniejszych targów winiarskich w Europie. Tegoroczna edycja wydarzenia to już czterdziesta dziewiąta w historii. Podczas targów można było spróbować dobrze znanych pozycji, a także poznać nowości przeznaczone na sprzedaż w bieżącym roku. Następna edycja za rok, od 10 do 13 kwietnia, warto zarezerwować sobie tę datę w kalendarzu.
            Przez włoskie media, ale nie tylko, w mijającym miesiącu przetoczyła się fala informacji dotyczących bojkotu produktów Dolce&Gabbana. Wszystko za sprawą kontrowersyjnej wypowiedzi projektantów, na którą szybko odpowiedział Elton John nawołując do niekupowania strojów stworzonych przez dwóch Włochów. Widocznie walka pomiędzy homoseksualistami, a heteroseksualistami jest już przeżytkiem i przyszedł czas na walkę pomiędzy konserwatywnymi homoseksualistami, a liberalnymi homoseksualistami. Interessante…

źródło: http://www.lgbtnewsitalia.com/wp-content/uploads/2015/03/alupara.jpg

            Wspomniany już tygodnik l’Espresso opublikował niedawno ciekawy artykuł na temat mafii. Mowa w nim o przemocy, łapówkach oraz relacjach pomiędzy władzą, kryminalistami, a biznesmenami. Lupara wiecznie żywa.

źródło: http://www.monitorenapoletano.it/sito/images/stories2/2015/marzo/villa-dei-misteri-pannel.jp_2.jpg

            Na sam koniec dwie nieco lżejsze informacje. Po długim czasie dla turystów została wreszcie udostępniona la Villa dei Misteri w Pompejach. Kompleks przeszedł gruntowny remont, aby móc prezentować się w pełnej krasie.
            A kto ma wystarczające fundusze, aby kupić sobie zamek, może rzucić okiem na ten tutaj ;). Buon aprile a tutti!




niedziela, 29 marca 2015

Parma, gdzie smak ma znaczenie

Ojczyzna Prosciutto di Parma i Parmigiano Reggiano


 Emilia-Romania to z pewnością jeden z najbogatszych regionów Włoch. Można by rzec, że podobnie jak np. Lombardia jest to lokomotywa (albo jedna z takowych), która ciągnie kraj do przodu. Tak wyglądała sytuacja już w wiekach średnich, tak wygląda i dziś. Bolonia to stolica i najważniejsze miasto regionu, ale nie można zapominać o mniejszych, jednakże cieszących się równie wielką sławą miejscach. Trzy z nich to Parma, Modena (leżące na trasie łączącej Bolonię z Mediolanem) oraz Ferrara (miasto położone na północny wschód od Bolonii).

źródło: http://blog.prosciutto.it/it/wp-content/uploads/2012/08/prosciuttodiparmaDOP.jpg

Pierwsze z tych miast turystom znane jest przede wszystkim z Prosciutto di Parma (włączając w to prosciutto crudo dojrzewające różną liczbę miesięcy oraz prosciutto cotto), a także Parmigiano Reggiano. Faktem jest, że mieszkańcy Parmy traktują jedzenie jako jedną z najważniejszych rzeczy na świecie, ale nie różnią się tym zbytnio od innych Włochów. Tutejsze tradycyjne połączenie prosciutto crudo al melone (dojrzewająca surowa szynka podawana z melonem) jest żywym znakiem historii regionu. W zamierzchłych wiekach hodowla trzody chlewnej była jedną z najłatwiejszych i najmniej wymagających; na utrzymywanie w przydomowym gospodarstwie świni mógł sobie pozwolić praktycznie każdy. W stosunkowo ciepłym regionie najlepszą metodą na zakonserwowanie mięsa było suszenie i solenie: ogromne szynki doprawiano zatem sowicie solą, a następnie podwieszano w domu lub spichlerzach na wiele miesięcy. Melon wszedł do tutejszej kuchni za sprawą miejscowej charakterystyki geograficznej. Dużą część ziem otaczających Parmę stanowiły tereny podmokłe, a czasami niemalże bagienne. Miejscowi bardzo szybko znaleźli sposób na osuszenie gruntów. W wielu miejscach zaczęto tworzyć nasadzenia melonów, rośliny która potrzebuje do prawidłowego rozwoju dużo wody (wysuszając tym samym glebę) oraz słońca i ciepła (tych dwóch w Emilii-Romanii wiosną i latem nie brakuje). Parma jednakże nie tylko serem i szynką stoi!


W centralnej części miasta znajduje się charakterystyczna dla włoskiego stylu romańskiego katedra. Wybudowana na przełomie XI i XII wieku budowla została wzniesiona w miejscu pierwszej świątyni, wczesnochrześcijańskiej, po której jednak nie zachowało się zbyt dużo śladów. Charakterystyczna fasada ze skośnym dachem, oraz dwoma rzędami poziomych tzw. loggia to jeden z elementów typowych dla wspomnianego stylu. Na uwagę zasługuje również środkowy portal, który poprzedzony jest protyronem (wysunięty „daszek” oparty na kolumnach). W podstawie kolumn podpierających protyron znajdują się dwa lwy (element spotykany bardzo często w kościołach Emilii-Romanii, np. w Modenie). Z prawej strony fasady wznosi się dzwonnica wybudowana nieco później, utrzymana w stylu gotyckim.


Ostatnim elementem należącym do kompleksu mieszącego się w centrum Parmy jest Baptysterium na planie ośmioboku. Ponownie mamy do czynienia z budowlą charakterystyczną dla tego regionu oraz stylu. Baptysteria spełniały funkcję chrzcielnicy w tamtych czasach, kiedy to chrzest polegał na zanurzeniu całego ciała w wodzie święconej. To znajdujące się w Parmie przypisuje się Benedetto Antelamiemu (jego nazwisko przewija się również w kontekście Basilica Sant’Andrea w Vercelli, chociaż w tej kwestii pojawia się wiele wątpliwości). Parmeńskie Baptysterium uznawane jest za przykład architektury mieszanej, pomiędzy stylem romańskim, a gotyckim.


Parma okazuje się być ważna pod jeszcze jednym względem: muzycznym. To właśnie tu w 1867 roku urodził się Arturo Toscanini, włoski dyrygent wielkiej sławy. Rodzinny dom Toscaniniego znajduje się niedaleko historycznego centrum, z pewnością jest to nie lada gratka dla fanów muzyki klasycznej.

Bliżej centrum znajduje się natomiast potężna rzeźba poświęcona Verdiemu (z 1913 roku). Każdego roku w październiku w Parmie odbywa się festiwal poświęcony wielkiemu muzykowi z okazji jego urodzin. O nim samym nie opowiem Wam ja, a niebawem zrobi to ktoś, kto posiada odpowiednią wiedzę.


Więcej Emilii-Romanii poniżej!

czwartek, 26 marca 2015

Emilia-Romania czerwona i musująca

Sześć wyśmienitych lambrusco


            Z czym kojarzy Ci się Bolonia? Szynki? Tortellini? Czerwone dachy? A może wino? Jeśli wino to jakie? Kompotowate lambrusco z dyskontu, które smakuje jak wiśniowy napój gazowany? Gratuluję, już sam fakt, że wiesz czym jest lambrusco to dużo. Ale czy piłeś kiedyś, Czytelniku, prawdziwe wino musujące z Emilii-Romanii? Takie pełne owocu, odpowiednio wytrawne z lekko gorzkawym finiszem, które podkreśli charakter każdego tłustego dania z Czerwonego Miasta? Nie? Powinieneś w takim razie wybrać się do Bolonii, zanim jednak to uczynisz przeczytaj których win warto spróbować. Poniżej prezentuję listę wybranych butelek, które udało mi się zakupić i spróbować podczas mojego krótkiego wypadu do stolicy Emilii-Romanii. Jeśli jeszcze nie wiesz czym jest lambrusco, to zapraszam na Winicjatywę, gdzie wszystko co ważne zostało już napisane. Amatorów win naturalnych zapraszam tutaj, aby zapoznać się z moim opisem Il Mio Lambrusco od Camillo Donati.
            Zacznijmy od win lekkich, raczej różowych niż czerwonych, które znakomicie sprawdzą się jako aperitivo, towarzysz lekkich dań, a nawet ryb (parafrazując: gdzie Bolonia, a gdzie morze?). Mowa tu o Lambrusco di Sorbara, najlżejszej wersji tego typu wina.


Do czołowych producentów lambrusco należy Cleto Chiarli – firma produkująca wino w ilościach masowych, po przystępnych cenach, jednocześnie dbając o jakość. Jednym z najłatwiej dostępnych win od tego producenta jest Vecchia Modena. Można je znaleźć w enotekach, sklepach i sklepikach, a nawet w wielu wielko powierzchniowych marketach, przy czym cena waha się od 4 do 5 euro. Co dostajemy za tę cenę? Trunek charakteryzujący się malinowo różową barwą i oranżadową białą pianką, która znika natychmiast po przelaniu wina do kieliszka. W nosie czuć dużo landrynek, ale są też przyjemne świeże owoce – poziomki, niedojrzałe maliny, a może nawet i truskawki. Są też nuty trawiaste. Na języku czuć drobne i nieco agresywne bąbelki. Wino w smaku jest wytrawne, nieco mineralne z kwaskową nutą czerwonej porzeczki. Do tego średnio-długi finisz. Innych owoców tu nie wyczujemy, ale i tak za około 20zł (w przeliczeniu) otrzymujemy przyjemne wino, które daje dużo radości, jest rześkie i świetnie orzeźwia w ciepłe dni. Dobra pozycja dla osób rozpoczynających przygodę z lambrusco.


Czas na wino, które znajduje się o kilka poziomów wyżej. Leclisse od Cantina Paltrinieri to pozycja znana i szanowana. Kosztuje ponad dwa razy tyle, co wyżej opisane wino (ok. 11 euro) i smakuje na pewno dwa razy lepiej. Wino ma ciemnoróżowy kolor, wchodzący nieco w łososiowy. W nosie potężna dawka owoców (malina, poziomka, czerwona porzeczka) oraz nuty trawiaste (pokrzywa, świeżo skoszona trawa). Podniebienie drażnią drobne bąbelki, których jest tu dużo. Kręgosłup stanowią nuty dojrzałych czerwonych porzeczek (z charakterystyczną dlań kwasowością) oraz malin. Jest też lekko mineralny posmak, przypominający wapienie. Długi owocowo-kamienny finisz. Świetne wino, które idealnie zagra jako zawodnik solowy, na przykład przed posiłkiem w celu pobudzenia trawienia.
Przejdźmy do win, które idealnie zgrają się z tłustą, mięsną kuchnią Bolonii. Mam na myśli przede wszystkim Lambrusco di Grasparossa, w tym te z Castelvetro. Wina tego typu to prawdziwe bomby owocowe, które swoje najpiękniejsze oblicze ukazują w towarzystwie pokaźnego talerza makaronu z ragù alla bolognese, lasagne alla bolognese lub tortellini z mięsem.

 

Pierwsze z win tego typu, których miałem okazję spróbować to Reggiano Lambrusco Assieme od Cantina Riunite (przeczytacie więcej o niej we wspomnianym artykule na Winicjatywie). Pozycja ta jest produkowana na zlecenie Coop – włoskiej sieci marketów. Kosztuje około 3-4 euro. A co sobą prezentuje? W kieliszku ciemny kolor syropu wiśniowego zmieszanego z sokiem z czarnej porzeczki. Raczej się nie pieni. Nos to przede wszystkim wiśnia i aronia, wszystko to raczej jednowymiarowe, nie ewoluujące, stateczne. Po dłuższym obcowaniu z powietrzem, do wyżej wymienionych owoców dochodzi nieśmiała malina. W ustach czuć dosyć wysoką kwasowość (a na butelce widnieje niby napis „amabile”), lekko niedojrzałą wiśnię. Tanin brak, wino proste, w sam raz odpowiadające swojej cenie. Dobre na początek, ale mi było trzeba czegoś więcej…


Pra di Bosso Lambrusco Secco to wino, które charakteryzuje bardzo intensywny aromat i smak. Pra di Bosso ma ciemno wiśniowy kolor, na powierzchni pojawia się gęsta piana, która jednak szybko opada. Aromat to przede wszystkim jeżyny, wiśnia i aronia. W tle da się również wyczuć owoce leśne i fiołki. W ustach czuć dobrą strukturę i wiele owocowych aromatów, wśród których wspomniana już wiśnia i jeżyna (a co za tym idzie dobrze zaznaczona kwasowość). Zaskakująco długi, owocowy finisz – wiśnie w syropie i frużelina wiśniowa. Niemalże modelowy przykład standardowego wytrawnego lambrusco w przystępnej cenie (ok. 6 euro)


Czas na najlepsze wino, jakie udało mi się spotkać w Bolonii. Capolavoro, jak mawiają Włosi; wino, które bez chwili zawahania nazwałbym dziełem sztuki – Otello Nerodi Lambrusco 1813 od Cantine Ceci. To lambrusco uwiodło mnie już przy pierwszym spotkaniu i mogę stanowczo stwierdzić, że jest to jedno z najlepszych win jakie kiedykolwiek piłem we Włoszech, a może i w ogóle. Cena 11 euro za butelkę to stanowczo za mało, tak więc jeśli jakiś importer zdecyduje się sprowadzić je do naszego kraju, znajdzie wielu amatorów. Otello do trunek, który idealnie podkreśla smak Prosciutto Crudo di Parma, bolońskich tortellini, Mortadelli i innych lokalnych przysmaków. Charakteryzuje je bardzo ciemna barwa, purpura wchodząca niemalże w czerń. Pianka, jaka pojawia się przy napełnianiu kieliszka jest gęsta, w kolorze ciemnej śliwy, utrzymuje się bardzo długo i wygląda przepięknie. Gdy jednak piana opadnie nos uderza aromat ciężkiej i bardzo dojrzałej, soczystej dzikiej wiśni. Jest też owoc czarnego bzu i aronia, a w tle nieco stłamszony przez owoce zapach fiołków. Tego lambrusco nie da się dłużej wąchać, bo usta pragną napoju z każdym momentem co raz bardziej. A gdy już się go spróbuje, kubki smakowe uderzają idealnie zbalansowane słodycz i kwasowość, drobne bąbelki uwypuklają wszystkie zalety wina. Kręgosłup Otello to skomplikowana mieszanka owoców, wszystkich wspomnianych i dodatkowo jagód. Smak Nerodi utrzymuje się w ustach bardzo długo i ewoluuje… zdecydowanie warto!


Rzutem na taśmę jeszcze jedna pozycja, wino wypite w skromnym barze naprzeciwko stacji w Bolonii (tak, tej samej gdzie wydarzyła się Strage di Bologna w 1980 roku). Przykład ten pokazuje, że gdziekolwiek w Bolonii będziecie szukać dobrego lambrusco, znajdziecie je. Mówię tu o Lambrusco Grasparossa di Castelvetro od Torre dei Colli. Wino o intensywnie  rubinowej barwie z pomarańczową obwódką, charakteryzujące się słodkim, owocowym aromatem. W nosie i na języku pierwszoplanowa rola przypadła wiśni i czereśniom. Jest też nieco goryczkowa pestka na finiszu. Orzeźwiające, lekkie i dobre w swej prostocie lambrusco na pożegnanie Bolonii.
Wino Cleto Chiarli Vecchia Modena jest ogólnie dostępne na terenie Włoch. Leclisse, Pra di Bosso oraz Otello zakupiłem w Enoteca Italiana. Lambrusco od Riunite dostępne jest jedynie w sklepach sieci Coop.

Więcej Emilii-Romanii poniżej!

poniedziałek, 23 marca 2015

La dotta, la rossa, la grassa

Bogata stolica Emilii-Romanii

Bologna w czasach Dantego.

Początki Bolonii, stolicy regionu Emilia-Romania, sięgają czasów etruskich, kiedy to znana ona była pod nazwą Felsina. Tereny dzisiejszego miasta były zasiedlone już w trzecim tysiącleciu przed Chrystusem, ale o prawdziwym rozwoju można mówić dopiero od IX w. p.n.e. Gród przechodził „z rąk do rąk” i tak początkowo znalazł się w rękach etruskich, aby następnie zostać zasiedlonym przez Celtów (którzy Bolonię nazywali Bona) i kolejno przez Rzymian (ci z kolei nadali miastu nazwę, która przypomina tę dzisiejszą – Bononia). W średniowieczu stolica Emilii-Romanii była niezależnym, wolnym miastem-państwem, jakich wtedy istniało wiele na terenach dzisiejszych Włoch. W dużej mierze to właśnie wieki średnie przyczyniły się do aktualnego wizerunku miasta. Ryciny przedstawiające Bolonię z czasów Dantego ukazują miasto ogrodzone grubymi murami, wewnątrz których widnieje niezliczona ilość wysokich wież mieszkalnych (typowa zabudowa dla tego regionu w tamtym czasie).

Torre degli Asinelli

Garisenda

Wśród wszystkich zachowanych wież, największą sławą cieszą się Le Due Torri. Wyższa z nich to Torre degli Asinelli, mniejsza nosi nazwę Garisenda. Z pierwszej z nich rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na całe miasto (z tego miejsca można przede wszystkim zobaczyć słynne czerwone dachy) oraz pobliskie wzgórza. Inne wieże mieszkalne znajdują się głównie w obrębie Piazza Maggiore, głównego placu Bolonii.

Widok na Garisendę z wyższej wieży.



Pozostając przy architekturze, równie słynnymi elementami co wieże, są również charakterystyczne arkady. Mówi się, że w granicach murów miejskich (do dziś przetrwały jedynie bramy miejskie) jest w sumie ponad 40km podcieni. To właśnie dzięki nim można przejść przez miasto bez parasola, nie moknąc przy tym, nawet podczas ulewy. Latem natomiast arkady dają chłód i cień, który ratuje tłumy turystów i miejscowych przed piekącym słońcem.


Ważnym punktem miasta, a właściwie jego bijącym sercem jest wspomniana Piazza Maggiore ze znajdującym się w jej centrum Palazzo Re Enzo. Przy głównym placu znajduje się jedna z największych europejskich świątyń – Basilica di San Petronio, poświęcona patronowi miasta (od imienia patrona w języku włoskim funkcjonuje przymiotnik petroniano, synonimiczny do bolognese), z charakterystyczną na wpół niedokończoną fasadą. Jeśli Piazza Maggiore jest sercem Bolonii, to aortą bez dwóch zdań można nazwać Via dell’Indipendenza. Jest to ulica łącząca stację kolejową z historycznym centrum, codziennie przewijają się tu tysiące osób, a w dni świąteczne i weekendy organizuje się tu bardzo często uroczyste pochody i festiwale.

Palazzo Re Enzo

Neptun

Basilica di San Petronio

Via dell'Indipendenza
San Petronio, patron miasta

Mało kto wie, że Wenecja nie jest jedynym miastem na wodzie we Włoszech. Jak dobrze wiadomo, starożytne i średniowieczne miasta zakładano w pobliżu cieków wodnych – rzeka stanowiła podstawę do dobrego rozwoju osady. Tak też było w przypadku stolicy Emilii-Romanii. Dzisiejsza zabudowa miejska skutecznie utrudnia znalezienie rzeczonego cieku, ale dla chcącego nic trudnego. W skutek zbudowanej śluzy na rzece Reno (10 pod względem długości rzeka Włoch), przez Bolonię przepływają jej, jakby nie było sztuczne, odnogi. Woda biegnie pod budynkami przecinając miasto, można ją zobaczyć zaledwie w kilku miejscach (między innymi nieopodal Via dell’Indipendenza).

Jedno z niewielu miejsc w Bolonii, gdzie można zobaczyć
przepływający przez miast ciek wodny.

Miasto bywa określone trzema przymiotnikami: „la dotta, la rossa, la grassa” (uczona, czerwona, tłusta). Pierwszy z nich odnosi się do najstarszej uczelni w zachodnim świecie, założonej w 1088 roku. Drugi przymiotnik przez długi czas wskazywał na przeważający w mieście kolor – czerwone dachy oraz mury z czerwonej cegły. Dopiero w XX wieku „la rossa" zaczęto odnosić do sytuacji politycznej, bowiem właśnie w XX wieku miasto stało się ostoją komunistów. Jak mówią miejscowi, lata ’70, ‘60 oraz ’80 to był czas komunizmu „niemal idealnego” (przy czym należy zaznaczyć, że termin ten odnosi się po prostu do lewicujących zarządców miasta, a nie panującego ustroju). Nie było tu mowy o kopii systemu znanego z ZSRR, a wręcz przeciwnie. Mieszkańcy Bolonii cieszyli się wtedy miastem dobrze zorganizowanym, sprawnie działającym, z powszechnym dostępem do szkół na wysokim poziomie, nowoczesnych szpitali i innych miejsc publicznej użyteczności. Czasy te minęły bezpowrotnie, pomimo, że w stolicy Emilii-Romanii wciąż widoczne są na każdym kroku symbole komunistyczne (jak chociażby ryciny przedstawiające sierp i młot na fasadach budynków).


Jeśli wychodząc ze stacji widzisz taki obraz...

...w księgarni znajdujesz dział poświęcony komunizmowi...

...a na dodatek restauracje mają menu w jakimś dziwnym dialekcie...
...to na pewno jesteś w Bolonii.

Ostatni przymiotnik, którym opisuję się Bolonię, tłusta, odnosi się do jej kuchni. Miasto będąc już u zarania bogate i cieszące się sławą wśród kupców, mogło sobie pozwolić na kuchnię tłustą, pełną mięsa i innych kosztownych składników. Tortellini al brodo, słynne ragù alla bolognese, tagliatelle, mortadella i inne szynki czy kiełbasy stały się znakiem firmowym miejscowej gastronomii. Dodać do tego przepyszne lambrusco (i nie mam tu na myśli wina smakującego jak kompot z bąbelkami, a porządne wino z potężną dawką owoców i kwasowości) i mamy kompletny obraz enogastronomicznej Emilii-Romanii.
 Wracając jeszcze jednak na moment do polityki, komunistyczne nastawienie bolończyków stało się jedną z głównych przyczyn zamachu z 1980 roku. 2 sierpnia, gdy większość Włochów zaczynała wakacje, na stacji w Bolonii wybuchła bomba zabijając 85 osób i raniąc kolejne 200. Strage di Bologna, jak dziś nazywa się to wydarzenie, zmieniła miasto na zawsze (nie mówiąc już o stacji, której zniszczoną część odbudowano). Śledztwo w tej sprawie było wyjątkowo trudne i pełne nieścisłości, tak naprawdę do dziś nie wiadomo kto stał za zamachem. Na znak pamięci na fasadzie stacji w Bolonii umieszczono tablicę pamiątkową z nazwiskami ofiar, a po lewej stronie od głównego wyjście wisi zegar zatrzymany na godzinie zamachu – 10.25. 




źródło: wikipedia.org

Więcej Emilii-Romanii poniżej!

piątek, 20 marca 2015

Nero d’Avola razy pięć (do 30zł)

Winny król Sycylii w pięciu odsłonach

`

            Nero d’Avola to bez wątpienia najważniejsza i najchętniej uprawiana czerwona odmiana na Sycylii. Zdaje się, że wyspiarski klimat pasuje temu szczepowi, w efekcie czego bardzo często daje wyśmienite wina. Dodać wystarczy do tego starania lokalnych producentów w kwestii promocji oraz ulepszania produkcji, a może wyjść coś doprawdy ciekawego. W ostatnich latach sycylijczycy założyli kilka organizacji/fundacji na rzecz promowania lokalnych win, w tym także win z Nero d’Avola.
Należy również zaznaczyć, że tzw. monovitigni (wina produkowane z jednego szczepu) od jakiegoś czasu ustępują mieszankom typu Czarne z Avoli-Merlot (jak choćby opisywane przeze mnie niedawno bardzo dobre Chiantari), Czerń z Avoli-Syrah lub Avola-Cabernet Sauvignon. Wina te najczęściej są dobrze zbalansowane, a odpowiedni kupaż dwóch (lub większej liczby) szczepów pozwala wyciągnąć z każdego z nich to, co najlepsze.
Główny sycylijski szczep daje wina różniące się między sobą w zależności od siedliska. Przyjęło się, że wina pochodzące z zachodniej części wyspy są bardziej skoncentrowane, nieco bardziej agresywne, niż te, które wyprodukowano na przeciwległym krańcu Sycylii. W części centralnej Nero d’Avola daje najczęściej trunki mocno owocowe, z wyraźnymi nutami czerwonych owoców i czasami przypraw. Do niniejszego testu wybrałem pięć różnych butelek: wszystkie są wyprodukowane w 100% z omawianego szczepu, cztery pozycje są ogólnie dostępne w Polsce, jedna z nich to wino biologiczne.


W kolejności próbowania, zaczynamy od Maree d’Ione (17,99zł, Biedronka). Po chwili oddechu i przelaniu do kieliszka wino ma średnio intensywny, rubinowy kolor. Poza cienkimi i rzadko układającymi się na ściankach łzami, brak innych znaków szczególnych. W nosie da się wyczuć nutę wiśniową, lekko niedojrzałą, ale dosyć żywą; do tego odrobina owoców leśnych gdzieś w tle. W ustach na początku wino jest lekko karmelowe, następnie w natarciu wspomniana wiśnia, tym razem gorzkawa. Maree d’Ione do proste wino, które nie może pochwalić się wieloma aromatami, ale pije się je szybko i łatwo. Biorąc pod uwagę, że nie ma tu wysokiej kwasowości oraz brakuje tanin – wino można pić solo, można też do lekkich potraw;



Drugie wino to Nero d’Avola Andrero (14,99zł), butelka zakupiona w Biedronce o znanych już wszystkim zdolnościach do zwiększania zawartości alkoholu z czasem (!). Na pierwszy rzut oka kolor jest dosyć intensywny, ciemno-czerwony z jaśniejszymi refleksami. W nosie soczysta wiśnia, zdecydowanie bardziej dojrzała i bardziej intensywna niż ta z Maree d’Ione. Usta soczyste, kwasowość na początku niziutka, z czasem daje o sobie znać. Tanin jak na lekarstwo, ale nie są one tu koniecznie pożądane. Gdzieś w tle są też wspomniane we wstępie wpisu przyprawy. Świeże, soczyste i za tę cenę dobre.




Czas zmienić dostawcę – Nero d’Avola Settesoli (26,51zł, Auchan). Wino od wielkiej spółdzielni, produkującej tu i ówdzie butelki w wielkich nakładach. Settesoli ma ciepłą, czerwoną barwę z pomarańczową obwódką. Znad kieliszka unosi się aromat wiśni i świeżej śliwki. Jest też odrobina wanilii, ale wszystko to, chociaż przyjemne, to niezbyt intensywne. Na języku nuty czerwonych owoców i śliwkowa pestka. Do tego odrobina suchych i niezintegrowanych tanin. Kwasowość bardzo niska, niemalże niewyczuwalna.




Czwarta pozycja to wino zakupione w sklepie Weinladen w Berlinie – Nero d’Avola od Cataldo (4,95 Euro, inną butelkę od tego producenta oceniałem już tutaj). Cataldo ma najciemniejszą barwę z wszystkich dotychczas próbowanych win. Potrzebuje ono chwilę czasu na otworzenie się, ale gdy to nastąpi nozdrza uderza śliwka, wanilia, dosyć dobrze wyczuwalna nuta przypraw oraz odrobina alkoholu. Na podniebieniu dojrzała wiśnia i biały pieprz. Dobry balans kwas-słodycz, jest też zauważalna dawka tanin, tym razem gładkich i dobrze wtopionych w całość. Na końcu wyczuwalna pestka wiśniowa.





Ostatni przedstawiciel czystego Nero d’Avola zaproszony do testu to Angel Giorgio&Gianni (29,99zł, Alma). Wino organiczne, a przynajmniej tak mówi etykieta. Oko klarowne, ciemno bordowe z rubinowymi refleksami. Zaskakująco czysty aromat wiśni w nosie, odrobina jagód w tle. Jest też cieniutka nuta waniliowa. W ustach przede wszystkim dojrzała, świeża wiśnia i cynamon. Kwasowość wyższa niż w przypadku poprzednich win, tanin jak na lekarstwo, ale nic nie szkodzi – najlepsze wino testu. Warto czekać na promocję, bo Alma wyprzedaje je często w cenie poniżej 20zł.