Pseudo
relacja ze spotkania z Isabelle Legeron MW na temat win naturalnych
Był 19 października 2014 i właśnie
wróciłem z lotniska Ławica w Poznaniu, gdzie miałem okazję po raz ostatni
(przynajmniej na razie) zobaczyć Isabelle i przekazać jej jeszcze jedną butelkę
mojego wina! Cóż, aby wyjaśnić jak doszło do takiej sytuacji muszę wrócić do
dnia poprzedniego i opisać go skrupulatnie.
O panelu degustacyjnym Wina
Naturalne w poznańskim SPOTcie wiedziałem od dawna, w planach miałem pojawić
się na wieczornej części, a więc otwartym wykładzie i degustacji win
naturalnych. Szczęście mi jednak sprzyjało i dzięki Winicjatywie udało mi się
trafić na trzygodzinną degustację komentowaną przez najważniejszego gościa –
Isabelle Legeron. Posługując się włoską terminologią pasowałem tam come il pugno nell’occhio („jak pięść do
oka”). Producenci, restauratorzy, dziennikarze, właściciele sklepów i wiele
innych osób z branży winiarskiej, a gdzieś w kącie ja – amator w pełnym tego
słowa znaczeniu, domorosły „winorób" i pasjonat kultury włoskiej.
Już po pierwszych słowach Isabelle
wiedziałem, że mimo wszystko trafiłem dobrze, bo już po pierwszych słowach
znalazłem wspólne punkty pomiędzy winami, które produkuję samemu, a winami
naturalnymi. Czym są, a czym zdecydowanie nie są tego typu wina? Jak się je
produkuje? Odpowiedź jest dosyć prosta: są to trunki, które nie zostały
poprawiane w czasie całego procesu produkcyjnego. Nic nie dodano, nic nie ujęto
– po prostu przefermentowany sok z winogron, czyli powrót do tradycji
antycznych. Ważny jest też sposób uprawy winnej latorośli: nie używa się
herbicydów, pestycydów, fungicydów, nawozów i innych.
Isabelle zwróciła uwagę na dwa
przeciwstawne pojęcia: adaptacja rośliny do środowiska vs. adaptacja środowiska
do rośliny. Nawet miejsca na pozór naturalne noszą znamiona ludzkiej
działalności. Z tym właśnie próbuje walczyć Legeron, kładąc oczywiście nacisk
na winny aspekt zagadnienia. Nie będę jednak przedłużał tej opowieści i
streszczał wykładu, bo ważnym elementem (jeśli nie najważniejszym) była
praktyka, a zatem degustacja win naturalnych. W panelu przedstawiono siedem
butelek od siedmiu producentów, a w tym aż sześć pozycji włoskich (nie muszę
chyba mówić, że była to woda na młyn Italianizzato).
Isabelle już po wykładzie. |
Niewątpliwie można wyznaczyć pewną
linię, która będzie stanowiła wspólny kręgosłup dla wszystkich prezentowanych
win (zarówno w część komentowanej, jak i późniejszej). Wina naturalne, nie
będąc poddawanymi filtracji, nie są klarowne. Oczywiście pewne szczepy klarują
się lepiej, inne gorzej i pojawiają się w tej materii różnice między
poszczególnymi rodzajami wina. Każde wino wyprodukowane metodą naturalną oddaje
w stu procentach smak regionu, w którym zostało ono stworzone. Każde wino jest
inne, każde wino ma swoje zalety i… wady. Tak, wina naturalne to nie piękne
damy z wybiegów mody, poprawione i dopieszczone w każdym calu, a zwykłe,
posiadające niewątpliwy urok kobiety, jakie można spotkać na ulicach
(posługując się nieco szowinistyczną metaforą). Wina w kolejności degustowania
to: Sébastien Riffault Sancerre Akméniné 2011 AOC, Camillo Donati Il Mio
Malvasia IGT 2012, Podere Veneri Vecchio Beneventano Bianco IGT Tempo dopo
tempo 2011, Radikon Ribolla 2007, Frank Cornelissen Susucarù 2013 IGT Terre
Siciliane, Cascina ‘Tavijn Ruché di Castagnole Monferrato 2013 DOCG oraz Il
Cancelliere Taurasi DOCG DOP Nero Né 2008.
Bardzo często wina naturalnie nie są do końca klarowne. |
Biorąc pod uwagę, że spróbowałem
ponad dwudziestu win, skupię się na bliższym przedstawieniu jedynie tych, które
zapadły mi głęboko w pamięci i do których chciałbym w przyszłości wrócić. Moją
subiektywną listę otwiera:
Il Mio Malvasia IGT 2012 – jest to wino pomarańczowe (skórki winogron są macerowane
przez długi czas wraz z całą resztą); barwa (jak rodzaj wina wskazuje) w
odcieniach pomarańczowego, bukiet bardzo przypominał mi niefiltrowane cydry
(np. Westons Old Rosie). Na języku
owocowe aromaty melona, brzoskwini oraz jabłka. Po chwili atakują obfite
taniny, które mimo wszystko nie są agresywne, a bardzo aksamitne. (Dostępne u
Naturalistów.)
Radikon Ribolla 2007 – Ribolla to nazwa nie tylko wina, ale także nazwa autochtonicznego
szczepu z regionu Friuli – Wenecja Julijska. Również w tym wypadku mowa o winie
pomarańczowym, charakteryzującym się bursztynową barwą, nieco ciemniejszą niż
Il Mio Malvasia. W bukiecie wyczuwalne dojrzałe jabłko oraz słodka, miodowa
nuta. Taniny od nasmaku do finiszu są równo rozłożone i obecne w każdym
momencie. Nieco pikantny finisz. Szczerze mówiąc zapach bardziej mi się podobał
niż smak, ale wino bez dwóch zdań zasługuje na uwagę. (Dostępne w Winotake.)
Cascina ‘Tavijn Ruché di Castagnole Monferrato 2013 DOCG – moim zdaniem jedna z perełek pakietu. Wino przebywało
w kontakcie ze skórkami przez dwa miesiące. Czerwona barwa nie jest bardzo
intensywna, przy kieliszku obwódka w kolorze pomarańczowym. Wino to stanowiło
dla mnie kwintesencję Piemontu, gdzie zaczęła się moja przygoda z winiarstwem –
wiśnia, czereśnia i cienka nuta pestkowa na finiszu. Lekkie czerwone wino,
które może posłużyć jako pierwszy stopień wtajemniczenia do win naturalnych,
ponieważ jest dosyć łatwe w odbiorze (w pozytywnym znaczeniu!). (Dostępne u
Naturalistów.)
Il Cancelliere Taurasi DOCG DOP Nero Né 2008 – wino zrobione z autochtonicznego szczepu Kampanii –
Aglianico. Owoce pochodzą z krzewów mających od 35 do 45 lat. Skórki są
macerowane przez 30-40 dni (w zależności od roku). Wino to bez zawahania
określam jako najlepsze w degustacji komentowanej. Zawiera się w nim wszystko,
co południowe we Włoszech. Czuć dojrzałe czerwone owoce, a w tle odrobina
wanilii. Nie jest to mocarz z serii Barolo, czy Brunello, ale ma swój potencjał
i czuć w nim siłę. Świetna pozycja! (Dostępne w Moja Italia.)
Najlepsze wino degustacji (żart)... |
W przerwie między wykładem, a
degustacją komentowaną udało mi się porozmawiać z Isabelle i… przekazać jej
małą buteleczkę tegorocznego wina zrobionego przeze mnie. Możesz się jedynie
domyślać, Czytelniku, jaka była moja reakcja, gdy Madame Legeron zaproponowała,
że spróbujemy tego wina wspólnie w późniejszej części spotkania. A teraz
jeszcze spróbuj sobie wyobrazić mój wyraz twarzy, gdy usłyszałem: „the wine is
enjoyable, you did an amazing job". I nic nie szkodzi, że szczep, z
którego robiłem wino to nie vitis vinifera,
co da się zauważyć w smaku. Pod wrażeniem była również Nadia Verrua, autorka
Ruché i Grignolino z Cascina ‘Tavijn, z którą umówiłem się na wymianę kilku
butelek w nadchodzących miesiącach. Tak więc, moi drodzy, rzucam wszystko i
jadę na Sardynię sadzić winorośl.
Już w tym momencie wieczór był dla mnie bardzo udany, ale
degustacja trwała, a ja nie miałem zamiaru spocząć tak szybko. Czas na kilka
perełek (znów subiektywnie) znalezionych podczas wieczornej degustacji otwartej
wśród oferty włoskich producentów (aby kubki smakowe nie zwariowały do końca
musiałem zastosować jakiś filtr i próbowałem jedynie italskich win):
Il Mio Lambrusco IGT 2012 – żywa, intensywnie rubinowa suknia. Wino dosyć twarde i
szorstkie w odbiorze, taniny wyraźnie wybijają się na pierwszy plan. Na posmaku
lekka goryczka z serii migdałowo-pestkowych. Z pewnością nie jest to wino dla
fanów słodkiej, landrynkowej Lambruchy, a raczej dla wytrawnych poszukiwaczy
dobrej jakości Lambrusco przez duże „EL”. (Dostępne u Naturalistów.)
Cascina ‘Tavijn Grignolino d’Asti DOC – zdecydowanie czołówka degustacji, wino zrobione z
autochtonicznego piemonckiego szczepu. Czerwono-łososiowa barwa, w nosie dużo
malin, truskawek i poziomek – wszystko dojrzałe, ale nie przejrzałe. W ustach
podobnie królują owoce, kwasowość utrzymana na wodzy, ale dająca o sobie znać.
(Dostępne u Naturalistów.)
Na zdjęciu Cirò Rosso, ale piłem bianco. |
Cote di Franze Cirò DOP Bianco – faworyt towarzyszki Asi, wino mające złocistą,
bursztynową barwę; pełne aromatów jabłkowo-gruszkowych, które pod różnymi
postaciami pojawiają się i w nozdrzach i na języku. Wyraźnie wyczuwalna
słodycz. W skrócie: delikatne, ułożone wino, które zasmakuje z pewnością wielu
osobom. Poleca Asia, polecam i ja. (Dostępne w Moja Italia.)
MaQuè Rosé IGP –
brzoskwiniowa barwa z bursztynowymi refleksami. Bukiet owocowy – są dojrzałe
brzoskwinie i świeżo zerwane z krzaka poziomki. Mało kwasu, dużo słodyczy. Znów
delikatne wino, żeby nie powiedzieć kobiece.
MaQuè Perricone IGP – czerwona odmiana opisanego wyżej MaQuè. Intensywnie rubinowa suknia.
Główne nuty to wanilia, śliwka, wiśnia. Wino dobre, ale wydaje mi się być dosyć
tendencyjne, którego smak zlewa się z wieloma innymi spróbowanymi winami. Wolę
różowe! (Obydwa wina dostępne w Moja Italia.)
Trójca od Il Cancelliere, która trafia do Polski dzięki Moja Italia! |
Il Cancelliere Campania Aglianico IGT 2012 – młodszy brat degustowanego wcześniej Nero Né. Wino
równie dobre, co poprzednie. Bardzo ciemny śliwkowy kolor. Są owoce leśne, jest
jeżyna i śliwa, wszystko podbite majaczącą gdzieś z tyłu wanilią. Taniny na
dobrym poziomie (nie przeszkadzają, ale też nie odczuwa się ich braku).
Il Cancelliere Gioviano Irpinia Aglianico DOC 2008 – jeszcze jedna świetna pozycja z tej samej winnicy.
Nieco jaśniejsze wino od poprzedniego, nos podobny, ale więcej owocu i mniej
wanilii. Zdecydowanie niższa kwasowość niż w przypadku Aglianico 2012, wino
(nie lubię tego określenia, ale muszę go akurat tu użyć) bardzo pijalne.
Szczerze mówiąc nie wiem, które z trzech win Il Cancelliere bym wybrał –
podeszły mi (i to bardzo) wszystkie. (Wina Il Cancelliere sprowadza Moja Italia.)
Rio Rocca Bianco dell’Emilia IGP – wino powstałe w większości ze szczepu Malvasia,
słomkowa, aksamitna barwa. Kwiatowe i jabłkowe, lekkie i rześkie. Bardzo dobre
wino z wyczuwalną, ale nie dominującą kwasowością. Polecam fanom np. prosecco,
nie zawiodą się. (Dostępne w WINOTAKE.)
Angiolino Maule Sassaia 2013 IGT – wyprodukowane w 95% ze szczepu Garganega. Sassaia ma
suknię w kolorze skórki cytrynowej. Nos to przede wszystkim żółte, egzotyczne
owoce: ananas, mango i cytryna, zapach wydaje się być bardzo słodki, lepki
(miód?). W ustach dojrzała papierówka i owoce obecne już w nosie. Zdecydowanie
wyróżniające się na tle innych win, nietuzinkowy smak. Trzeba go spróbować.
(Dostępne w WINOTAKE.)
"Kupa rdzennych odmian" - hasło przewodnie degustacji! |
No i to by było na tyle. Żałuję, że
nie dałem rady spróbować innych win, ale wszystkiego mieć nie można. Wina
naturalne zdecydowanie mnie uwiodły (po części dzięki samej Isabelle Legeron,
po części jest to zasługa ich smaku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz