____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

piątek, 24 października 2014

Isabelle Legeron i wina naturalne w Poznaniu!

Pseudo relacja ze spotkania z Isabelle Legeron MW na temat win naturalnych


            Był 19 października 2014 i właśnie wróciłem z lotniska Ławica w Poznaniu, gdzie miałem okazję po raz ostatni (przynajmniej na razie) zobaczyć Isabelle i przekazać jej jeszcze jedną butelkę mojego wina! Cóż, aby wyjaśnić jak doszło do takiej sytuacji muszę wrócić do dnia poprzedniego i opisać go skrupulatnie.


            O panelu degustacyjnym Wina Naturalne w poznańskim SPOTcie wiedziałem od dawna, w planach miałem pojawić się na wieczornej części, a więc otwartym wykładzie i degustacji win naturalnych. Szczęście mi jednak sprzyjało i dzięki Winicjatywie udało mi się trafić na trzygodzinną degustację komentowaną przez najważniejszego gościa – Isabelle Legeron. Posługując się włoską terminologią pasowałem tam come il pugno nell’occhio („jak pięść do oka”). Producenci, restauratorzy, dziennikarze, właściciele sklepów i wiele innych osób z branży winiarskiej, a gdzieś w kącie ja – amator w pełnym tego słowa znaczeniu, domorosły „winorób" i pasjonat kultury włoskiej.


            Już po pierwszych słowach Isabelle wiedziałem, że mimo wszystko trafiłem dobrze, bo już po pierwszych słowach znalazłem wspólne punkty pomiędzy winami, które produkuję samemu, a winami naturalnymi. Czym są, a czym zdecydowanie nie są tego typu wina? Jak się je produkuje? Odpowiedź jest dosyć prosta: są to trunki, które nie zostały poprawiane w czasie całego procesu produkcyjnego. Nic nie dodano, nic nie ujęto – po prostu przefermentowany sok z winogron, czyli powrót do tradycji antycznych. Ważny jest też sposób uprawy winnej latorośli: nie używa się herbicydów, pestycydów, fungicydów, nawozów i innych.
            Isabelle zwróciła uwagę na dwa przeciwstawne pojęcia: adaptacja rośliny do środowiska vs. adaptacja środowiska do rośliny. Nawet miejsca na pozór naturalne noszą znamiona ludzkiej działalności. Z tym właśnie próbuje walczyć Legeron, kładąc oczywiście nacisk na winny aspekt zagadnienia. Nie będę jednak przedłużał tej opowieści i streszczał wykładu, bo ważnym elementem (jeśli nie najważniejszym) była praktyka, a zatem degustacja win naturalnych. W panelu przedstawiono siedem butelek od siedmiu producentów, a w tym aż sześć pozycji włoskich (nie muszę chyba mówić, że była to woda na młyn Italianizzato).

Isabelle już po wykładzie.
            Niewątpliwie można wyznaczyć pewną linię, która będzie stanowiła wspólny kręgosłup dla wszystkich prezentowanych win (zarówno w część komentowanej, jak i późniejszej). Wina naturalne, nie będąc poddawanymi filtracji, nie są klarowne. Oczywiście pewne szczepy klarują się lepiej, inne gorzej i pojawiają się w tej materii różnice między poszczególnymi rodzajami wina. Każde wino wyprodukowane metodą naturalną oddaje w stu procentach smak regionu, w którym zostało ono stworzone. Każde wino jest inne, każde wino ma swoje zalety i… wady. Tak, wina naturalne to nie piękne damy z wybiegów mody, poprawione i dopieszczone w każdym calu, a zwykłe, posiadające niewątpliwy urok kobiety, jakie można spotkać na ulicach (posługując się nieco szowinistyczną metaforą). Wina w kolejności degustowania to: Sébastien Riffault Sancerre Akméniné 2011 AOC, Camillo Donati Il Mio Malvasia IGT 2012, Podere Veneri Vecchio Beneventano Bianco IGT Tempo dopo tempo 2011, Radikon Ribolla 2007, Frank Cornelissen Susucarù 2013 IGT Terre Siciliane, Cascina ‘Tavijn Ruché di Castagnole Monferrato 2013 DOCG oraz Il Cancelliere Taurasi DOCG DOP Nero Né 2008.

Bardzo często wina naturalnie nie są do końca klarowne.

            Biorąc pod uwagę, że spróbowałem ponad dwudziestu win, skupię się na bliższym przedstawieniu jedynie tych, które zapadły mi głęboko w pamięci i do których chciałbym w przyszłości wrócić. Moją subiektywną listę otwiera:


Il Mio Malvasia IGT 2012 – jest to wino pomarańczowe (skórki winogron są macerowane przez długi czas wraz z całą resztą); barwa (jak rodzaj wina wskazuje) w odcieniach pomarańczowego, bukiet bardzo przypominał mi niefiltrowane cydry (np. Westons Old Rosie).  Na języku owocowe aromaty melona, brzoskwini oraz jabłka. Po chwili atakują obfite taniny, które mimo wszystko nie są agresywne, a bardzo aksamitne. (Dostępne u Naturalistów.)


Radikon Ribolla 2007 – Ribolla to nazwa nie tylko wina, ale także nazwa autochtonicznego szczepu z regionu Friuli – Wenecja Julijska. Również w tym wypadku mowa o winie pomarańczowym, charakteryzującym się bursztynową barwą, nieco ciemniejszą niż Il Mio Malvasia. W bukiecie wyczuwalne dojrzałe jabłko oraz słodka, miodowa nuta. Taniny od nasmaku do finiszu są równo rozłożone i obecne w każdym momencie. Nieco pikantny finisz. Szczerze mówiąc zapach bardziej mi się podobał niż smak, ale wino bez dwóch zdań zasługuje na uwagę. (Dostępne w Winotake.)


Cascina ‘Tavijn Ruché di Castagnole Monferrato 2013 DOCG – moim zdaniem jedna z perełek pakietu. Wino przebywało w kontakcie ze skórkami przez dwa miesiące. Czerwona barwa nie jest bardzo intensywna, przy kieliszku obwódka w kolorze pomarańczowym. Wino to stanowiło dla mnie kwintesencję Piemontu, gdzie zaczęła się moja przygoda z winiarstwem – wiśnia, czereśnia i cienka nuta pestkowa na finiszu. Lekkie czerwone wino, które może posłużyć jako pierwszy stopień wtajemniczenia do win naturalnych, ponieważ jest dosyć łatwe w odbiorze (w pozytywnym znaczeniu!). (Dostępne u Naturalistów.)


Il Cancelliere Taurasi DOCG DOP Nero Né 2008 – wino zrobione z autochtonicznego szczepu Kampanii – Aglianico. Owoce pochodzą z krzewów mających od 35 do 45 lat. Skórki są macerowane przez 30-40 dni (w zależności od roku). Wino to bez zawahania określam jako najlepsze w degustacji komentowanej. Zawiera się w nim wszystko, co południowe we Włoszech. Czuć dojrzałe czerwone owoce, a w tle odrobina wanilii. Nie jest to mocarz z serii Barolo, czy Brunello, ale ma swój potencjał i czuć w nim siłę. Świetna pozycja! (Dostępne w Moja Italia.)

Najlepsze wino degustacji (żart)...

            W przerwie między wykładem, a degustacją komentowaną udało mi się porozmawiać z Isabelle i… przekazać jej małą buteleczkę tegorocznego wina zrobionego przeze mnie. Możesz się jedynie domyślać, Czytelniku, jaka była moja reakcja, gdy Madame Legeron zaproponowała, że spróbujemy tego wina wspólnie w późniejszej części spotkania. A teraz jeszcze spróbuj sobie wyobrazić mój wyraz twarzy, gdy usłyszałem: „the wine is enjoyable, you did an amazing job". I nic nie szkodzi, że szczep, z którego robiłem wino to nie vitis vinifera, co da się zauważyć w smaku. Pod wrażeniem była również Nadia Verrua, autorka Ruché i Grignolino z Cascina ‘Tavijn, z którą umówiłem się na wymianę kilku butelek w nadchodzących miesiącach. Tak więc, moi drodzy, rzucam wszystko i jadę na Sardynię sadzić winorośl.



Już w tym momencie wieczór był dla mnie bardzo udany, ale degustacja trwała, a ja nie miałem zamiaru spocząć tak szybko. Czas na kilka perełek (znów subiektywnie) znalezionych podczas wieczornej degustacji otwartej wśród oferty włoskich producentów (aby kubki smakowe nie zwariowały do końca musiałem zastosować jakiś filtr i próbowałem jedynie italskich win):


Il Mio Lambrusco IGT 2012 – żywa, intensywnie rubinowa suknia. Wino dosyć twarde i szorstkie w odbiorze, taniny wyraźnie wybijają się na pierwszy plan. Na posmaku lekka goryczka z serii migdałowo-pestkowych. Z pewnością nie jest to wino dla fanów słodkiej, landrynkowej Lambruchy, a raczej dla wytrawnych poszukiwaczy dobrej jakości Lambrusco przez duże „EL”. (Dostępne u Naturalistów.)


Cascina ‘Tavijn Grignolino d’Asti DOC – zdecydowanie czołówka degustacji, wino zrobione z autochtonicznego piemonckiego szczepu. Czerwono-łososiowa barwa, w nosie dużo malin, truskawek i poziomek – wszystko dojrzałe, ale nie przejrzałe. W ustach podobnie królują owoce, kwasowość utrzymana na wodzy, ale dająca o sobie znać. (Dostępne u Naturalistów.)

Na zdjęciu Cirò Rosso, ale piłem bianco.

Cote di Franze Cirò DOP Bianco – faworyt towarzyszki Asi, wino mające złocistą, bursztynową barwę; pełne aromatów jabłkowo-gruszkowych, które pod różnymi postaciami pojawiają się i w nozdrzach i na języku. Wyraźnie wyczuwalna słodycz. W skrócie: delikatne, ułożone wino, które zasmakuje z pewnością wielu osobom. Poleca Asia, polecam i ja. (Dostępne w Moja Italia.)


MaQuè Rosé IGP – brzoskwiniowa barwa z bursztynowymi refleksami. Bukiet owocowy – są dojrzałe brzoskwinie i świeżo zerwane z krzaka poziomki. Mało kwasu, dużo słodyczy. Znów delikatne wino, żeby nie powiedzieć kobiece.
MaQuè Perricone IGP – czerwona odmiana opisanego wyżej MaQuè. Intensywnie rubinowa suknia. Główne nuty to wanilia, śliwka, wiśnia. Wino dobre, ale wydaje mi się być dosyć tendencyjne, którego smak zlewa się z wieloma innymi spróbowanymi winami. Wolę różowe! (Obydwa wina dostępne w Moja Italia.)

Trójca od Il Cancelliere, która trafia do Polski dzięki Moja Italia!

Il Cancelliere Campania Aglianico IGT 2012 – młodszy brat degustowanego wcześniej Nero Né. Wino równie dobre, co poprzednie. Bardzo ciemny śliwkowy kolor. Są owoce leśne, jest jeżyna i śliwa, wszystko podbite majaczącą gdzieś z tyłu wanilią. Taniny na dobrym poziomie (nie przeszkadzają, ale też nie odczuwa się ich braku).
Il Cancelliere Gioviano Irpinia Aglianico DOC 2008 – jeszcze jedna świetna pozycja z tej samej winnicy. Nieco jaśniejsze wino od poprzedniego, nos podobny, ale więcej owocu i mniej wanilii. Zdecydowanie niższa kwasowość niż w przypadku Aglianico 2012, wino (nie lubię tego określenia, ale muszę go akurat tu użyć) bardzo pijalne. Szczerze mówiąc nie wiem, które z trzech win Il Cancelliere bym wybrał – podeszły mi (i to bardzo) wszystkie. (Wina Il Cancelliere sprowadza Moja Italia.)


Rio Rocca Bianco dell’Emilia IGP – wino powstałe w większości ze szczepu Malvasia, słomkowa, aksamitna barwa. Kwiatowe i jabłkowe, lekkie i rześkie. Bardzo dobre wino z wyczuwalną, ale nie dominującą kwasowością. Polecam fanom np. prosecco, nie zawiodą się. (Dostępne w WINOTAKE.)



Angiolino Maule Sassaia 2013 IGT – wyprodukowane w 95% ze szczepu Garganega. Sassaia ma suknię w kolorze skórki cytrynowej. Nos to przede wszystkim żółte, egzotyczne owoce: ananas, mango i cytryna, zapach wydaje się być bardzo słodki, lepki (miód?). W ustach dojrzała papierówka i owoce obecne już w nosie. Zdecydowanie wyróżniające się na tle innych win, nietuzinkowy smak. Trzeba go spróbować. (Dostępne w WINOTAKE.)

"Kupa rdzennych odmian" - hasło przewodnie degustacji!


            No i to by było na tyle. Żałuję, że nie dałem rady spróbować innych win, ale wszystkiego mieć nie można. Wina naturalne zdecydowanie mnie uwiodły (po części dzięki samej Isabelle Legeron, po części jest to zasługa ich smaku). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz