____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

poniedziałek, 27 października 2014

Bąbelki nie tylko z Veneto…

Musujące wina z Italii

Lago Trasimeno w pełnej krasie, czyli miejsce gdzie co roku
w ręce wpada mi ciekawy winiarski okaz.

Gdy kurz opada, a zgliszcza afery taśmowej majaczą gdzieś w odmętach nie-pamięci, wracamy do prosecco. Bo prosecco to trunek szlachetny, chociaż niektórzy twierdzą, że do szampana nie dorasta. Ja się z nimi nie zgadzam i uporczywie bąbelki z Veneto kupuję. Ale żeby nie było monotonnie, to podczas podróży bo Półwyspie Apenińskim zakupiłem również spumante umbryjskie. Rzecz ciekawa i smaczna.


Zacznijmy jednak od niskich tonów, bo od produkowanego na masową skalę Prosecco Maschio Extra Dry. Mając polskie doświadczenia odnośnie win produkowanych hurtowo podszedłem do tejże butelki (a właściwie buteleczki) z dużą dozą nieśmiałości i nieskrywanej  wrogości. Za nieco ponad 4 euracze, we włoskim Carrefour’ze zakupiłem trzy buteleczki po 200ml każda. Przyznam szczerze, że taki format bardzo mi się podoba. Samotny wieczór nie wymagał otwierania butelki standardowej i następnie picia na umór, dopijania następnego dnia odgazowanego wina czy też wylewania go do zlewu.
Maschio zaskoczyło mnie. Zaskoczyło na plus i to bardzo. Nie spodziewałem się fajerwerków po tak tanim winie, produkowanym przez wielkiego producenta. A tu psikus. Zaraz po otwarciu gęsta i długo utrzymująca się pianka. Bąbelki drobne, perliste, delikatne. Schłodzone jest bardzo męskie – kamienne, wapienne, twarde. Jak sama nazwa wskazuje. Po ogrzaniu w dłoniach mięknie, pojawiają się nowe aromaty – słodkie kwiaty, dojrzałe brzoskwinie i morele, na finiszu delikatne migdały (to może właśnie dlatego w reklamówkach telewizyjnych pojawiają się piękne kobiety, zamiast tytułowego „maschio"?). W mojej skali mocne:




Drugą butelką z bąbelkami jest Blanchus od Terre de la Custodia – umbryjskie spumante o jasnożółtej barwie z zielonkawymi refleksami. Niezwykle kwiatowe i zarazem bardzo wytrawne wino. Czuć tu miód lipowy, czuć żółte morele, czuć włoskie wakacje. Zdecydowane, ale też delikatne. Za 9 euro to ja takie rzeczy lubię! Do ostryg, do innych owoców morza, do truskawek! Kupiłem przez przypadek (jak Est!Est!! Est!!! rok temu) nad Lago Trasimeno.
Z piwnicy Terre de la Custodia spróbowałem również Rosso di Montefalco – eleganckie wino, pełne dojrzałych wiśni i śliwek z wybijającą się kwasowością i taninami, które trzymają wszystko w ryzach. Przypomina czterdziestolatka, który wciąż czuje się młodym, ale życie nauczyło go, że niektórych rzeczy się nie robi i należy nie wysuwać się ponad średnią. Taki też jest tu smak – wszystko zgrane, dopasowane, bez gwoździ, które należałoby dobić. Może poleżeć kilka lat, stanie się jeszcze bardziej eleganckie i dystyngowane.


 
Do Włoch nie trzeba wcale jechać jesienią,
aby spróbować świeżych trufli (w oszałamiająco niskich cenach)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz