O
potędze języka nad kieliszkiem Chinon
Ostatnimi czasy bardzo często rozmyślam nad potęgą języka
i nad tym, jaki wpływ wywierają na nas i na otaczającą nas rzeczywistość słowa,
które wypowiadamy. Okazję ku zgłębieniu językowych tajemnic miałem kilka dni
temu, gdy późną porą sączyłem leniwie Chinon Les Barnabés.
Rustykalne czy wiejskie? Oto jest pytanie. Zadałem je
sobie, gdy w ustach miałem kolejną porcję szczerego Cabernet Franc. Dlaczego te
dwa słowa, chociaż w swej istocie odnoszą się do tego samego, odbierane są
przez większość z nas w tak odmienny sposób? Wiejskie może być życie (lub styl
życia), wiejskie mogą być zapachy, wiejski może być też wygląd (chociaż
częściej słyszymy w tym wypadku epitet „wieśniacki”). Pośród wszystkich tych
kolokacji dostrzegamy jednak pewną nutę negatywną. Z jednej strony „wiejskie
życie” to synonim „rajskiego życia” dla mieszczuchów, ale z drugiej strony
chciałoby się mieć takie życie, z wyłączeniem „wiejskich zapachów” i „wiejskiej
mentalności”.
Rustykalny to co innego. Rustykalny niesie ze sobą pewną
klasę, pewien poziom. Jak coś jest rustykalne, to będąc wiejskim, jest
jednocześnie miejskim. Rustykalne mogą być wnętrza, może być rustykalny
charakter tego i owego, mogą też być rustykalne smak i zapach (i powoli
dochodzimy do sedna sprawy!). Aż dziw, że nikomu kto wypowiada to słowo z
podniesioną głową i wyrazem twarzy mówiącym „ja się znam”, nie przyszło na
myśl, że rustykalny to w rzeczy samej wiejski…
Gdyby jednak w notach degustacyjnych pojawiały się
częściej zwroty „wiejski zapach” lub też „ wiejska nuta”, pewne wina byłyby
niemożliwe do sprzedania. Czytając jednak o „rustykalnym charakterze bukietu”
chętniej sięgamy do portfela. Wiedzą o tym osoby zajmujące się marketingiem i chętnie
się do tego uciekają, czego oczywiście nie można im mieć za złe, bo przecież
nikt nie ma wpływu na konotacje, które przypisane są poszczególnym określeniom
przez społeczeństwo.
Moje rozważania podyktowane były smakiem wina, które
trafiło do mojego kieliszka tego wieczora. A znalazło się ono tam za sprawą
tematu dzisiejszych Winnych Wtorków: Cabernet Franc 100%. Czego nie można
powiedzieć o Chinon Les Barnabés to na pewno tego, że jest ono łatwe i
zasmakuje każdemu. Nuty stajenne połączone z innymi zapachami kojarzonymi z
wiejskim obejściem nie są dla każdego i docenią je jedynie niektórzy. W nosie
pojawia się również szczera, dojrzała czarna porzeczka.
W ustach króluje ziemistość i żwirowatość, którym
akompaniują nie do końca oszlifowane taniny. Owoc jest skromny, ale zauważalny
i spełniający swoją rolę. Znów czarna porzeczka i trochę leśnych jeżyn z ich
charakterystyczną kwasowością. W skrócie? Rustykalne. Wiejskie. Koniecznie
szukajcie kulinarnych połączeń, najlepiej z daniami powszechnie kojarzonymi ze
wsią. U mnie świetnie zagrało z roladkami wypełnionymi wędzonym boczkiem i
ogórkiem kiszonym.
Nazwa: Chinon Les Barnabés 2013
Producent: Olga Raffault
Miejsce zakupu: Mielżyński
Cena: 56,80zł
Rodzaj wina: czerwone,
wytrawne
Ocena:
Inni wtorkowicze napisali:
U Blurpppa ciekawostka, Cabernet Franc z Hiszpanii
Pisane winem udowadnia, że na Węgrzech też robią dobre Cabernet Franc
Pisane winem udowadnia, że na Węgrzech też robią dobre Cabernet Franc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz