____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

wtorek, 2 lutego 2016

Winne Wtorki: Rustykalne czy wiejskie?

O potędze języka nad kieliszkiem Chinon


Ostatnimi czasy bardzo często rozmyślam nad potęgą języka i nad tym, jaki wpływ wywierają na nas i na otaczającą nas rzeczywistość słowa, które wypowiadamy. Okazję ku zgłębieniu językowych tajemnic miałem kilka dni temu, gdy późną porą sączyłem leniwie Chinon Les Barnabés.
Rustykalne czy wiejskie? Oto jest pytanie. Zadałem je sobie, gdy w ustach miałem kolejną porcję szczerego Cabernet Franc. Dlaczego te dwa słowa, chociaż w swej istocie odnoszą się do tego samego, odbierane są przez większość z nas w tak odmienny sposób? Wiejskie może być życie (lub styl życia), wiejskie mogą być zapachy, wiejski może być też wygląd (chociaż częściej słyszymy w tym wypadku epitet „wieśniacki”). Pośród wszystkich tych kolokacji dostrzegamy jednak pewną nutę negatywną. Z jednej strony „wiejskie życie” to synonim „rajskiego życia” dla mieszczuchów, ale z drugiej strony chciałoby się mieć takie życie, z wyłączeniem „wiejskich zapachów” i „wiejskiej mentalności”.
Rustykalny to co innego. Rustykalny niesie ze sobą pewną klasę, pewien poziom. Jak coś jest rustykalne, to będąc wiejskim, jest jednocześnie miejskim. Rustykalne mogą być wnętrza, może być rustykalny charakter tego i owego, mogą też być rustykalne smak i zapach (i powoli dochodzimy do sedna sprawy!). Aż dziw, że nikomu kto wypowiada to słowo z podniesioną głową i wyrazem twarzy mówiącym „ja się znam”, nie przyszło na myśl, że rustykalny to w rzeczy samej wiejski…
Gdyby jednak w notach degustacyjnych pojawiały się częściej zwroty „wiejski zapach” lub też „ wiejska nuta”, pewne wina byłyby niemożliwe do sprzedania. Czytając jednak o „rustykalnym charakterze bukietu” chętniej sięgamy do portfela. Wiedzą o tym osoby zajmujące się marketingiem i chętnie się do tego uciekają, czego oczywiście nie można im mieć za złe, bo przecież nikt nie ma wpływu na konotacje, które przypisane są poszczególnym określeniom przez społeczeństwo.
Moje rozważania podyktowane były smakiem wina, które trafiło do mojego kieliszka tego wieczora. A znalazło się ono tam za sprawą tematu dzisiejszych Winnych Wtorków: Cabernet Franc 100%. Czego nie można powiedzieć o Chinon Les Barnabés to na pewno tego, że jest ono łatwe i zasmakuje każdemu. Nuty stajenne połączone z innymi zapachami kojarzonymi z wiejskim obejściem nie są dla każdego i docenią je jedynie niektórzy. W nosie pojawia się również szczera, dojrzała czarna porzeczka.
W ustach króluje ziemistość i żwirowatość, którym akompaniują nie do końca oszlifowane taniny. Owoc jest skromny, ale zauważalny i spełniający swoją rolę. Znów czarna porzeczka i trochę leśnych jeżyn z ich charakterystyczną kwasowością. W skrócie? Rustykalne. Wiejskie. Koniecznie szukajcie kulinarnych połączeń, najlepiej z daniami powszechnie kojarzonymi ze wsią. U mnie świetnie zagrało z roladkami wypełnionymi wędzonym boczkiem i ogórkiem kiszonym.


Nazwa: Chinon Les Barnabés 2013
Producent: Olga Raffault
Miejsce zakupu: Mielżyński
Cena: 56,80zł
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne
Ocena: 




Inni wtorkowicze napisali:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz