____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

poniedziałek, 31 marca 2014

Fallaci wiecznie żywa

Kapelusz cały w czereśniach


            Nazwisko Fallaci znane jest prawie wszystkim, nie tylko italianistom, nie tylko dziennikarzom. Była jedną z największych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych publicystek i pisarek XX wieku. Swoją działalność twórczą rozpoczęła na łamach dziennika il Mattino dell’Italia centrale. Jej kariera rozwijała się w zawrotnym tempie. W krótkim czasie została zatrudniona w tygodniku Epoca (Mondadori), a następnie w L’Europeo. W szczytowej formie pisała dla dzienników znanych na całym świecie. Znana jest jej działalność jako wysłannik wojenny wielu europejskich gazet.
            Jej kariera, jako pisarki, zaczęła się wraz z wydaniem książki Siedem grzechów Holywood (1956). Następne publikacje (Penelopa na wojnie, Niepotrzebna płeć, Kiedy słońce umiera, Insciallah i inne) jedynie potwierdzały jej talent i przynosiły większego rozgłosu.
            Ogromną sławę, a zarazem wielu zwolenników i przeciwników, przyniósł jej moment, w którym napisała i wydała trylogię krytykującą Islam (Wściekłość i duma, Siła rozumu, Wywiad z samą sobą. Apokalipsa). W dwa lata po ostatniej publikacji Fallaci umarła… ale czy na pewno?
            W 2008 roku zostało wydane ostatnie dzieło pisarki, nad którym pracowała jeszcze przed trylogią o Islamie. Kapelusz cały w czereśniach (wł. Un cappello pieno di ciliege) to saga rodzinna, opowiadająca dzieje czterech rodów, od 1773 do 1889 roku. Fallaci pisząc tę książkę prowadziła poszukiwania w archiwach, księgach metrykalnych, spisach katastralnych, rejestrach oraz przechowywanych w rodzinie pamiątkach. Trwało to 10 lat, a pisarka włożyła w to tyle wysiłku, że dzieło nazwała swoim dzieckiem:

„…wszyscy ci dziadkowie, babcie, pradziadkowie, prababcie, prapradziadkowie, prababcie, praszczury i praszczurzyce, krótko mówiąc, wszyscy ci moi rodzice stali się moimi dziećmi. Ponieważ tym razem to ja ich urodziłam, dałam, a raczej przywróciłam im życie, które wcześniej od nich dostałam…”


            Na ponad 800 kartach prześledzimy dzieje rodów Fallaci, Launaro, Cantini i Ferrier. Na tle burzliwej historii Włoch poznamy koleje losów praprzodków Fallaci. Podróż zaczniemy w Toskanii, ale nie zabraknie też innych miejsc... Książki tej nie sposób streścić w kilku zdaniach. Lepiej samemu po nią sięgnąć i się przekonać.


sobota, 29 marca 2014

Montefalco Sagrantino 2009 D.O.C.G.

Recenzja wina z włoskiej oferty Lidla
  

            Czas przesunąć się trochę na południe i spróbować tego, co oferuje nam Umbria. Sagrantino di Montefalco to apelacja nadana w 1979 roku. Wbrew nazwie, produkcja tego wina nie musi odbywać się w Comune di Montefalco. Prawo dopuszcza używanie tej nazwy także w gminach Bevagna, Gualdo Cattaneo, Castel Ritaldi i Giano dell'Umbria (wszystkie w granicach prowincji Perugia).

źródło: wikipedia.org

            Wino to jest produkowane w stu procentach ze szczepu Sagrantino. Zanim trafi do sprzedaży musi dojrzewać przez minimum 30 miesięcy (z czego 12 w beczkach drewnianych). Apelacja ta jest raczej mało znana i słabo dostępna w Polsce, a więc tym bardziej warto spróbować.
            Co nam oferuje testowana butelka? Wino o intensywnie rubinowej barwie z pomarańczowymi akcentami, które na kieliszku zostawia długie łzy. Nos bardzo obiecujący, harmonijna kompozycja wanilii i śliwki. W ustach wino trochę mnie zawiodło, co nie znaczy, że było złe. Znajdujemy tu obfite, ale zaokrąglone taniny. Znów dominują śliwka i wanilia, z tym, że owoc w ustach zdecydowanie gra pierwsze skrzypce. Na początku wydawało się mocno wytrawne; potrzebuje około godziny na dotlenienie i “otwarcie się”.
            Ogólne rzecz ujmując: wino bardzo dobre, ale na takim poziomie znajdziemy inne o połowę tańsze (np. Morellino di Scansano za 22zł). Idealnie podkreśli dania z dziczyzny, czy czerwonego mięsa. Dobrze też powinno współgrać z wyrazistymi serami dojrzewającymi.
   


Nazwa: Montefalco Sagrantino 2009 D. O. C. G.
Producent: Torrito del Falco (V. S. srl)
Miejsce zakupu: Lidl
Cena: 39,99zł
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne
Ocena: 


czwartek, 27 marca 2014

Metr od Świętości

Wspomnienia fotografa Jana Pawła II już od jutra  na antenie TVP 1

źródło: http://tbagroup.pl/wp-content/uploads/2013/08/MG_3895.jpg

            Miała być recenzja włoskiego wina, ale pojawiła się pewna rzecz, o której należałoby kilka słów powiedzieć. Dziś, na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, miało miejsce spotkanie z reżyserem i producentem serialu o Janie Pawle II pt.: “Metr od Świętości” – p. Przemysławem Häuserem.
            Film ten to trzydzieści odcinków, trwających pięć minut każdy. Będzie on emitowany od jutra na antenie TVP 1 przez kolejny miesiąc, poprzedzając w ten sposób kanonizację bł. Jana Pawła II. Codzienne przed Teleexpressem będziemy mieli możliwość zobaczyć Arturo Mariego – oficjalnego fotografa naszego papieża (a także jego poprzedników i następcy), który opowie historię z życia Karola Wojtyły, jako następcy Św. Piotra.
            Wydarzenie to dotyczy mnie bezpośrednio, gdyż wraz z trójką znajomych dostąpiliśmy zaszczytu tłumaczenia słów Arturo. Wnieśliśmy do filmu coś od siebie, zdobyliśmy nowe doświadczenia, ale przede wszystkim przeżyliśmy niezwykłą przygodę i przez chwilę poczuliśmy się, jakby Jan Paweł II był znów wśród nas.

            Dziękuję firmie TBA, panu Przemysławowi, panu mgr. Wojciechowi Wyszogrodzkiemu oraz innym tłumaczom – Barbarze Warczyńskiej, Wandzie Woźniak i Pawłowi Binkowi za możliwość współtworzenia tej produkcji.


środa, 26 marca 2014

Insalata con pera e gorgonzola

Sałatka z gruszką i gorgonzolą


        Słowem wstępu: sałatki we Włoszech to osobny temat. Nie stanowią one dodatku do posiłku, a jedno z dań głównych. Właśnie przez to, sałatki w Italii muszą być doskonałe i zazwyczaj składają się nie tylko z warzyw.
       Zbliża się wiosna, pogoda za oknem z każdym dniem piękniejsza, więc i tutaj coś wiosennego. Przepis ten jest bardzo prosty, składają się nań składniki powszechnie dostępne w Polsce.

Składniki na 1 porcję:
·         Pół gruszki
·         50g gorgonzoli (piccante lub dolce)
·         4-5 orzechów włoskich
·         rucola
·         miód
·         oliwa z peperoncino
·         sok z cytryny


Biorąc pod uwagę, że aktualnie trudno będzie znaleźć dojrzałe gruszki, twarde owoce należy zostawić w ciemnym i ciepłym miejscu na 4-5 dni. Po tym czasie będą słodkie i miękkie. Gruszkę należy umyć, przekroić na pół, a następnie na listki. Można też ją obrać, ale nie jest to konieczne.
Gorgonzola, do wyboru dolce (dojrzewająca krócej, przez co smak jest słodszy) lub piccante (dłużej dojrzewająca, zanim trafi do sprzedaży nabiera pikantnego posmaku), musi być pokrojona w cienkie paski. Nóż można posmarować oliwą, by ser nie przyklejał się do niego.


Na talerzu układamy rucolę, następnie pokrojoną w listki gruszkę. Dodajemy gorgonzolę i pokruszone orzechy włoskie. Sos do sałatki to dwie łyżeczki oliwy z peperoncino, łyżeczka miodu i dwie łyżeczki soku z cytryny. Takie połączenie sprawi, że najpierw poczujemy słodycz miodu, następnie kwaśny smak cytryny, a w końcu na języku pozostanie pikantny smak peperoncino. Miód musi być płynny, by dobrze połączył się z innymi składnikami.
Sałatka jest właściwie gotowa, można ją też zrobić o wiele prościej: pokroić wszystkie składniki w kostkę i wymieszać, ale jeśli podajemy ją gościom to zdecydowanie lepiej wykorzystać sposób opisany wcześniej.


a) Połączenie gorgonzola-orzech włoski jest powszechne w kuchni włoskiej, nie tylko w sałatkach. Można je wykorzystać przy robieniu pizzy, czy przygotowywaniu dania na bazie mięsa.
b) Ponieważ ludzie dzielą się na tych, którzy lubią gorgonzolę i na tych, którzy jej nienawidzą, przepis można zmodyfikować. Zamiast gorgonzoli można użyć listków parmezanu.
c) Sałatkę można podać też w innej wersji: zamiast kroić gorgonzolę, należy ją rozpuścić na patelni z nieprzywierającą powłoką, a następnie polać nią resztę składników.

poniedziałek, 24 marca 2014

Barbera Frizzante D. O. C. Gennari

Recenzja wina od braci Gennari


            Nie ma co się łudzić, właściwie każde wino na sklepowych półkach zawiera pewną ilość związków chemicznych. Mają one na celu stabilizację wina (siarczyny), poprawienie smaku (związki kredowe), czy koloru (barwniki). Dobre wino charakteryzuje się brakiem dwóch ostatnich i możliwe najmniejszą ilością siarczynów. Bo dobre wino jest robione z winogron o odpowiednich parametrach, dzięki czemu nie ma potrzeby wzbogacania, czy poprawiania natury.


            Winnica Fratelli Gennari, która znajduje się pod Piacenzą, może pochwalić się tym, że siarczynów w ich produktach jest jak na lekarstwo. Dzięki temu bukiet jest niezaburzony, taki jak natura dała. Na polskim rynku od jakiegoś czasu pojawiają się butelki od Gennari. Plusem jest fakt, że główną gałęzią ich działalności są frizzante (musujące), których wciąż u nas mało. Produkują, przede wszystkim, wina półwytrawne i półsłodkie, lekkie i rześkie.
          Musująca Barbera od Gennari charakteryzuje się rubinowym kolorem. Owocowy nos i takie też usta. Zdecydowanie wiśnia i trochę innych czerwonych owoców. Lekkie i przyjemne wino, w sam raz na cieplejsze dni, zwłaszcza do makaronów świetnie będzie pasować. Musuje tak, jak trzeba - nie za dużo, nie za mało. Tanin dość mało. Trochę przypomina Bonardę, której próbowałem jakiś czas temu (z tym, że tamto wino było półsłodkie). Generalnie całkiem udane i przyjemne wino, do makaronu, do kurczaka albo solo, na wiosenno-letni okres jak znalazł.
  


Wino do degustacji otrzymałem od Gennari. W najbliższych czwartek i piątek od godziny 14:30, w sklepie Alkohole Świata na ul. Taczaka, odbędzie się degustacja win od tego producenta.


Nazwa: Barbera Frizzante D. O. C.
Producent: Fratelli Gennari
Miejsce zakupu: wina Gennari dostępne są w sklepie Alkohole Świata na ul. Taczaka w Poznaniu, w sklepie Świat Win na ul. Poznańskiej w Poznaniu oraz na www.wineandtravel.pl
Cena: 30-35zł
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne, musujące
Ocena: 


sobota, 22 marca 2014

Wino bezalkoholowe to nadal wino?

Jakie są wady i zalety win bez alkoholu

źródło: http://isopixel.net/wp-content/uploads/2012/08/copa-de-vino.jpeg

          Powyższy tytuł nie dotyczy naukowej rzeczywistości z laboratoriów, a półek sklepowych. Wina bezalkoholowe są dostępne w sprzedaży, także w Polsce. Pomimo, że jest to produkty niszowy, zyskuje zwolenników. Jak powstaje, jakie są wady i zalety takiego wina? Dla kogo jest to dobry wybór, a komu lepiej pozostać przy tradycyjnej wersji z procentami?
        Aby otrzymać wino bezalkoholowe (właściwie nie bezalkoholowe, a o obniżonej zawartości alkoholu, jak np. powszechnie dostępne piwa) istnieją dwie metody. Pierwsza, znana od dawna i stosowana czasami przy domowym wyrobie wina, polega na zamrożeniu trunku.
        Metoda ta bazuje na różnicy w temperaturach zamarzania alkoholu i wody. W pewnej temperaturze alkohol jest jeszcze w stanie skupienia ciekłym, woda natomiast zamienia się lód, tworząc „kaszkę”. Ta z kolei zbierana jest z powierzchni zamarzającego trunku, tym samym zwiększa się zawartość etanolu i aromatów w winie. W domowych warunkach proces ten wykorzystywany jest, by wzmocnić wino lub zrobić je bardziej aromatycznym. Przy wytwarzaniu wina o obniżonej zawartości alkoholu, proces przebiega podobnie, z tym, że to etanol, który pozostaje w stanie ciekłym, jest elementem niepożądanym.
            Proces ten nie jest wykorzystywany na większą skalę. Nie produkuje się win bezalkoholowych w ten sposób, gdyż jego struktura zostaje zmieniona podczas zamarzania. Co więcej, bukiet wina zostaje zaburzony – wyraźniejsze stają się nie tylko nuty przyjemne i wzbogacające trunek, ale także te, które uwypuklają jego wady.
      Druga metoda, według naukowców przełomowa, to Spinning Cone Column. Technologia ta jest również wykorzystywana przy produkcji kawy rozpuszczalnej. Kolumna z wirującymi stożkami wykorzystuje siłę odśrodkową do oddzielenia alkoholu, aromatów i wody. Zebrane i skroplone aromaty, po zakończonym procesie, zostają połączone ponownie z wodą. Proces ten trwa zaledwie kilkanaście sekund, przebiega w temperaturze nie wyższej niż 30 stopni Celsjusza. Zwolennicy podkreślają, że struktura wina nie zostaje naruszona, a wszystko, co najlepsze – to znaczy aromaty - wracają do niego w nienaruszonej formie.
            Przeciwnicy tej metody i samej idei produkowania wina bezalkoholowego wytykają, że do takiego produktu należy dodawać środki konserwujące (np. E202 – sorbat potasowy, E211 – benzoesan sodu), antyoksydanty (kwas cytrynowy) i stabilizatory (fosfolipidy amonu). Ponadto pojawiają się obiekcje natury ekonomicznej, politycznej czy kulturowej:

a)      Wino bezalkoholowe może zaburzyć równowagę rynkową
b)      Wino, jako produkt naturalny, zawiera alkohol
c)      Wino z definicji jest napojem alkoholowym

Pierwsze stwierdzenie ma sens, ale biorąc pod uwagę kraje Islamu, nie jest już takie logiczne. Eksport wina bezalkoholowego do takich państw może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Wino, to taki produkt naturalny, jak dżem – gdyby ludzie nie zaczęli przetwarzać owoców i poddawać ich procesowi fermentacji, figę a nie wino byśmy dzisiaj pili. Tak więc, argument o „naturalności alkoholu w winie” wydaje mi się mocno naciągany.
Ostatnie stwierdzenie jest natury purystycznej. I z nim się zgodzę. Wino bez alkoholu nie jest dla mnie winem. Dla włoskiego prawa również. We Włoszech takiego produktu nie wolno nazywać winem, a jedynie „napojem bezalkoholowym na bazie moszczu winogronowego poddanego procesowi fermentacji, a następnie dealkoholizacji”. Utrudniona jest też reklama wina bezalkoholowego w obawie przed naruszeniem „równowagi rynkowej”.
            Komu można polecić takie wino? Odpowiedź jest chyba jasna. Poza wymienionymi wcześniej wyznawcami Islamu, również kobietom w ciąży, kierowcom i osobom, które ze względu na dietę nie mogą spożywać alkoholu. Jeśli mowa o kierowcach, tu bym się sprzeczał, czy dotyczy to wszystkich państw. Wszak we Włoszech, po lampce wina do obiadu, można spokojnie prowadzić, tak więc należy zawęzić to stwierdzenie do takich krajów, jak np. Polska.
            Na zakończenie i podsumowanie: chyba największym problemem jest konflikt na linii tradycjonalizm – innowacja. Ciężko go rozstrzygnąć jednoznacznie, ja jednak zostaję przy tradycyjnym winie z procentami. Nie dla samych procentów, rzecz jasna, a dlatego, że alkohol ma swój smak i niewątpliwie daje coś od siebie dla wina.
            Teraz tylko czekać na wino bezalkoholowe zawierające ekstrakt o smaku etanolu…


czwartek, 20 marca 2014

Forte Elerone Rosso della Puglia I. G. T.

 Ocena włoskiego wina z Biedronki


Czy jest możliwe posmakować Puglii w Trentino? Tak, a dzięki Biedronce jest to możliwe również u nas. Wśród wielu butelek z Festiwalu Win Hiszpańskich znajdziemy włoską pozycję, która do dyskontu zawitała już jakiś czas temu – Rosso della Puglia I. G. T.

źródło: wikipedia.org

Dlaczego mowa o Puglii w Trentino? Bo wino to jest produkowane przez Provinco Italia, które ma swoją siedzibę w Rovereto, na północy regionu Trentino-Alto Adige (pl. Trydent Górna Adyga).
Rosso della Puglia ma brata – Rosso delle Venezie. Obie pozycje są przedstawicielami linii Forte Elerone. Wariantu weneckiego nie widziałem (jak na razie) w Biedronce, a szkoda. Patrząc na inne wina produkcji Provinco Italia, ma się wrażenie, że dbałość o wygląd jest tutaj na równi z dbałością o jakość. Ładne butelki i ładne etykiety.
A co na to smak? Mamy tu mieszankę trzech szczepów: Primitivo, Aglianico, Negroamaro. Połączenie tych gron daje nam głębokie, dość ciężkie, ale świetnie zbalansowane wino. Nos beczkowo-owocowy, wyraźne nuty wanilii. Kolor intensywnie rubinowy, świetnie się prezentuje w kieliszku!
W ustach owoce, którym towarzyszą charakterystyczne nuty powstałe podczas leżakowania w  beczce – wanilia i delikatna nuta czekolady. Poza tym wyczuwalne smaki ziołowo-przyprawowe. Obfite taniny, które nadają winu charakter. Świetna pozycja, cena za to, co otrzymujemy w tej butelce jest wysoce za niska. Dobre do czerwonego mięsa, a i solo gładko wchodzi. No i na prezent się nada.
  


Nazwa: Forte Elerone Rosso della Puglia I. G. T.
Producent: Provinco Italia
Miejsce zakupu: Biedronka
Cena: 24,99zł
Rodzaj wina: czerwone, półwytrawne
Ocena: 


wtorek, 18 marca 2014

Ravioli ricotta e spinaci

Włoskie pierożki z serem ricotta i szpinakiem




            Ravioli to małe pierożki robione w całych Włoszech. Pomimo, że wielu osobom kojarzą się one jedynie z Italią, to były obecne już wcześniej w Chinach, Japonii, czy Tajlandii. Także w Europie są powszechne pod różnymi postaciami.
            Jeśli chodzi o Bel Paese, trudno określić z którego regionu i jakiego czasu dokładnie pochodzą. Wiadomo że są wytwarzane, między innymi, w Toskanii, Piemoncie, czy Ligurii. Jedne w pierwszych wzmianek odnośnie tego dania znajdujemy w „Dekameronie” autorstwa Giovanniego Boccaccia:

...niuna altra cosa facevano che far maccheroni e raviuoli e cuocergli...”
(“...nie robili nic innego poza makaronami, ravioli i gotowaniem ich...”)

            Dzisiaj ravioli występują w różnych kształtach (zazwyczaj kwadraty, kółka lub trójkąty) wypełnione najróżniejszymi nadzieniami (szpinak i ricotta, dynia, szynka, czekolada…). Najstarszy znaleziony przepisy (datowany na lata 1070-1202, pochodzący z terytorium dzisiejszej prowincji Alessandria w Piemoncie) nakazuje przygotować farsz składający się z mięsa wieprzowego, wołowego, kiełbasy, jajek, majeranku, parmezanu, cykorii i ogórecznika.
            Jedynym elementem, który nie ulega zmianie przy tak wielu wariantach tego dania, jest ciasto. Najprościej mówiąc jest to pasta fresca. Przygotowuje się je zaledwie z trzech składników: mąka, jajka, sól. Istnieją przepisy z dodatkiem wody, czy oliwy, ale według mnie najlepszy, i najłatwiejszy zarazem, jest oryginalny. Czas przejść do rzeczy. Poniżej zamieszczam listę składników na około 40 pierożków.

Pasta fresca:
·         250g mąki („00” z pszenicy durum)
·         4 średnie jajka
·         Pół łyżeczki soli

Farsz:
·         250g świeżego szpinaku
·         125g sera ricotta
·         50g tartego sera Grana Padano
·         2 średnie ząbki czosnku
·         Sól
·         Pieprz
·         Gałka muszkatołowa

Mąkę wsypujemy do miski, wbijamy jajka i dodajemy pół łyżeczki soli. Całość należy wyrabiać aż do uzyskania jednolitej, dosyć zwartej masy. Gdy uzyskamy taki stan, a ciasto nie będzie się przyklejało do rąk, musimy zostawić je na 30-60 minut, by odpoczęło. Po tym czasie łatwiej będzie je rozwałkować i wyrabiać pierożki.


Podczas oczekiwania można zabrać się za przygotowanie farszu. W garnku z nieprzywierającą powłoką należy podsmażyć na oliwie z oliwek pokrojony w kostkę czosnek. Wystarczy jedynie, by się zeszklił. Następnie należy dodać umyty i dobrze odsączony szpinak. Całość pozostawiamy na ogniu tak długo, aż szpinak nie zmięknie i nie odparuje większość wody (ważne jest to, by zostało jej możliwie jak najmniej).


Tak przygotowaną bazę do farszu należy odstawić do wystudzenia, a kolejno rozdrobnić przy użyciu blendera. Kolejnym krokiem jest dodanie startego sera Grana Padano i ricotty oraz doprawienie solą, pieprzem i gałką muszkatołową.


Przyszedł czas na wyrabianie ravioli. Ciasto dzielimy na porcje, następnie z każdą postępujemy w ten sam sposób. Należy uzyskać maksymalnie cienką warstwę ciasta, tj. 1-2mm grubości. Wyznaczamy linię przez środek i wzdłuż niej układamy łyżeczką farsz. Wykładamy małe porcje szpinaku z ricottą na połowie ciasta, przykrywamy je drugą połową i za pomocą kółka do wycinania makaronu dzielimy na pojedyncze pierożki. Równie dobrze można użyć zwykłego kółka do krojenia pizzy lub noża.


Gotowe ravioli można natychmiast gotować w osolonej wodzie przez 5-6 minut. Podaje się je z najróżniejszymi sosami, w zależności od rodzaju farszu, jakiego użyliśmy. Dobrze też smakują z masłem/oliwą smakową, posypane parmezanem lub świeżą szałwią.


·         Ciasto, którego użyliśmy, służy również do wyrabiania makaronu. W tym wypadku postępujemy tak samo, jak zostało to opisane powyżej (tj. rozwałkujemy ciasto bardzo cienko), następnie kroimy lub przy pomocy maszynki do makaronu uzyskujemy pożądany wzór.

·         Makaron można gotować natychmiast po wyrobieniu lub zostawić na 1-2 dni, np. na ruszcie z piekarnika, by wysechł. Tak uzyskana pasta fresca, przechowywana w suchym miejscu, zawinięta w papier kuchenny lub lnianą ściereczkę, nadaje się do spożycia przez około miesiąc.

niedziela, 16 marca 2014

Chianti Montalbano 2012 D.O.C.G.

Recenzja wina z włoskiej winnicy Lidla
  

Po pierwszym (raczej nieudanym) winnym wypadzie do położonego na północy Włoch Piemontu nadszedł czas na coś, co kojarzy się wszystkim z Włochami, a mianowicie na Toskanię. W tym słonecznym regionie produkuje się świetne wina znane na całym świecie oraz mnóstwo jednie trochę gorszych „supertoskanów”.

źródło: wikipedia.org

Producent ocenianego wina – Casato dei Medici Riccardi – gra główne skrzypce we włoskiej ofercie Lidla. Znajdziemy i wina za 55zł, i tańsze, jak nasze Chianti Montalbano 2012 D. O. C. G. Piłem już Morellino di Scansano od Medyków z Toskanii i było bardzo dobre, więc mam ochotę i nadzieję na więcej takich.
Wino, którego próbowałem, w Polsce znane jest pod wieloma nazwami. Począwszy od „szanti”, przez „chanti” a na jedynym poprawnym „chianti” kończąc. Tak, poprawna nazwa tego wina brzmi [‘kjanti]. Wyjaśniwszy tę drobną nieścisłość, możemy przejść do oceny.
Wino ma żywy, purpurowy kolor, zapach całkiem przyjemny – czuć dużo czerwonych owoców i nuty przyprawowe. W ustach to samo, czyli dominująca wiśnia (może z odrobiną czereśni) przy akompaniamencie przypraw. Do tego delikatna, ale wyczuwalna nuta fiołka. Żywe i energiczne, bez głębi, ale w tym wypadku nie jest to dużym minusem. Świetna pozycja na co dzień, do dobrze doprawionego makaronu lub dań na bazie czerwonego mięsa. No i ta cena, nic tylko kupować.




Nazwa: Chianti Montalbano 2012 D.O.C.G
Producent: Casato dei Medici Riccardi
Miejsce zakupu: Lidl
Cena: 19,99zł
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne
Ocena: 


piątek, 14 marca 2014

Olio d'oliva al gusto di...

Oliwa z oliwek aromatyzowana



Aromatyzowana oliwa z oliwek to produkt mający wiele zastosowań w kuchni (nie tylko włoskiej). Od świeżej bagietki polanej taką oliwą, a na pieczeniach, czy pizzy kończąc. Podstawowe trzy rodzaje są powszechnie znane, są to: peperoncino, zioła, czosnek. Mało kto jednak wie, że oliwę z oliwek można aromatyzować praktycznie wszystkim, wybór jest ograniczony tylko przez wyobraźnię i zasoby półek sklepowych.
Przykładowe smaki oliwy aromatyzowanej i ich zastosowanie podaję poniżej:

       ·        Oliwa z peperoncino – makarony, pizza, duszone mięsa. Świetnie smakują podsmażone na takiej oliwie krewetki, czy inne owoce morza.
       ·         Oliwa z czosnkiem – j.w.
       ·         Oliwa z ziołami (rozmaryn, bazylia, tymianek) – j.w.
       ·         Oliwa z szafranem – jako dodatek do zup
       ·         Oliwa z nasionami kopru – pieczenie, smażenie, dodatek do zup
       ·         Oliwa z truflami – makaron, pieczone/duszone mięso
       ·         Oliwa z sepią – przede wszystkim makarony
       ·         Oliwa z cytryną i kolendrą (ewentualnie cynamonem) – jako dodatek do sałatek
       ·         Oliwa z jałowcem, liściem, laurowym, gorczycą, pieprzem ziarnistym – do dań typowo polskich


Istnieją dwie metody wytwarzania oliwy aromatyzowanej. Maceracja na ciepło, która polega na długim podgrzewaniu oliwy z dodatkami na małym ogniu. Po wystudzeniu i odcedzeniu dodatków na sitku oliwę można przelać do szklanej butelki i przechowywać. Plusem tej metody jest czas – ekstrakt z dodatków przechodzi do oliwy w czasie gotowania. Jest też gwarancja, że wysoka temperatura ubije wszelkie niepożądane „żyjątka”. Minusy to mniejsza ekstraktywność oraz utrata części dobroczynnych właściwości oliwy z oliwek.


Maceracja na zimno – według mnie o wiele lepsza metoda, gdyż nie zostaje zmieniony skład oliwy oraz ma ona bardziej wyrazisty smak. Metoda ta polega na zalaniu oliwą wybranych dodatków i przechowywaniu przez dłuższy czas (najlepiej powyżej miesiąca). Przy tej metodzie należy używać jedynie suszonych produktów, gdyż przy długim przechowywaniu oliwa może się zepsuć (ryzyko wystąpienia pleśni lub nawet jadu kiełbasianego).


Po tym wyczerpującym wstępie można się zabrać do przygotowania samej oliwy. Butelki należy dokładnie wymyć i wysuszyć, korki przed użyciem wyparzyć we wrzątku. Jeśli chodzi o dodatki to zioła suszymy, peperoncino musimy wypestkować i także wysuszyć. Czosnek można używać zarówno suszony, jak i świeży. Ja zrobiłem pół na pół. Skórkę z cytryny należy obrać i następnie również wysuszyć. Trzeba przy tym pamiętać, by zebrać jedynie żółtą część, gdyż albedo (biała część) daje gorzki posmak.
Po wysuszeniu wkładamy wszystko do butelek w ilościach i połączeniach, jakie nam pasują. Zrobiłem w sumie sześć butelek: peperoncino, peperoncino-czosnek, tymianek-czosnek, rozmaryn, cytryna-bazylia, czosnek.


Następnie wlewamy oliwę i korkujemy (lub zakręcamy, w zależności od butelek). Tak przygotowana oliwa po około 2-3 tygodniach ma już wyrazisty smak, ale najlepiej poczekać miesiąc lub dłużej. Oliwę przechowujemy w ciemnym i suchym miejscu, najlepiej w temperaturze pokojowej.
Słowem zakończenia… po co to wszystko, skoro w każdym sklepie można dziś kupić taką oliwę? Odpowiedź jest prosta: taniej, smaczniej, zdrowiej i sami wybieramy połączenia dodatków. Cena zrobienia oliwy aromatyzowanej to zazwyczaj 50% ceny sklepowej, zawiera ona więcej dodatków, a więc jest też bardziej ekstraktywna i nie musimy jej używać dużo (starczy na dłużej!). Ponadto wiemy, co wkładamy do środka i sami wybieramy jaką oliwę robimy, w zależności od potrzeb.