____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

niedziela, 31 maja 2015

Che cosa bolle in pentola… – maj 2015

Comiesięczny przegląd włoskich internetów


To już szósta odsłona rubryki Che cosa bolle in pentola. Maj był dla mnie miesiącem wyjątkowo intensywnym, przez co nie miałem czasu codziennie śledzić włoskich doniesień medialnych. Tak czy inaczej – kilka ciekawych artykułów wpadło mi w ręce i nie przedłużając już, przechodzę do sedna.

źródło: www.calciogazzetta.it

Rzadko piszę na Italianizzato o piłce nożnej. Doniesienia sportowe śledzę wyrywkowo, ale oczywiście najważniejsze wydarzenia nie uciekają mojej uwadze. Tak stało się i tym razem – na początku maja Juventus zdobył czwarte z rzędu mistrzostwo Włoch (gratulacje dla turyńczyków powędrowały nawet ze strony premiera Italii). Drużyna z Turynu w tym miesiącu zmierzyła się również madryckim Realem. Mecz zakończony remisem 1:1 zagwarantował Juve awans do finału Champions League (po raz pierwszy od dwunastu lat). Na początku czerwca drużyna podejmie Barcelonę na stadionie w Berlinie, pozostaje trzymać kciuki za bianconeri.
Pozwolę sobie pozostać w temacie sportu jeszcze na moment. Nie mam zamiaru jednak opisywać kolejnych zwycięstw włoskich drużyn, a wręcz przeciwnie – w ubiegłym miesiącu we Włoszech doszło do wielu aresztowań w sprawie kolejnej afery łapówkarskiej. Na celowniku prokuratury znaleźli się działacze związani z piłką nożną (serie B), a także ci związani z tenisem i koszykówką. Wśród akt spraw przewija się nader często nazwa kalabryjskiej organizacji kryminalnej ‘Ndrangheta.
W zeszłym miesiącu opisywałem włoskie nadzieje na palmę w Cannes. Niestety nagroda nie trafiła ani w ręce Morettiego, ani też w ręce Garrone. Nawet „Giovinezza”, ostatnie dzieło Paolo Sorrentino, nie powalczyło o swoje…

źródło: www.corriere.it

Nie znaczy to jednak, że włoska kinematografia ma się źle. Włoskie media w maju okrążyła wiadomość o niecodziennym filmie wyprodukowanym na terytorium włoskim, a dokładniej na Sardynii, za jedyne… 2000 Euro. Western „Quella sporca sacca nera” stał się hitem w Los Angeles, a jego twórca zgarnął tam aż 6 nagród. Czyżby gatunek spaghetti western odradzał się wraz z nowym pokoleniem twórców? Czas pokaże.

źródło: www.lifegate.it

Zostawiam włoskie wzloty i upadki, a przechodzę do ciekawostek. Włoska stolica już niebawem będzie mogła pochwalić się najdłuższą miejską trasą rowerową na świecie. Droga będzie miała długość 44km i przebiegać będzie w pobliżu największych rzymskich atrakcji (między innymi Via Appia, Koloseum, Circo Massimo i Bazylika św. Piotra). Głównym celem, który przyświecał pomysłodawcom, było stworzenie bezpiecznej trasy rowerowej, mogącej konkurować ze środkami komunikacji miejskiej. Niewątpliwie jednak skorzystają na tym w dużej mierze turyści odwiedzający Wieczne Miasto. To kto wybiera się do Rzymu na rowerowe zwiedzanie?

źródło: www.barcelonabetweencellars.com

Tradycyjnie już wyłapałem z włoskiej sieci kilka artykułów o tematyce winiarskiej. Portal VinoWay opublikował w maju tekst na temat produkcji win bez dodatku siarczynów. Ile to razy spotykałem się z tezą, że „wina z siarczynami są złe i nie powinno się ich kupować” (efekt polityki UE i tego, że chłopcem do bicia stały się osławione już związki siarki). Co więcej, usłyszałem kiedyś, że wina bez siarczynów nie powodują w ogóle kaca. Konia z rzędem temu, kto jest mi to w stanie udowodnić. Aby zrozumieć lepiej o co chodzi w produkcji wina bez siarczynów, odsyłam do artykułu na wspomnianym portalu.
Chciałem płynnie przejść do kolejnego tematu, ale stwierdzam, że będzie to raczej trudne. Ostatecznie po prostu zacytuję autora artykułu, o którym piszę: „Sycylia to Fukushima Włoch”. Portal Panorama.it opublikował tekst na temat największej włoskiej wyspy. Ukazano w nim odartą ze złudzeń rzeczywistość południa: Sycylia to klęska historii. Życie na wyspie jest trudne i pełne absurdów, mafia wciąż trzyma w garści lokalnych polityków, a biznesmeni to członkowie organizacji kryminalnych. Poza kilkoma wielkimi ośrodkami miejskimi, życie na Sycylii jest niezwykle trudne. Mieszkańcy wyspy wciąż pozostają daleko w tyle za resztą południa, nie wspominając już o północnych regionach Włoch. Zainteresowanych odsyłam do tekstu „La Sicilia come fallimento della Storia”.
Na sam koniec ciekawa synteza polskich wyborów włoskim okiem. Na profilu Italianizzato na portalu facebook opublikowałem już odnośniki do relacji dwóch największych włoskich dzienników na ten temat (La Repubblica oraz Corriere della Sera). Tym razem prezentuję artykuł, który analizuje dogłębnie wyniki wyborów i w pewnym sensie ukazuje włoskiemu czytelnikowi specyfikę polskiej polityki.


czwartek, 28 maja 2015

Dni Kultury Włoskiej 2015 - degustacja w poznańskim Foodwine

Winiarska Italia w ramach Dni Kultury Włoskiej 2015


W dniach 18-21 maja po raz pierwszy od kilku (jeśli nie kilkunastu) lat na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu odbyły się dni poświęcone kulturze Włoch. Całą imprezę zorganizowali członkowie Międzywydziałowego Koła Naukowego Italianistów, które po krótkiej nieobecności i stagnacji wróciło do życia ze zdwojoną siłą.
Jednym z wydarzeń, które wpisywały się w harmonogram Dni Kultury Włoskiej 2015, był wykład wprowadzający w świat wina oraz następująca po nim degustacja win z Włoch. Osoby obecne na wykładzie poznały podstawowe zasady dotyczące serwowania wina oraz samego procesu produkcji. Następnie przybliżono cztery regiony winiarskie: Piemont, Toskanię, Wenecję Euganejską oraz Sycylię.
Degustacja, zgodnie z pierwotnym planem, miała obejmować cztery pozycje z wyżej wymienionych regionów. Jak to z planami bywa, lubią się one często zmieniać. Tak i w tym przypadku zamiast czterech winnych stolic Italii, zaprezentowano aż trzy butelki z Wenecji oraz jedną z Apulii. Zabrakło Toskanii, Piemontu (jedną piemoncką pozycję z Foodwine zachwycałem się tu ostatnio), czy chociażby Sycylii. Nic nie szkodzi, bo główny cel degustacji został osiągnięty – pokazać wysoką jakość i dużą różnorodność win z Półwyspu Apenińskiego.


Na pierwszy ogień poszło Prosecco D.O.C. Borgo Molino. Włoski musiak ze średniej półki cenowej, zdecydowanie różniący się od marketowych winiaczy, którym brakuje ekspresji i intensywności (choć zdarzają się chwalebne wyjątki). Oko złocisto-słomkowe. W nosie pieczone jabłko, kwiaty polne i kwiat lipy. Na języku wyczuwalna odrobina cukru resztkowego, nie ma go jednak za dużo, ot w sam raz. Do tego kwaśna skórka od jabłka. Dość dobry balans kwasowość-słodycz. Wino w swojej cenie (49zł) warte uwagi. Ocena to:




Nie czekaliśmy długo i po aperitivo przeszliśmy do pierwszego dania – Pinot Grigio D.O.C., również od Borgo Molino. Barwa złocista, intensywna, na szkle pojawiają się łzy. W nosie dojrzałe jabłko, po chwili dość intensywny orzech włoski tudzież migdały (niektórzy czuli i orzechy laskowe). Pinot Grigio miało nieco słodszy zapach aniżeli prosecco. W ustach trochę oleiste i klejące, gorzkawy, bardzo przyjemny finisz. Wino świetne do jedzenia, solo może troszkę męczyć. Cena to 40zł.



Po dwóch winach białych przyszedł czas na czerwienie. Z Wenecji zrobiliśmy długi skok do Apulii, a więc na sam koniec włoskiego buta. Ghenos od Torrevento to zawodnik wagi ciężkiej. Primitivo di Manduria w bardzo intensywnej i ciężkiej odsłonie, cenowo wypada wręcz wzorowo (54zł). Oko w kolorze brunatnej, ciemnej czerwieni, bardzo przy tym intensywnej, nieprzeniknionej. Nozdrza uderzają aromaty czarnej (nieco przejrzałej) śliwy, lukrecji i powideł truskawkowych. Na języku czuć średnią kwasowość, bardzo dobrze pasującą do reszty. A reszta to niesamowita intensywność aromatów, nieco słodyczy, aksamitna struktura i bardzo dojrzałe, rozgrzane od słońca owoce oraz porządnie wysmażone powidła. Zaskakująco dobrze skrojona tanina. Jeśli chodzi o mnie to najlepsze wino degustacji, ale to tylko dlatego, że Ghenos idealnie wpasował się w mój gust… bo przecież ostatnia butelka była równie niesamowita co poprzednie.



Powrót z południa na północ – znów jesteśmy w Wenecji Euganejskiej, ale nie po to, by sięgnąć po lekkie i zwiewne biele, a ciężką, stanowczą i delikatną zarazem czerwień. Valpolicella Ripasso Classico Superiore D.O.C. Antolini (69zł). Tę długą nazwę trzeba było przybyłym wytłumaczyć, zrobię to i tutaj: Valpolicella – region winiarski w Veneto, Classico – odnosi się do najstarszej jego części. Ripasso oznacza, że wino było podwójnie fermentowane – drugi raz na wytłokach po Amarone lub Recioto. Superiore, według włoskich norm w tym przypadku, oznacza, że wino musi zawierać minimum 12% alkoholu. Po krótkiej teorii przejdźmy do praktyki! Rubinowa, krwisto czerwona i intensywna barwa. Nos stanowią nieco słodkawa, dojrzała wiśnia oraz bliżej niezidentyfikowane babcine dżemy z czerwonych owoców. W ustach wino jest dobrze zbalansowane z niewielką słodyczą na koniuszku języka. Niesamowicie długi finisz, jakby likierowo-nalewkowy. Kwasowość zauważalna, ale nienachlana. Wino idealne do jedzenia, poradzi sobie bez problemu również jako samotny wojownik.



Wina, których miałem przyjemność spróbować w ramach Dni Kultury Włoskiej 2015, pokazały mi, że trudno będzie znaleźć piętę achillesową włoskiej oferty Foodwine. Z pewnością nie ułatwiło mi tego zadania Nuj Suj od Icardiego. W piwnicy kulają się jeszcze jakieś butelki od tego importera, więc słabych punktów Foodwine będę szukał dalej… najprawdopodobniej racząc się przy tym świetnymi winami. Nie narzekam.

P.s. W ramach "afterparty" część uczestników degustacji poznała również 4 12' z Domu Bliskowice, sorry - ostatnia butelka z półki Foodwine.


poniedziałek, 25 maja 2015

Foodwine Icardi Nuj Suj Barbera d’Asti DOCG 2010

Potężna czerwień z Piemontu


Tegoroczny sezon grillowy zaczął się już jakiś czas temu i właśnie z tej okazji wybrałem się w winiarską podróż do Piemontu. Głównym punktem wyprawy było zakupione w poznańskim Foodwine wino od cenionego i znanego producenta – Icardi.
Opisywana przeze mnie butelka to 100% Barbery. Owoce, które posłużyły do wyprodukowania tego wina pochodzą z 50. letnich krzewów rosnących na raczej ubogich, piaskowych terenach. Fermentację przeprowadzono w stalowych kadziach, w kontrolowanej temperaturze przez 20 dni. Następnie wino trafiło na półtorej roku do beczek z dębu francuskiego i dojrzewało jeszcze przez rok zanim zostało zabutelkowane. Wszystko to złożyło się na niewiarygodnie dobry efekt końcowy…
Wino ma bardzo intensywny, brunatno-rubinowy kolor z ciemno-miedzianą obwódką. Na kieliszku pojawia się kilka mięsistych łez. W nosie dominuje z początku dojrzała, nieco słodkawa jeżyna. Chwilę później do głosu dochodzą nuty ziołowo-przyprawowe. Czuć beczkowy dryg, czuć też podwędzoną śliwkę. Aromaty przeplatają się i ewoluują.
W ustach na początku dominuje pikantno-owocowy kręgosłup. Głownie jeżyna, pieprz i dzika wiśnia. Owoc jest tu czyściutki, aromatyczny, trzyma go w ryzach odpowiednio wysoka, ale nienachlana kwasowość. Taniny zaokrąglone, aksamitne, na początku niezbyt wyczuwalne, później już bardziej, podkreślają styl wina. Finisz jest długi, gęsty od smaków, wśród których dominuje lekko przydymiona śliwka. Krótko mówiąc? Wino bogate w intensywne i żywe aromaty, które tworzą dobrze zgraną całość. Karafka uwydatni jego zalety. Świetnie spisuje się w towarzystwie nawet najcięższych dań mięsnych.


P.s. Sama nazwa wina w dialekcie piemonckim - „Nuj Suj” – oznacza tyle, co włoskie  „noi siamo”, czyli „to my”. Dodać do tego widniejące na etykiecie obrączki i mamy świetne wino, które wręcz pcha się na weselny stół… J

Nazwa: Nuj Suj Barbera d’Asti 2010 DOCG
Producent: Icardi
Miejsce zakupu: Foodwine
Cena: 79zł
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne
Ocena:


piątek, 22 maja 2015

Dzień Puszczyka | Każdemu, co mu się należy

Mafia w literaturze


Wiele książek napisano o mafii. Wiele też filmów nakręcono na ich podstawie, stworzono piosenek, a nawet wyreżyserowano sztuk teatralnych. Literatura kryminalna poświęcona tematyce mafijnej od kilku dziesięcioleci ma się dobrze i przybiera różne formy, ale aby mogło do tego dojść, trzeba było odpowiednich podwalin. Mało kto wszak wie, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu pisać o mafii, będąc przy tym jednocześnie Sycylijczykiem, stanowiło nie lada wyzwanie, a i niebezpieczeństwo zarazem.

źródło: http://www.chartasporca.it/wp-content/uploads/2015/02/leonardo-sciascia.jpg

Czoła temu wyzwaniu stawił jako pierwszy Leonardo Sciascia. Pochodzący z niskich warstw społecznych Sycylijczyk, który został wychowany w laickim środowisku, do szpiku kości przesycony „sycylijskością”. Silnie zaangażowany w aktualne życie kraju i wyspy, zwłaszcza w ostatnich latach życia. Tak można w kilku prostych słowach zdefiniować Sciascię. Był to człowiek o rzadko spotykanej potrzebie działania dla dobra swojej ojczyzny, małej ojczyzny, jaką było Racalmuto, a w szerszym rozumieniu cała wyspa.
Świadczyć o tym mogłoby jego zaangażowanie w życie polityczne, a nawet startowanie do wyborów i sprawowanie funkcji państwowych przez pewien czas. Myślę jednak, że najlepszym dowodem na jego troskę o Sycylię jest jego literatura, a zwłaszcza dwa tytuły: Dzień Puszczyka (Il giorno civetta) oraz Każdemu, co mu się należy (A ciascuno il suo).


Pierwsza z wymienionych książek uznawana jest dziś za wspomniany we wstępie kamień węgielny literatury mafijnej, bo to właśnie w niej Sciascia po raz pierwszy porusza temat organizacji kryminalnej na Sycylii. Co więcej, autor przedstawia tam mafię w bardzo ważnym i specyficznym momencie – w czasie, gdy mafiosi przenoszą się ze wsi do miast, a w grę zaczynają wchodzić coraz większe sumy pieniędzy oraz coraz więcej ludzkich żyć. To właśnie z tej książki pochodzi słynny już i uznawany za kultowy (chociaż w tym kontekście brzmi to trochę dziwnie) podział ludzi na gli uomini, i mezz’uomini, gli ominicchi, i ruffiani e i quaquaraquà (ludzie, półludzie, ludziki, dziwkarze, quaquaraquà – tłumaczenie w tym wypadku jest bardzo ograniczające i nie oddaje niestety w pełni znaczenia słów…).


Druga książka, która stanowi swoistą kontynuację Dnia Puszczyka, opowiada o mafii już do cna przesyconej polityką. Ukazana zostaje sieć silnych zależności pomiędzy kryminalistami, a politykami. Sciascia operuje jednak słowem i fabułą tak, aby nic nie zostało powiedziane wprost (zarówno w Każdemu, co mu się należy, jak i w Dniu Puszczyka). Główny bohater, profesor Laurana, próbuje na własną rękę prowadzić dochodzenie w sprawie podwójnego morderstwa. Tytuł jest odpowiedzią na to, jak kończy się historia: otrzymuje on to, na co zasłużył. Czytelnik natomiast pozostaje z gorzką konstatacją: „trup to trup, pomóżmy żywym”. Czy może istnieć trafniejszy opis sycylijskiej zmowy milczenia?


wtorek, 19 maja 2015

Winne Wtorki po raz setny: Wina ważne i ważniejsze

La Monella, łobuz Braidy


            Są wina i wina. Jedne z nich zapadają w pamięć na długo, inne przemijają bezpowrotnie. I wcale nie jest powiedziane, że zawsze te najlepsze zadamawiają się w naszych głowach (i sercach) na dłuższy czas, a te gorsze z kolei odchodzą w niepamięć. Równie ważnym czynnikiem mającym wpływ na ocenę wina, co jego jakość, są roboczo nazwane przeze mnie czynniki ekstraenologiczne. Co mam na myśli? Ogół faktorów, które wpływają na naszą percepcję danego trunku, które nie są bezpośrednio związane z nim samym. Może to być osoba, w której towarzystwie spożywamy rzeczone wino; może to też być czas, sytuacja życiowa lub jakikolwiek inny element mający wpływ na nasz stan duchowy (a czasem i fizyczny) w momencie podnoszenia kieliszka do ust i delektowania się winem.
            To trochę jak z piosenkami usłyszanymi w danym, konkretnym momencie. Przy pierwszym pocałunku w tle słyszeliście Myslovitz? Bardzo prawdopodobne, że utwory tej grupy, a zwłaszcza ten jeden, szczególny, będą Wam zawsze miłe dla ucha. Mieliście wypadek samochodowy, gdy w radiu brzdąkał na gitarze Santana? Nawet jeśli dotychczas go lubiliście lub był Wam obojętny, duże szanse, że od teraz będziecie unikać danej melodii. Oczywiście nie twierdzę, że teoria ta sprawdza się zawsze, wszędzie i w przypadku wszystkich, od każdej reguły przecież istnieją wyjątki!
            Jednym z ważnych (jeśli nie najważniejszym) dla mnie win jest La Monella. Nie jest to pozycja szczególna, kultowa, a raczej dobre i smaczne wino, jakich wiele we Włoszech i na świecie. Ponadto gwiazda La Monelli blednie w zestawieniu z innymi winami Braida, jak choćby Bricco dell’Uccellone – wino powszechnie znane i lubiane, którego nazwa jest wymawiana przy wielu okazjach i odmieniana przez wszystkie przypadki. La Monella znajduje się jednak blisko mego serca nie z powodu niesamowitych doznań organoleptycznych. Barbera del Monferrato pod postacią „Rozrabiaki” (polską nazwę wyjaśnię za chwil kilka) towarzyszyła mi w wielu dobrych dla mnie momentach. To dzięki La Monelli zainteresowałem się bliżej winiarstwem. To właśnie La Monellę dostałem od bardzo bliskich mi osób we Włoszech. To w końcu La Monella kojarzy mi się z ukochanym Piemontem i przypomina mi niesamowity czas, jaki mogłem tam spędzić…


            Przy takim ładunku emocjonalnym trudno jest oceniać obiektywnie wino (chociaż, podkreślę raz jeszcze, uważam, że nie jest możliwa ocena wina w 100% pozbawiona subiektywizmu. Nie i koniec.). Postaram się jednak wspiąć na wyżyny mojego „obiektywizmu”, aby nie wprowadzać Was w błąd. Historia La Monelli rozpoczyna się właściwie wraz z założeniem Braidy. Jak można przeczytać na stronie producenta, Giuseppe Bologna, ojciec założyciel, wybierał najbardziej niespokojne i burzące się beczki z Barberą, nazywając je La Monella, co można przetłumaczyć jako łobuz, rozrabiaka. Tak też zostało i właśnie pod taką nazwą zaczęto butelkować Barberę del Monferrato w Braidzie.
            Wino to ma rubinową, nie do końca klarowną barwę. Musuje jak trzeba, ale piany przy tym wszystkim niewiele i szybko znika. Znad kieliszka unoszą się aromaty zadziornej wiśni i porzeczek. Jest też trochę garbowanej skóry. W ustach eksplozja czerwonych owoców: wiśnia, czereśnia, truskawka i czerwona porzeczka. Wszystko wymieszane i zmiksowane tak, że trudno odróżnić jedno od drugiego. Taniny uwalniają się na finiszu, są one jednak dobrze „skrojone” i pasują do całości. La Monella to wino o dosyć dobrym, ale nieprzesadnym ciele z dobrze zarysowanym kręgosłupem kwasowym. Nazwa z pewnością nie jest tu przypadkowa, abstrahując od historii przekazywanej przez producenta.

Nazwa: La Monella Barbera del Monferrato Frizzante D. O. C.
Producent: Braida
Miejsce zakupu: Enoteca Italiana - Bolonia
Cena: 11 Euro
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne, musujące
Ocena:



sobota, 16 maja 2015

Grigliata all’italiana?

Grill po włosku?


Przeglądając dziesiątki książek o włoskiej kuchni natknąłem się wielokrotnie na bardzo podobne do siebie przepisy. Mówią one o tym, jak należy doprawiać mięso z dzika, jagnięcinę oraz zwykłą wieprzową karkówkę. Wszystkie te przepisy miały w sobie wspólny element: dużo ziół. Gdy po raz pierwszy w tym sezonie rozpalałem grilla miałem jeszcze w pamięci Wielkanoc i właśnie z tego powodu szukałem jagnięciny – obowiązkowego mięsa na wielkanocnych stołach we Włoszech. Tej jednak nie udało mi się nigdzie dostać. Nie znalazłem też dziczyzny, w efekcie czego musiałem zostać przy tradycyjnej karkówce. Z włoskiego przepisu została zatem przede wszystkim marynata, która sprawia, że upieczone mięso pachnie mieszanką ziół.

Składniki dla 4 osób:
·         4 duże karkówki wieprzowe (lub z dzika)
·         50ml oliwy z oliwek
·         4 ząbki czosnku
·         Pęczek rozmarynu
·         Pęczek majeranku
·         Pęczek tymianku
·         Sól
·         Pieprz


Zaczynamy od rozbicia karkówek na plastry o grubości około 1,5-2cm. Jeśli nie chcemy mięsa traktować tłuczkiem, możemy zrobić to zaciśniętą pięścią. Następnie należy opłukać i nieco przesiekać wszystkie zioła. Czosnek obieramy i kroimy na cienkie plasterki.
Kolejne plastry mięsa będziemy układać na folii spożywczej – jeden na drugim, dzięki czemu całość lepiej przejdzie ziołami. Smarujemy każdy kawałek oliwą (najlepiej jest użyć oliwy aromatyzowanej, w moim przypadku tymiankowej). Następnie doprawiamy pieprzem z obydwu stron. Kładziemy doprawiony plaster na folii, po czym układamy na nim czosnek i zioła. Kolejny naoliwiony i doprawiony pieprzem kawałek mięsa układamy na poprzednim. W ten sposób postępujemy z wszystkimi karkówkami.
Całość zawijamy szczelnie folią i odkładamy do lodówki na minimum 5-6h, najlepiej jest jednak zamarynować mięso na 24h przed pieczeniem. Gdy rozpalimy już grilla, brykiet/drewno wypalą się i pozostanie jedynie żar, możemy ułożyć mięso na ruszcie i doprawić je solą (przypominam, że nie zrobiliśmy tego wcześniej). Mięso pieczemy według uznania. Podczas pieczenia z pierwszej strony, warto ułożyć na plastrach również zioła, które oddadzą więcej aromatu. Zdejmujemy je dopiero przy przewracaniu kawałków mięsa na drugą stronę, tak aby się nie spaliły i nie zostawiły gorzkiego smaku.



Do żaru można dorzucić cienkie gałązki drzew owocowych (np. wiśni) i jałowca. Dzięki temu mięso nie tylko się upiecze, ale także trochę podwędzi, co nada mu niepowtarzalnego smaku. Tak przyrządzonemu mięsu (jakiekolwiek by to nie było) świetnie dogodzi dobre Chianti Classico, Brunello di Montalcino, czy Nobile di Montepulciano (a zatem Sangiovese w najbardziej popularnych w Toskanii postaciach).