La Monella, łobuz Braidy
Są wina i wina. Jedne z nich
zapadają w pamięć na długo, inne przemijają bezpowrotnie. I wcale nie jest
powiedziane, że zawsze te najlepsze zadamawiają się w naszych głowach (i
sercach) na dłuższy czas, a te gorsze z kolei odchodzą w niepamięć. Równie ważnym
czynnikiem mającym wpływ na ocenę wina, co jego jakość, są roboczo nazwane
przeze mnie czynniki ekstraenologiczne. Co mam na myśli? Ogół faktorów, które
wpływają na naszą percepcję danego trunku, które nie są bezpośrednio związane z
nim samym. Może to być osoba, w której towarzystwie spożywamy rzeczone wino;
może to też być czas, sytuacja życiowa lub jakikolwiek inny element mający
wpływ na nasz stan duchowy (a czasem i fizyczny) w momencie podnoszenia
kieliszka do ust i delektowania się winem.
To trochę jak z piosenkami
usłyszanymi w danym, konkretnym momencie. Przy pierwszym pocałunku w tle
słyszeliście Myslovitz? Bardzo prawdopodobne, że utwory tej grupy, a zwłaszcza
ten jeden, szczególny, będą Wam zawsze miłe dla ucha. Mieliście wypadek
samochodowy, gdy w radiu brzdąkał na gitarze Santana? Nawet jeśli dotychczas go
lubiliście lub był Wam obojętny, duże szanse, że od teraz będziecie unikać
danej melodii. Oczywiście nie twierdzę, że teoria ta sprawdza się zawsze,
wszędzie i w przypadku wszystkich, od każdej reguły przecież istnieją wyjątki!
Jednym
z ważnych (jeśli nie najważniejszym) dla mnie win jest La Monella. Nie jest to
pozycja szczególna, kultowa, a raczej dobre i smaczne wino, jakich wiele we
Włoszech i na świecie. Ponadto gwiazda La Monelli blednie w zestawieniu z
innymi winami Braida, jak choćby Bricco dell’Uccellone – wino powszechnie znane
i lubiane, którego nazwa jest wymawiana przy wielu okazjach i odmieniana przez
wszystkie przypadki. La Monella znajduje się jednak blisko mego serca nie z
powodu niesamowitych doznań organoleptycznych. Barbera del Monferrato pod
postacią „Rozrabiaki” (polską nazwę wyjaśnię za chwil kilka) towarzyszyła mi w
wielu dobrych dla mnie momentach. To dzięki La Monelli zainteresowałem się
bliżej winiarstwem. To właśnie La Monellę dostałem od bardzo bliskich mi osób
we Włoszech. To w końcu La Monella kojarzy mi się z ukochanym Piemontem i
przypomina mi niesamowity czas, jaki mogłem tam spędzić…
Przy takim ładunku emocjonalnym
trudno jest oceniać obiektywnie wino (chociaż, podkreślę raz jeszcze, uważam,
że nie jest możliwa ocena wina w 100% pozbawiona subiektywizmu. Nie i koniec.).
Postaram się jednak wspiąć na wyżyny mojego „obiektywizmu”, aby nie wprowadzać
Was w błąd. Historia La Monelli rozpoczyna się właściwie wraz z założeniem
Braidy. Jak można przeczytać na stronie producenta, Giuseppe Bologna, ojciec
założyciel, wybierał najbardziej niespokojne i burzące się beczki z Barberą,
nazywając je La Monella, co można przetłumaczyć jako łobuz, rozrabiaka. Tak
też zostało i właśnie pod taką nazwą zaczęto butelkować Barberę del Monferrato
w Braidzie.
Wino to ma rubinową, nie do końca klarowną
barwę. Musuje jak trzeba, ale piany przy tym wszystkim niewiele i szybko znika.
Znad kieliszka unoszą się aromaty zadziornej wiśni i porzeczek. Jest też trochę
garbowanej skóry. W ustach eksplozja czerwonych owoców: wiśnia, czereśnia,
truskawka i czerwona porzeczka. Wszystko wymieszane i zmiksowane tak, że trudno
odróżnić jedno od drugiego. Taniny uwalniają się na finiszu, są one jednak
dobrze „skrojone” i pasują do całości. La Monella to wino o dosyć dobrym, ale nieprzesadnym
ciele z dobrze zarysowanym kręgosłupem kwasowym. Nazwa z pewnością nie jest tu
przypadkowa, abstrahując od historii przekazywanej przez producenta.
Nazwa: La Monella Barbera del Monferrato Frizzante D. O. C.
Producent: Braida
Miejsce
zakupu: Enoteca Italiana - Bolonia
Cena: 11 Euro
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne, musujące
Ocena:
Inni wtorkowicze napisali:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz