____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Montalbano. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Montalbano. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 lipca 2018

Montalbano powraca… i komentuje rzeczywistość



To było pewne. Komisarz Montalbano musiał prędzej czy później wrócić. Nie kazał on na szczęście zbyt długo na siebie czekać, a Camilleri czym prędzej chwycił za pióro, aby znów rzucić policjanta z Vigaty w wir kolejnych dochodzeń. Tym razem Salvo zagłębia się w świat dobrze znany autorowi książki, wchodzi bowiem na deski teatru i za kulisami szuka sprawcy morderstwa.
Co ciekawe najnowsza część serii jest wyjątkowa pod wieloma względami. Po pierwsze, i co najłatwiej zauważalne dla czytelnika niezaznajomionego z językiem Camilleriego, autor wydaje się nie mieć już żadnych hamulców w używaniu swoistego dialetto sicilianeggiante. Tym razem na kartach powieści o Montalbano znajdujemy doprawdy niewiele zdań wypowiedzianych w standardowym języku włoskim. Pisarz wkłada w usta zdecydowanej większości bohaterów autorski język naśladujący wyspiarski dialekt i co równie ważne, doprowadzony on tu jest już do ekstremum. Biorąc do ręki Metodo Catalanotti i zaczynając lekturę na pierwszej lepsze stronie nawet włosi czują się mocno zagubieni nie rozumiejąc, wybaczcie że odniosę się do słów samego Mistrza, un’amata minchia. Całe szczęście po kilku kolejnych akapitach czytelnik zanurza się coraz głębiej w wodach okalających krainę trinacrii. U schyłku życia, jak mawia sam Camilleri, daje on swoim fanom prawdziwy popis umiejętności i czyni to, co wydawałoby się już niemożliwe: przerasta samego siebie. CZYTAJ WIĘCEJ...



poniedziałek, 29 lutego 2016

Che cosa bolle in pentola… – luty 2016

Comiesięczny przegląd włoskich internetów


            Koniec miesiąca oznacza na Italianizzato kolejny wpis z serii Che cosa bolle in pentola… Niemal już tradycyjnie przedstawiam Wam subiektywny wybór włoskich doniesień prasowych z ostatnich trzydziestu (dwudziestu dziewięciu) dni. Bez zbędnego owijania w bawełnę przejdźmy do sedna.
            20 lutego o poranku znajdowałem się w księgarni w centrum Lecco. Już miałem wychodzić, gdy rzuciła mi się w oczy wystawka z książkami napisanymi przez Umberto Eco. W samym jej środku ustawiono czarno-białe zdjęcie piemonckiego pisarza z dwoma datami: 1932-2016. Zajęło mi dłuższą chwilę dotarcie do sedna tej informacji. W momencie, gdy zrozumiałem, że Eco zmarł, podszedł do mnie starszy Włoch, który najwidoczniej wyszedł na poranny spacer ze swoim psem. Widząc zakłopotanie, które rysowało się na mojej twarzy powiedział: „È morto poveretto, stanotte è morto”. Słowa odbiły się echem w mojej głowie…
            19 stycznia odszedł wielki autorytet, jeden z głosów rozsądku, w który wsłuchiwali się wszyscy Włosi. Nieoceniony semiolog, a szerzej językoznawca, niezrównany pisarz i dziennikarz. Pogrzeb odbył się 24 lutego w Mediolanie. Na ceremonii pożegnalnej, która miała zdecydowanie laiki charakter (Eco po początkowej fascynacją religią w latach młodości odszedł od Kościoła katolickiego w późniejszym okresie życia), pojawiły się tysiące osób chcących oddać po raz ostatni hołd pisarzowi.

źródło: lastampa.it

            Z przykrością donoszę o odejściu jeszcze jednej ważnej włoskiej postaci, Renata Bialettiego. 16 lutego odbył się pogrzeb człowieka, który zrewolucjonizował sposób picia kawy we Włoszech. Jego kawiarka podbiła najpierw rynek krajowy, a dziś można już stwierdzić, że zawojowała cały świat i stała się jednym z najważniejszych elementów w wystroju wielu kuchni. Prochy człowieka, który stał się pierwowzorem niepowtarzalnego „omino coi baffi”, zgodnie z wolą jego dzieci, złożono w wielkiej kawiarce. Pogrzeb odbył się w rodzinnej miejscowości Bialettiego, w Verbenie. Na ceremonii poza rodziną pojawili się przyjaciele oraz pracownicy jego firmy.
            O śmierci ojca Sassicai donosił natomiast na swoim blogu Luciano Ferraro. Giacomo Tachis uważany był za jednego z najwybitniejszych włoskich enologów. Pracę w winnicy zaczynał u innej legendy włoskiego winiarstwa, Piera Antinoriego. Chociaż urodził się w Piemoncie, to świat dowiedział się o nim dzięki niesamowitej toskańskiej Sassicai. Był jednym z tych, którzy w winie widzieli samą naturę i zdecydowanie krytykowali zaprzęganie chemii pod jakąkolwiek postacią do prac w winnicy i przy produkcji wina (o czym też świadczą jego bliskie stosunki z ruchem Slow Food). Tachis zmarł w wieku 82 lat, od dłuższego czasu był poważnie chory.

źródło: slowfood.it

            Przechodzimy do informacji nieco bardziej pozytywnych, a przynajmniej mniej negatywnych. Obraz mafii, który rysuje się w głowie laika zazwyczaj zawiera w sobie takie elementy jak Ojciec Chrzestny głaszczący kota, czarne rewolwery oraz eleganckie stroje. Prawda jest jednak zupełnie inna. O mało znanej poza granicami Włoch mafijnej działalności możecie przeczytać na portalu L’Espresso. Opublikowano tam niedawno artykuł opisujący handel mozzarellą oraz owocami przez organizację kryminalną. Jak możecie się przekonać podczas lektury, mafia to nie tylko ogromne pieniądze inwestowane w handel bronią, narkotykami czy nieruchomości. Równie ważną gałęzią mafijnej organizacji są między innymi rolnictwo czy turystyka.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Jakby w odpowiedzi na artykuł, o którym pisałem wyżej, na włoskich stronach pojawił się tekst pochodzący z 1992 roku, w którym dziennikarz gazety La Repubblica, Sandro Viola, wyrażał swoją krytykę na temat jednej z najważniejszych postaci zwalczających mafię we Włoszech, Giovanniego Falconego. Artykuł uchodził dotychczas jako niemożliwy do odnalezienia, jak jednak widać, w przyrodzie nic nie ginie.

źródło: writersguilditalia.it

Falcone to rzecz jasna jedna z ikon Sycylii. Inną postacią równie charakterystyczną dla tej wyspy, chociaż będącą jedynie owocem literackiej wyobraźni, jest komisarz Montalbano. Wymyślony przez Andreę Camilleriego bohater znany jest na całym Półwyspie Apenińskim, a jego przygody śledzą setki tysięcy fanów. Po ogromnym sukcesie serii książek, włoska telewizja publiczna wyprodukowała serial opierający się na kryminałach Camilleriego. Chciałbym podzielić się z Wami moim niedawnym odkryciem, pomimo, że nie jest ono de facto niczym nowym dla kogoś, kto śledzi wszystkie doniesienia dotyczące komisarza Montalbano. RAI wyprodukowało również serial Il Giovane Montalbano. Poszczególne odcinki dostępne są w całości tutaj.
Jeśli już mowa o kinematografii – kolejny włoski reżyser zatriumfował podczas festiwalu w Berlinie. Gianfranco Rosi otrzymał statuetkę za swój ostatni film dokumentalny opowiadający o imigrantach, którzy od lat docierają na włoską wyspę Lampedusę. Meryl Streep okrzyknęła ten film godnym Oscara. Przy tej okazji polecam Wam również zapoznać się z poprzednią produkcją wyreżyserowaną przez Rosiego: „Sacro G.R.A.”. Film opowiada o życiu ludzi mieszkających wokół obwodnicy Rzymu (Grande Raccordo Anulare).

źródlo: hano.it

Pomimo, że plotki i ploteczki ze świata gwiazd mało mnie interesują (tak w Polsce, jak we Włoszech), nie mogę przemilczeć faktu, że w lutym odbył się po raz kolejny festiwal w San Remo. 66. edycja wzbudziła jak zwykle wiele komentarzy, z których zdecydowana większość nie dotyczyła wcale wykonywanych utworów, a raczej ubioru gwiazd i ich zachowań. Na tym poprzestanę, a kto zainteresowany, może sam przeczytać.
Na koniec dwie krótkie informacje. Jedna dla tych, którzy posiadają przypadkiem 1€ (słownie: jeden euro) na zbyciu i chcieliby kupić dom we Włoszech. Druga dla tych, którzy mają nieco więcej w portfelu, a chcieliby spróbować wina produkowanego przez Stinga, które jednocześnie jest jednym z najlepszych 100 win włoskich minionego roku.


poniedziałek, 14 grudnia 2015

Arancine czy arancini? Nieważne, ważne, że dobre!

Tradycyjny przepis kuchni Sycylii


W sycylijski klimat wprowadził nas ostatnio główny bohater książek Andrei Camilleriego, komisarz Montalbano. Dziś będziemy kontynuować naszą wyspiarską podróż, ale opuścimy literackie ścieżki na rzecz tych kulinarnych, chociaż nie do końca. Nie do końca, bowiem potrawa, jaką mam zamiar zaprezentować, jest jednocześnie jedną z ulubionych wspomnianego wyżej policjanta.
Arancini, nazywane też w niektórych częściach Sycylii arancine (to znaczy w formie żeńskiej), to potrawa na bazie ryżu, która swoim wyglądem przypomina nic innego, jak pomarańcze (arancia w języku włoskim oznacza po polsku pomarańczę). Ryżowe kule wypełnia się farszem (a ten w dzisiejszych czasach może przybierać wiele postaci, najczęściej jednak pojawiają się dwie, historycznie ugruntowane propozycje – z ragù, groszkiem i caciocavallo lub z prosciutto cotto i mozzarellą), a następnie obtacza w kleiku na bazie wody i mąki oraz bułce tartej. Tak przygotowane arancini smaży się na głębokim tłuszczu, co nierzadko dzieje się przy ulicznym straganie, a całość przybiera formę jednego z najstarszych na wyspie fast foodów. Poniżej prezentuję przepis na około 12 aranicini.

Składniki potrzebne do ugotowania ryżu:
·         500g ryżu (carnaroli lub arborio)
·         100g dojrzewającego caciocavallo (lub innego podobnego sera)
·         Pół łyżeczki soli
·         50g masła
·         Woda
·         Szczypta szafranu

Składniki potrzebne do farszu:
·         250g ragù z groszkiem
·         100g świeżego caciocavallo

Reszta potrzebnych składników:
·         200g mąki pszennej
·         300ml wody
·         Szczypta soli
·         Bułka tarta
·         Olej słonecznikowy

Zaczynamy od ugotowania ryżu, z którego następnie będziemy formować kule lub zaokrąglone stożki (włoskie prawo przewiduje, że arancini mogą mieć dwa kształty). W garnku rozpuszczamy masło i gdy to nastąpi wrzucamy doń ryż. Chwilę przesmażamy ziarna, po czym zalewamy całość wodą. W odrobinie wrzątku rozpuszczamy szafran i również dodajemy go do garnka. Gotujemy do momentu, gdy ryż będzie miękki (tym razem nie al dente, aby lepiej się kleił). Zdejmujemy garnek ze źródła ciepła i dodajemy starty dojrzewający ser caciocavallo oraz doprawiamy solą. Ryż przekładamy na blachę lub duży płaski talerz, aby szybciej wystygł.


Jeśli nie mamy gotowego ragù, możemy je przygotować w czasie, gdy ryż się ochładza. Przepis na sos prezentowałem tutaj. Sycylijski przepis zakłada użycie ragù na bazie mięsa wieprzowego. Mi jednak pozostało nieco sosu do spaghetti przyrządzonego z dziczyzny.
W misce należy przygotować również kleik na bazie mąki i wody, dzięki któremu arancini lepiej obkleją się bułką tartą. Mąkę z wodą i szczyptą soli dobrze mieszamy przy użyciu rózgi lub miksera. Konsystencję kleiku należy zweryfikować po zrobieniu pierwszej kuli.
Możemy przejść do formowania arancini. Nabieramy w jedną dłoń średnią garść ryżu i nieco spłaszczamy. Na środku układamy łyżeczkę ragù oraz kilka kostek świeżego caciocavallo. Całość obklejamy ryżem i nieco ściskając formujemy kulę lub wspomniany stożek. Następnie zanurzamy arancino w kleiku i obtaczamy w bułce tartej. W ten sam sposób postępujemy do wykorzystania całego ryżu i sosu.
Pozostaje jedynie usmażyć kule w głębokim tłuszczu. Użyłem do tego frytkownicy, ale równie dobrze sprawdzi się zwykły garnek. Olej powinien być rozgrzany do około 170 ͦ C. Wyższa temperatura sprawi, że bułka tarta będzie się przypalać, a niższa, że arancini nasiąkną zbyt mocno olejem z powodu długiego smażenia. Gotowe arancini należy przed podaniem odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowych ręcznikach.



piątek, 11 grudnia 2015

Andrea Camilleri//Seria o komisarzu Montalbano

Sycylia, arancini i Montalbano


Istnieje wiele sposobów na przetrwanie długich zimowych wieczorów. Można uciec się do kieliszka dobrego wina, można też wziąć w rękę ciekawą książkę i leżąc pod kocem zanurzyć się w opowieści. Oczywiście najlepiej sięgnąć po jedno i drugie, to znaczy z kieliszkiem w dłoni dać się porwać lekturze. Jeszcze lepiej jeśli owa lektura opowiada o miejscach pełnych słońca. A tak właśnie jest w przypadku serii o komisarzu Montalbano…
Gdy w 1994 roku ukazała się pierwsza książka z serii opowiadającej o komisarzu Salvo Montalbano, Andrea Camilleri nie był jeszcze świadom tego, jak długo będzie musiał podtrzymywać przy życiu swojego nowego bohatera. Książa okazała się bowiem bestsellerem, a sycylijski komisarz o przyjemnym usposobieniu zyskał sobie rzeszę fanów. Nie było co począć, Camilleri musiał kontynuować to, co zaczął. I tak ostatnia wydana historia z Montalbano w roli głównej ukazała się w sprzedaży w 2015 roku.
Co sprawiło, że czytelnicy stracili głowę dla bohatera wymyślonego przez sycylijskiego pisarza? Pomijam stylizowany na sycylijski język używany przez Camillerego, pomijam też  jego lekkie pióro i zręczność w tworzeniu napięcia oraz zagadkowych historii, skupię się natomiast na samej osobowości komisarza. W czasach, gdy włoska i światowa literatura hołubi mafii i skorumpowanemu światowi polityki, Montalbano wydaje się być bezludną wyspą na środku oceanu. Nieugięty, czasem ironiczny, ale sprawiedliwy i zawsze dążący do prawdy komisarz zarządzający jednostką policji w fikcyjnej miejscowości o nazwie Vigata, to z pewnością literackie wydarzenie.

źródło: seriedavedere.com

Każda z książek opiera się na tym samym schemacie, a mimo to, osoba Montalbano się nie nudzi. We wstępie czytelnik poznaje okoliczności zabójstwa, przez kolejne rozdziały komisarz próbuje rozwikłać zagadkę, jak łatwo się domyślić w zakończeniu następuje jej rozwiązanie (nierzadko dzieje się to przez przypadek). W pracy komisarzowi pomagają jego współpracownicy z komisariatu (Fazio, Mimì Augello, Gallo), lekarz sądowy (Pasquano) oraz policjant z dochodzeniówki (Jacomuzzi). W komisariacie pracuje również Catarella, policjant posługujący się dziwną mieszanką języka sycylijskiego i biurokratycznego włoskiego (tę rolę w ekranizacji serii o komisarzu Montalbano odegrał świetnie Angelo Russo).
Jako prawdziwy sycylijczyk, Salvo jest również smakoszem. W każdej części pojawia się szczegółowy opis dania przygotowanego przez Adelinę (kucharka i sprzątaczka, która opiekuje się domem komisarza), posiłku spożywanego przez Montalbano w jakiejś klimatycznej knajpce lub niemalże dokładny przepis na danie tradycyjnej kuchni sycylijskiej. Wystarczy, że wspomnę chociażby o arancini di riso, które stały się już prawdziwym symbolem Salvo Montalbano we Włoszech.
Po książki autorstwa Andrei Camillerego może sięgnąć każdy z Was, bowiem duża część z nich została przetłumaczona na język polski. Tych jednak, którzy są w stanie czytać po włosku, zachęcam do sięgnięcia po oryginalną wersję językową. Język, jakim posługuje się Camilleri jest równie interesujący, co treść jego książek, a jest to niestety element niezwykle trudny do przełożenia na język polski (jeśli nie niemożliwy do wyrażenia w tłumaczeniu!).