Portugalska
różnorodność w kieliszku
źródło: www.cellartours.com |
Winiarska Portugalia wydaje się być wciąż nieodkryta dla
konsumenta, który wino pije okazjonalnie, a nie jest zapaleńcem w ciągłym
poszukiwaniu nowych doznań. W walce o kieliszki klientów, w kontekście tego
niewielkiego kraju położonego na Półwyspie Iberyjskim, w ostatnim czasie
dominowała Biedronka. Na półkach dyskontu przy okazji kolejnych ofert pojawiło
się wiele ciekawych butelek z Portugalii. Były orzeźwiające vinho verde, były
czerwienie i biele z Douro, Alantejo czy Dão, było też całkiem przyzwoite porto. Sieć z owadem w logo dystrybuowała u nas również wiele win z portfolio Monte da Ravasqueira, którego Tinto weszło do stałej oferty i całkiem nieźle
sobie radzi (nic dziwnego, bo soczysty owoc, dobry kwas i taniny zbalansowane
przez odrobinę cukru to strzał w dziesiątkę za 15zł bez grosza).
Biedronka konsekwentnie pokazuje, że jej mocną stroną są
wina z matecznika (chociaż mówienie o Portugalii jako mateczniku sieci nie jest
do końca uzasadnione, ale to temat na inny wpis). Oczywiście zdarzają się
butelki zupełnie nietrafione, wrzucone na półki jedynie po to, aby zapchać
dziury i tworzyć masę. Trzeba jednak przyznać, że w ofertach portugalskich
stosunek win dobrych i pijalnych do tych niepijalnych jest o wiele wyższy niż w
kontekście pozostałych krajów (serce mi krwawi, gdy na półkach pojawiają się
kolejne zlewki z Italii produkowane bez ładu i składu). Grzechem byłoby
zmarnowanie potencjału poznawczego, jaki wypracowały gazetki pojawiające się
przy okazji promocji kolejnych ofert portugalskich. Podobnie jak w przypadku
Lidla i win polskich, kolejnym krokiem dla wielu (choć zdecydowanie nie
większości) klientów kupujących wina w Biedronce mogłyby być sklepy
specjalistyczne oferujące szeroką gamę win jakościowych już nie tylko z
czołowych regionów Portugalii, a z całego kraju.
O budowanie świadomości i rozbudzanie ciekawości
winiarskiej w ostatnich miesiącach zadbało Wines of Portugal organizując
degustacje, podczas których uczestnicy mieli okazję spróbować pozycji z wielu
części kraju. Pojawiały się szlagiery, konie pociągowe portugalskiego biznesu
winiarskiego, ale nie zabrakło też butelek mniej oczywistych, a co za tym idzie
bardziej interesujących. Miałem okazję wziąć udział w jednej z takich
degustacji podczas tegorocznych targów Enoexpo w Krakowie. Na start
otrzymaliśmy… nie, nie vinho verde, a Aldeias
de Juromenha Verdelho 2015 czyli wino produkowane niemal na przeciwległym
końcu kraju. W nosie przyjemnie rześkie i aromatyczne zarazem. Mieszanka owoców
egzotycznych i niewielkiej dawki cytrusów, która idealnie sprawdzi się tak w
upalnie dni solo, jak i w te chłodniejsze przy talerzu. Tapada de Coelheiros 2015 miało już bukiet nieco cięższy, bardziej
zawiesisty, miodowo-kwiatowy, gdzie czasem przebijają się nuty owocowe.
Domieszka lokalnego szczepu arinto dała całości przyjemną, wibrującą kwasowość.
Około czwarta część wina przeszła dojrzewanie w dębinie, ale poza
miodowo-karmelowym wstępem trudno to wyczuć w nim samym. Ostatnią bielą było Adega de Borba Reserva Branco 2013,
które w nosie częstuje dużą ilością karmelu i wanilii oraz innych nut
odbeczkowych. Owoc ma tu duży problem, żeby się przebić. Dopiero na języku
dochodzi do głosu pod postacią brzoskwini i ananasa z puszki. Nie brak
oczywiście i beczki, choć wino samo w sobie nie jest dębowym potworkiem. Ma
duży potencjał starzenia i warto byłoby go spróbować za 5 lat (co nie zmienia
faktu, że rześkości już nie nabierze).
Tapada de
Coelheiros Tinto 2012 otworzyło serię win
czerwonych. Kupaż lokalnych i międzynarodowych odmian (cabernet sauvignon,
aragonês – czyli tempranillo i trincadeira) dał wino o bardzo ciemnej,
brunatno-purpurowej barwie. Główne aromaty to przydymiona śliwka i jeżyny,
wszystko to podbite waniliowym tłem. Są też potężne, ale dobrze dopasowane do
całości taniny. W Aldeias de Juromenha
Tinto Reserva 2012 z początku nieco odstawał alkohol. Pierwsze średnie
wrażenie zniknęło jednak szybko i zastąpiła je przyjemna owocowość jedynie
podkręcona beczką. W ustach spora dawka śliwek, wiśni, kory cynamonowej, drewna
i przypraw. Wysoka kwasowość oraz ponownie spora ilość tanin (być może chwilami
sprawiającymi wrażenie suchych). Piliśmy białe wino od Adega de Borba,
nadszedł czas na Adega de Borba Grande
Reserva 2011. Wino choć ma 14,5% alkoholu, to zupełnie tego nie czuć. Jest
rustykalny, grubo ciosany nos, w którym dominują owoce i aromaty wiejskie.
Wanilia i kokos ledwie wyczuwalne na języku. Wino zdecydowanie potrzebuje czasu,
aby osiągnąć pełnię harmonii, ale już teraz jest bardzo interesujące.
Dwa kolejne wina to próba zmierzenia się z lokalnością i
zaprezentowania dwóch regionów przez tego samego producenta: Santos da Casa Grande Reserva Alantejo 2010
oraz Santos da Casa Grande Reserva Douro
2010. Podczas gdy pierwsze z nich oferuje w równych proporcjach jeżyny i
zioła w nosie, drugie częstuje większą dawką czerwonych owoców. Beczka u
przedstawiciela Alantejo zostawiła wiórki kokosowe, zawodnika z Douro natomiast
potraktowała delikatniej. Co ciekawe oba wina pochodzą z tego samego rocznika i
zastosowano przy ich produkcji dokładnie te same metody. Różnią się jedynie
(albo aż!) szczepami wchodzącymi w ich skład.
Słodkie wina z Portugalii to temat rzeka, ale
niekwestionowanym królem pozostaje porto. Na degustacji pojawiły się dwa
rodzaje rzeczonego wina. Tawny 10 Years
Vieria de Sousa to płynny bursztyn w kieliszku. W nosie bukiet zbudowany na
suszonych daktylach i rodzynkach, wyczuwalne są nuty beczkowe, ale nie dominują
one całości. Są też orzechy, kawa i prażone migdały. W ustach pojawia się
zaskakująco wyrazista i piękna kwasowość. Całość wieńczy pikantny finisz.
Mistrzostwo! Vieria de Sousa LBV 2012
to z kolei młodzieniaszek. Purpurowa barwa, w ustach słodycz, która nie męczy i
głębia owocu. Do tego przyjemna tanina, która nadaje winu ostatecznego szlifu.
Kolejne mistrzostwo!
Degustacja zorganizowana przez Wines of Portugal
jednoznacznie pokazała, że kraj ten jest na wschodzącej i w najbliższych latach
może pozytywnie zaskakiwać. Podczas gdy moje ukochane Włochy znalazły się w
jakimś przedziwnym winiarskim marazmie (choć może wynik referendum z 4 grudnia
nieco otrzeźwi ducha narodu), Portugalscy winiarze bez ustanku udowadniają, że niezależnie
od regionu i półki cenowej potrafią zaoferować żądnym smaku coś ciekawego.
Podkreślę raz jeszcze: zaczynając winiarską przygodę z marketami i dyskontami,
warto czasem wykonać krok dalej, zastąpić dwie butelki tańsze jedną droższą,
ale sięgnąć po zupełnie inną jakość. Chociażby od święta, a na to czekać długo
nie musimy.
Degustowałem
na zaproszenie organizatorów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz