____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

czwartek, 15 grudnia 2016

Wina z krainy mafii? No way!

Costantino, Sycylia porządnie i niedrogo


            Obraz Sycylii jako terra della mafia utrwalony w świadomości społecznej przez liczne produkcje literackie i kinowe wydaje się być dzisiaj romantyczną opowieścią lat szczęśliwie minionych. Trudno polemizować z historią i po prostu nie sposób nie przyznać, że największa wyspa na Morzu Śródziemnym stała się poniekąd matczynym lokum dla najbardziej znanej niegdyś organizacji kryminalnej w Europie. Jej nazwa jeszcze kilkanaście lat temu budziła lęk u największych twardzieli. Dziś jednak z dawnego posłuchu pozostało relatywnie niewiele. Tak, tak, drodzy Czytelnicy, Cosa Nostra nie umywa się do „koleżanek po fachu”. Ani zasięgiem działania, ani brutalnością, ani też poziomem rozpoznawalności. Rozsławiona poniekąd przez Roberta Saviano Camorra, czy nawet mniej znane dla ucha polskiego obserwatora nazwy jak ‘Ndrangheta lub Sacra Corona Unita, trafiają na czołówki włoskich dzienników o wiele częściej niż wspomniana Nasza Sprawa. Wyrosła na micie Salvatore Giuliano sycylijska mafia wróciła do swojego matecznika z emigracji na skrzydłach bombowców amerykańskich w czasie II Wojny Światowej. Po kilkudziesięciu latach prosperity przyszedł czas na czystki. Maxiprocesso i sprawa zamknięta.
            Jak powszechnie wiadomo podejrzane interesy i kryminalne występki lubią kręcić się wokół dużych pieniędzy. Nic więc dziwnego, że dziś największa mafia działa w przeróżnych obszarach nie w Mezzogiorno, a na północy Włoch. Setki inwestycji realizowanych z polecenia rządowego lub też nie, zbroczone są krwią niewinnych, którzy polegli w walce z mafią (lub po prostu nieświadomie stanęli na drodze jej interesów). Wspomnieć przy tej okazji wystarczy o inwestycjach realizowanych w centrum kraju oraz tak zwanej mafii budowlanej w północno-wschodnich regionach Italii, a i tego mało! Wiele rejonów zniszczonych po katastrofach w ostatnim dziesięcioleciu zostało odbudowane tylko dzięki środkom pochodzącym wprost z organizacji kryminalnych. I pomimo zapewnień, że po tegorocznych trzęsieniach ziemi będzie inaczej, mało komu jeszcze we Włoszech chce się w to wierzyć…


            Koniec jednak tych kryminalnych wywodów i smutków. Wróćmy na ziemię, czyli na Sycylię. Dziś wyspa to nie mafia, punto e basta. Sycylia powoli staje się turystyczną potęgą, która wciąż uczy się jak w pełni wykorzystać swój potencjał. Typowo południowy chaos jest nieunikniony, ale mieszkańcy wyspy z każdym dniem, z każdym turystą zdobywają doświadczenie. Podobnie sprawa ma się z tutejszymi producentami wina. Jeszcze dziesięć lat temu trudno było mówić o jakościowych winach z Sycylii, a tania masówka podłej jakości płynęła stąd w świat szerokim strumieniem. Dziś sprawy mają się inaczej, może niewiele, ale inaczej. To właśnie tu powstają świetne wina, które cenowo z wielu przyczyn wciąż biją na głowę butelki z regionów położonych w centrum lub na północy kraju. Produkuje się tu również wiele win z niższej półki, ale wciąż dających się zdefiniować jako smaczne, porządne wino codzienne. I właśnie w tych ostatnich upatruję sukcesu Sycylijczyków. Raczej nie sposób walczyć im z prestiżem Toskanii, o Piemoncie nie wspominając. Segment win dobrych, ale w znośnych cenach wciąż za to jest nienasycony (spójrzcie co ląduje na półkach większości marketów), a Sycylia ma wszystkie narzędzia, aby go zapełnić. Niskie koszty produkcji, wieloletnie doświadczenie, dobry klimat i teren. Ba! Mało tego, są tu również lokalne szczepy, które ze spokojem mogą stać się lokomotywą nowej sycylijskiej jakości winiarskiej.
            Jednym z producentów trafiających ze swoim portfolio we wspomniany segment jest winnica Costantino. Właściciele nie mają ambicji na tworzenie win na siłę. Robią to, w czym czują się dobrzy (a trwa to już od ponad pół wieku): pokazują rodzinną wyspę przez pryzmat win. Na 55ha wapienno-gliniastej gleby uprawiają zarówno szczepy lokalne jak i te międzynarodowe. Powstają z nich wina świeże, trafiające do serca swoją prostotą i czystością. Same nazwy win wywodzą się wprost z języka (dialektu?!) sycylijskiego, co jedynie podkreśla cel i pokazuje filozofię Costantino. Sami z resztą się przekonajcie.


            Dość duże portfolio producenta dzieli się na kilka linii. Są wina tańsze, codzienne; są średniaki na niedzielę; są wreszcie co lepsze butelki z serie A. Panoramę win Costantino otwiera Làusu 2015 czyli kupaż 50/50 Grecanico i Catarratto. Samo słowo làusu (z sycylijskiego), jak wytłumaczył mi producent, oznacza giusto merito, czyli słuszna zasługa i ma określać wino, które oddaje wszystko to, co weń włożono w procesie produkcji. W nosie częstuje świeżym bukietem, w którym dominują jabłka i białe kwiaty; pojawiają się również owoce egzotyczne. Na języku rześkie, z mineralnym finiszem i ładnie zaznaczoną kwasowością. Na pewno na aperitivo, na pewno do lekkiej sałatki z krewetkami. Catarratto 2015 to z kolei mineralność, która zdecydowanie dominuje nad owocem. W kieliszku znalazło się również Grillo 2015, czyli jeszcze jeden mieszkaniec Sycylii. Duża aromatyczność, białe owoce, nuty kwiatów czarnego bzu i miodu. W ustach zupełna odwrotność słodkiego zapachu, duża wytrawność, ładny balans kwas-aromatyczność-owoc. Niemałym zaskoczeniem było dla mnie wino oparte na szczepie müller-thurgau. Właściciel Costantino wprowadził tę odmianę do winnicy za namową znajomego z północy. I bardzo dobrze! Wino bazuje na aromatach jabłek, ale jest też wyraźna nuta muszkatowa. Nieco cięższe od poprzedników, lepiej zbudowane z odrobiną cukru resztkowego. Na pewno do solidnej porcji makaronu z owocami morza!
            W kupażu chardonnay i insolii (znów 50/50) dominuje zdecydowanie to pierwsze. Zielone aromaty agrestu i gruszek wysuwają się na przód, za nimi nieco nut miodu. Wyraźna kwasowość i ładna struktura, ale trochę za mało insolii w insolii… Quarter 2015 to mieszanka złożona z czterech odmian w równych proporcjach (chardonnay, müller-thurgau, catarratto, grillo). Po spróbowaniu wszystkich poprzednich win bez trudu można było wyczuć aromatyczność grillo, zieloność chardonnay i mineralność catarratto. Gdzieś pałęta się również muszkatowość ostatniego składnika kupażu. Musiaki Sbriu (białe i różowe) to wina raczej na imprezę w gronie znajomych (samo słowo sbriu oznacza po sycylijsku nic innego, jak dobrą zabawę), niż do leniwego sączenia i zadumy. Proste, wesołe bąble. Wersja biała z herbacianym wykończeniem, wersja czerwona na bazie nero d’avola z porcją świeżych poziomek i malin.


            Serię win czerwonych otworzyło (a jakżeby inaczej!) Làusu Nero d’Avola 2015. Prosta czerwień zdominowana przez dojrzałą wiśnię i słodkawą śliwkę. Jest też trochę czereśni. Lekkie, zdecydowanie owocowe, rześkie ze szczerą kwasowością oraz dużą dozą świeżości. Nero d’Avola Syrah Aria Siciliana 2015 ma ciemną, purpurową barwę. Ciała zdecydowanie więcej niż u poprzednika, Syrah dało również nieco pieprzno-ziołowych aromatów. W ustach sporo tanin, może nieco zielonych, ale w sumie nadających winu charakteru. Zdecydowanie do solidnej porcji makaronu z tłustym sosem lub duszonej wieprzowiny. Merlot na Sycylii? Da się z tego ukręcić coś dobrego? Patrząc na Merlot Aria Siciliana 2013 raczej tak. Nie jest to znany z północy Włoch pluszak, a charakterne wino pełne aromatów śliwek i wiśni. Aksamitny owoc z kwasowym wykończeniem i ładną taniną. Ciekawe… bardzo ciekawe.


            Pozostała serie A. Capitolo Uno 2012, rozdział pierwszy. Czyste nero d’avola podkręcone dębem. Beczka w nosie nadal mocno dominująca, wino zdecydowanie potrzebuje czasu, aby się otworzyć, ale gdy to już nastąpi… Jest dużo owocu, tanin i kwasu. Dać mu do towarzystwa kawał mięsa i będzie pysznie. Nonò 2012 to niespotykany na Sycylii kupaż petit verdot i cabernet sauvignon. Również tutaj beczka z początku przykrywa wszystko inne. Po czasie pojawia się słodkawy owoc oraz waniliowe tło. Całość wydaje się mniej taniczna i kwasowa niż poprzednik, nieco już utemperowana, a co za tym idzie łatwiejsza w odbiorze.
            Takiej Sycylii pragnę. Wybitne butelki są pożądane i poszukiwane, ale nie każdy region może na nich budować swoją potęgę. A wyspa z trinacrią w tle zdecydowanie nie powinna tego robić. Znakomita większość turystów nie będzie szukać win znakomitych. Wystarczą porządne, proste, ale czyste jak łza i szczere trunki! Dodać do tego lokalną kuchnię, nieco romantycznych czasów Cosa Nostra i przepis na sukces gotowy…




Mafijną inspirację zawdzięczacie Irkowi i jego degustacji „Win z krainy mafii”.
Degustowałem podczas degustacji otwartej w ramach Targów Enoexpo 2016.

1 komentarz: