Włosi
wypowiedzieli się w głosowaniu
źródło: www.livesicilia.it |
Od zakończenia głosowania we włoskim
referendum konstytucyjnym nie minęła jeszcze doba, a na jego temat już krąży
więcej mitów niż faktów. Podobnie sprawy mają się z przewidywanymi skutkami
wczorajszego referendum. Daleko mi od popierania którejkolwiek ze stron
włoskiego konfliktu politycznego (może dlatego, że równie daleko mi do
codziennych problemów mieszkańców Il Bel Paese), ale doniesienia o politycznym
trzęsieniu ziemi uważam za mocno przesadzone. Nawet jeśli na zamknięciu
parkietu w stolicy Lombardii dominował kolor czerwony, to poranne nagłe spadki
wydawały się być o wiele mniej znaczące, niż się tego początkowo obawiano.
Zagraniczne media obserwujące sytuację na Półwyspie Apenińskim bardzo chętnie
uciekają się do barwnych metafor i porównań, próbując przy tym przedstawić
obraz kraju, jak po klęsce żywiołowej (a te przecież nie tak dawno Włochy nawiedziły
i właśnie dlatego unikałbym tego typu retoryki). Powiem wprost: w mojej ocenie
skutki referendum i jego wynik mogą przynieść więcej korzyści niżby nam się to
wydawało (i chociaż piszę w mojej ocenie,
to postaram się to udowodnić w miarę możliwości w obiektywny sposób).
Upadek demokracji? Wręcz przeciwnie.
Internet zawrzał. Na portalach
społecznościowych, w artykułach z prasy codziennej, dziennikach telewizyjnych i
w licznych komentarzach przewija się wielokrotnie to samo stwierdzenie: upadek demokracji. Media sprzyjające
rządom Partito Democratico (a żeby nie zarzucono mi niekonsekwencji w tym, co
rzekło się na wstępie, skonsultowałem media i instytucje tak niezależne, jak i
zależne od poszczególnych stron konfliktu) nie kryły swojego negatywnego
nastawienia wobec wyniku wczorajszego głosowania. Również z Unii Europejskiej
popłynęła fala komentarzy utrzymujących ten gorzki, pesymistyczny ton. Chwila,
chwila… a czy to właśnie wczoraj Włosi nie pokazali, że demokracja ma się w ich
kraju wyśmienicie? Czy do urn nie ruszyło blisko 70% uprawnionych do
głosowania? Tak dla ścisłości przypomnę, że w Polsce podczas wyborów
parlamentarnych/prezydenckich/samorządowych (niepotrzebne skreślić) nigdy nie
udało się osiągnąć takiego wyniku, że o referendach nie wspomnę.
Sądzę, że liczba Włochów, którzy
wczoraj oddali swój głos w sprawie reformy konstytucyjnej dobitnie pokazuje, że
w tym kraju drzemie ogromny potencjał demokratyczny. Wbrew obiegowej opinii
(której nawiasem czasami sam ulegałem), mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego
pokazali wczoraj, że duch odrodzenia wciąż w nich się tli i wystarczy niewiele,
aby przejął on ponownie kontrolę. I bez obaw, przegrana zwolenników Sì, czyli reformy, wcale nie oznacza, że nie chcą oni zmian.
Wręcz przeciwnie.
Referendum przeciw konstytucji, rządowi, czy UE?
Pojawiają się liczne hasła, że No powiedziane przez niespełna 60% głosujących
we wczorajszym referendum to przede wszystkim No dla konstytucji, No
dla rządu PD oraz No dla Unii
Europejskiej. Nic bardziej mylnego. Osoby, które udały się wczoraj do lokali
wyborczych zobaczyły na kartach do głosowania jedno proste pytanie:
Approvate il testo della legge costituzionale concernente ’Disposizioni per il superamento del bicameralismo paritario, la riduzione del numero dei parlamentari, il contenimento dei costi di funzionamento delle istituzioni, la soppressione del CNEL e la revisione del titolo V della parte II della Costituzione’?
Co w
wolnym tłumaczeniu oznacza:
Popierasz tekst ustawy konstytucyjnej, w której mowa o zniesieniu dwuizbowego systemu parlamentarnego w którym obie izby mają te same prawa, zmniejszeniu liczby parlamentarzystów, ograniczeniu kosztów ponoszonych przez instytucje, zniesieniu CNEL* oraz zmianach w rozdziale V części II Konstytucji?
No to teraz jeszcze raz na
spokojnie. Zniesienie dwuizbowego systemu
parlamentarnego, w którym obie izby mają te same prawa. Ani słowa o
sprzeciwie wobec konstytucji, rządu czy UE. Zmniejszenie
liczby parlamentarzystów. Ani słowa o sprzeciwie wobec konstytucji, rządu
czy UE. Ograniczenie kosztów ponoszonych
przez instytucje. Ani słowa o… Zniesienie
CNEL. Ani słowa o… Zmiany w rozdziale
V części II Konstytucji. Ani słowa o…
A zatem komu lub czemu Włosi
powiedzieli No? Przede wszystkim
premierowi (który kilka chwil temu złożył swoją dymisję na ręce Prezydenta
Republiki Włoskiej). Wielu głosujących nie kryło, że idzie odpowiedzieć
negatywnie na wyżej postawione pytanie tylko dlatego, że Matteo Renzi w czasie
kampanii referendalnej zapowiedział swoje odejście z urzędu w razie porażki. I
nie zmienili oni decyzji nawet wtedy, gdy premier rakiem zaczął się wycofywać
ze swoich słów w obliczu sondaży nie pokazujących jednoznacznie kto zwycięży.
Na szczęście Renzi zachował się jak prawdziwy mąż stanu i nie dał swoim
oponentom powodów do drwin, wierny danej przez siebie obietnicy podał się do
dymisji.
Podsumujmy: wczoraj Włosi nie
opowiedzieli się ani przeciwko konstytucji, ani przeciwko rządowi wywodzącemu
się z większości parlamentarnej (którą sami przecież wybrali!), ani też
przeciwko Unii Europejskiej (nawet jeśli wielu mieszkańców Półwyspu
Apenińskiemu otwarcie sprzeciwiało się temu, że Renzi bardzo dobrze dogadywał
się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel). Wielu osobom skreślającym wczoraj na
kartach do głosowania kratkę przy No
miało po prostu dość Renziego. Niektórzy zakreślali tę kratkę, bo PD to nie ich
bajka. Inni dlatego, że Renzi objął władzę nie w wyniku powszechnych wyborów, a
zajął miejsce po swoim poprzedniku, który ustąpił z urzędu z powodu problemów
zdrowotnych. I niech akapit ten zamkną słowa samego zainteresowanego, które
podobno wypowiedział po zapoznaniu się ze wstępnymi wynikami referendum: Nie sądziłem, że aż tak mnie nienawidzą.
źródło: www.repubblica.it |
I co dalej?
Naturalnie pojawiły się pytania na
temat politycznej przyszłości kraju. Portal Corriere della Sera zebrał
najbardziej prawdopodobne scenariusze. Pierwszy z nich przewiduje
natychmiastowe wybory. Za takim obrotem spraw otwarcie opowiadają się wszystkie
partie opozycyjne. Różni je tylko opinia na temat daty ewentualnych wyborów.
Movimento 5 Stelle z Beppe Grillo na czele uważa, że są gotowi na próbę
wyborczą nawet za kilka dni, inne partie wypowiadają się nieco ostrożniej i
oficjalnie popierają spokojne i porządne przygotowanie wyborów.
Drugi scenariusz to w skrócie
Renzi-bis. O czym dokładnie mowa? Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że dymisja
premiera na ręce Prezydenta Republiki Włoskiej to jedynie zasłona dymna. Ani
się nie obejrzymy, a Sergio Mattarella mianuje Renziego ponownie na urząd
premiera. Nawet jeśli powrót byłego-nowego szefa rządu wydawałby się dla
niektórych środowisk kuszący, wydaje się on mało prawdopodobny. O wiele
bardziej racjonalnym scenariuszem jest utworzenie rządu technicznego ze
specjalistą na czele. Nieoficjalnie na giełdzie nazwisk pojawia się Mario
Draghi, aktualny prezes Europejskiego Banku Centralnego. Ten scenariusz nie
podoba się jednak wielu obywatelom (mają oni wciąż w pamięci politykę ostrego
zaciskania pasa za czasów poprzedniego rządu technicznego pod kierownictwem
Mario Montiego).
Połączeniem „normalnego” i technicznego
rządu wydaje się czwarta propozycja. Niektórzy politolodzy sugerują, że
racjonalnym i najbardziej pożytecznym byłoby powołanie premiera z szeregów
parlamentarnej większości (Partito Democratico), u boku którego miałaby znaleźć się
figura specjalisty. W tym scenariuszu wśród wymienianych nazwisk dość często
pojawia się Pier Carlo Padoan, aktualny Minister Ekonomii i Finansów. Ostatnia
opcja nawiązuje do tej wymienionej na wstępie akapitu: prezydent miałby mianować
premiera, a ten z kolei powołać tzw. governo
di scopo, czyli rząd, którego nadrzędnym celem byłoby przygotowanie nowej
ustawy wyborczej i doprowadzenie do regularnych wyborów parlamentarnych w
późniejszym czasie.
*Consiglio
Nazionale dell’economia e del lavoro – Rada Narodowa Ekonomii i Pracy, organ
rządowy, o którym mowa w 99. artykule włoskiej konstytucji. Zajmuje się sprawami
związanymi przede wszystkim z prawodawstwem dot. ekonomii i spraw społecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz