____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

sobota, 24 października 2015

Winne smaki znad jeziora Trasimeno

Umbryjskie klasyki w kieliszku

"W tym lokalu organizujemy odrabianie zajęć dla abstynentów." Wymowne.

            Coroczny wypad nad jezioro Trasimeno chyba już na stałe zadomowił się w moim wakacyjnym kalendarzu. Rok w rok odwiedzam to niesamowite miejsce, któremu Stwórca nie oszczędził uroku wynikającego z natury. Nie dla samej przyrody jednak przejeżdżam pół Europy. Wspomnieć w tym miejscu muszę o tle historycznym (mam na myśli bitwę Rzymian z Hannibalem u brzegów Lago Trasimeno, w której ci pierwsi ponieśli sromotną porażkę) oraz o urokach wypływających (dosłownie!) z enologicznego bogactwa. Do szczęścia nic więcej mi nie trzeba… wystarczy wspomnieć, że dwa lata temu przywiozłem z tego miejsca przyjemne Est! Est!! Est!!!, a w zeszłym roku pyszne lokalne bąbelki. A jak było w tym roku?


            Dobrze. Tylko, albo aż dobrze. Zależy jak na to spojrzeć. Aż dobrze, bo udało mi się spróbować wielu lokalnych specjałów. Tylko dobrze, bo jedynie na tyle oceniam jakość degustowanych przeze mnie win. Zaczęło się od Grechetto Poggio Bertaio IGP 2014. Było to wino o lekko zielonkawej barwie i takich też nutach wyczuwalnych przy pierwszym kontakcie z nozdrzami. Dopiero po krótszym obcowaniu z tlenem i ogrzaniu wina z kieliszka niechętnie wysunęła się owocowo-ziołowa nuta. W ustach zwiewność, średnia intensywność aromatów i taka też kwasowość. Niedojrzała papierówka i polne zioła, krótko mówiąc. Dobre na aperitivo, dobre do risotto ze szparagami lub innego warzywnego. Wino kosztowało 5 euro, a oceniłem je na:




            Drugim winem wyprodukowanym na bazie tego samego szczepu było Colli Martiani DOC 2013 od producenta poznanego przeze mnie rok wcześniej - Terre della Custodia. Pomimo, że wino było o 12 miesięcy starsze od poprzedniego, wciąż zachowywało pewną dozę świeżości i rześkości, której towarzyszyło kamienne tło. Nic to jednak nie dało, bo wino określiłem w notatkach jako „smaczne, ale bez szału, nie zapada w pamięć, tego kwiatu to pół światu”. Na dodatek kosztowało o 1,5 euro więcej niż Poggio Bertaio. Czy trzeba coś jeszcze dodać? Colli Martiani broni z kolei dopisek „dobre na upały”. Wino otrzymało ode mnie ocenę:



            Przejdźmy do umbryjskich czerwieni. Zacząłem od degustowanego już poprzednio Montefalco Rosso produkowanego przez Terre della Custodia. W tym roku nalano mi do kieliszka rocznika 2011. Cóż, nie będę krył, że nie byłem zachwycony. Nawet jeśli ciemno-wiśniowa barwa i śliwkowo-drewniany nos zachęcały do zanurzenia ust, smak wdzierał się do tej bajki niczym nieproszony gość i zamieniał ją w horror. Potężne drewniane drzazgi, żeby nie powiedzieć hebel. Średnia kwasowość i do tego trochę wiśni w cynamonie. Po długim napowietrzaniu tanina nieco słabnie, ale wciąż się za bardzo panoszy. Za dużo jej tu jak na wino za 8,5 euro, ocena to:



            Na szczęście ostatni zawodnik od tego samego producenta obronił dobre imię firmy. Colli Martani Rosso 2013 z edycji Collezione to kupaż na bazie szczepów Merlot i Sangiovese. Barwa jak u poprzednika, ciemna, intensywna. W nosie również nieco śliwki, nieco podwędzanej wiśni, nieco beczki. W ustach natomiast nie ma już wbijających się w język drzazg. Są za to wyraziste, ale dobrze skrojone taniny. Zdecydowanie miększe i lepiej wyważone niż Montefalco. Dobra kwasowość, która współgra z beczką, owocowością i taniną. Za 7 euro zdecydowanie warto, wino oceniłem na:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz