Sycylia
na talerzu i w kieliszku
Mięso ubogich. Bakłażany obecne są na Sycylii od wieków.
Gorący klimat wyspy wydaje się być wręcz idealny do uprawy oberżyn. Mięsista
tkanka tych warzyw nawet po obróbce termicznej pozostaje zwarta i jędrna.
Powszechny dostęp do nich na całej wyspie oraz niska cena niewątpliwie wpłynęły
na to, kto stał się ich głównym odbiorcą. Tak pokrótce można przedstawić
etymologię zwrotu mięso ubogich. Bakłażany stanowiły tańszy zamiennik mięsa
oferując najuboższym namiastkę lepszego życia chociażby na stole.
Z czasem caponata, bo to ona jest głównym bohaterem
dzisiejszego wpisu, stała się jednym z symboli największej wyspy na Morzu
Śródziemnym. Jej przygotowanie jest stosunkowo łatwe, a kto podejmuje się tego
zadania, nie musi przejmować się, że akurat w domu brakuje tego czy innego
składnika. Ważna jest obecność bakłażanów (to one stanowią o tym, że caponata
jest caponatą) oraz charakterystyczny słodko-kwaśny smak. Kolejne składniki w
różnych częściach wyspy znajdują najróżniejsze zamienniki.
Dzisiejszy wpis rozpoczyna serię kolejnych, w których
mierzyć się będziemy z tradycyjnymi włoskimi przepisami. Po ich przygotowaniu
zaś, skonfrontujemy poszczególne dania z różnymi winami. Niektóre połączenia
wydadzą się zapewne zaskakujące, inne może nieco bardziej tendencyjne, ale
wszystko to ma jeden cel: zachęcić Was, drodzy Czytelnicy, do odkrywania kuchni
na nowo z kieliszkiem dobrego wina u boku talerza. Cominciamo!
Składniki
dla 6 osób:
· 2 średniej wielkości bakłażany
· 1 papryka czerwona
· 1 papryka zielona
· 2-3 pomidory San Marzano lub podobne
· kilka łodyg selera naciowego
· 2 średnie marchewki
· 1 duża cebula
· 10 dużych oliwek z pestką
· 1-2 łyżki orzeszków piniowych
· łyżka stołowa kaparów
· oliwa
· ocet winny
· cukier
· sól
Jak już rzekło się na wstępie, przygotowanie caponaty nie
jest arcytrudne, chociaż nieco czasochłonne. Najlepiej zacząć jest od
przygotowania bakłażanów do dalszej obróbki. Myjemy je dokładnie i wraz ze
skórką kroimy na kostkę o boku około 2cm. Pokrojone oberżyny solimy obficie gruboziarnistą
solą morską, przekładamy do durszlaka bądź sitka i przykrywamy talerzem, na
którym z kolei układamy obciążnik (może to być litrowy słój wypełniony wodą lub
kilogram cukru). Bakłażany muszą pozostać na durszlaku przez minimum godzinę,
po tym czasie powinny puścić nieco wody, a wraz z nią goryczkowy posmak.
Czas oczekiwania na bakłażany możemy poświęcić na
przygotowanie innych składników. Na patelni należy rozgrzać sporą ilość oliwy z
oliwek. Smażymy na niej pokrojone w kostkę seler oraz cebulę. Dodajemy
następnie startą na tarce jarzynowej marchewkę. Na sam koniec dorzucamy
pokrojoną w dość dużą kostkę paprykę. Oczywiście jej kolor nie odgrywa tu
większego znaczenia dla smaku, chodzi jedynie o to, aby w caponacie pojawiło
się możliwie najwięcej kolorów.
Zdejmujemy przesmażone warzywa z patelni, a na niej
rozgrzewamy znów dużą porcję oliwy z oliwek. Smażymy na niej bakłażany,
dosłownie kilka minut wystarczy. Po tym czasie podduszone ówcześnie warzywa
łączymy z bakłażanami. Kolejnym krokiem jest dodanie pozostałych składników.
Pomidory obieramy ze skórek i ścieramy na tarce prosto na patelnię. Oliwki
rozgniatamy przy pomocy szerokiego noża i wybieramy z nich pestki. Można
dodatkowo je przesiekać, ale nie jest to konieczne. Wraz z kaparami trafiają
one na patelnię. Orzechy piniowe zanim wylądują w caponacie należy uprażyć na
patelni. Gotujemy całość na małym ogniu i mieszamy do ostatecznego połączenia
się składników.
Pozostaje nam jedynie doprawić caponatę. Kwestia proporcji
jest zupełnie dowolna. Na około 75ml białego octu winnego użyłem dwóch
czubatych łyżek stołowych cukru oraz płaską łyżeczkę soli. Smak słodki i kwaśny
powinny się równoważyć, żaden z nich nie powinien dominować nad drugim, a już
tym bardziej nad warzywnym charakterem dania. Caponata pronta!
Wspomniałem na wstępie, że celem serii wpisów
#LaCucinaItaliana jest odkrywanie kuchni w połączeniu z winem. Przejdźmy zatem
do drugiej części dzisiejszego przedstawienia. W
kieliszku wylądują kolejno trzy wina: Colpasso Nero d’Avola, Micina Cantina
Cellaro oraz Marsala Lombardo Fine I.P.
Caponatę podawać można na różne sposoby. W chłodniejsze
dni je się ją na ciepło (podobnie jak z naszym polskim bigosem, najlepsza jest
ona po drugim, trzecim albo i czwartym odgrzaniu). W upalne popołudnia raczej serwuje
się ją na zimno, nierzadko na kawałku
pieczywa w formie kanapek. Czasami można też spotkać się z caponatą jako
contorno, czyli warzywny dodatek do mięsa bądź ryby. Do degustacji z winami
podałem caponatę na ciepło z kilkoma kromkami pane nero di Castelvetrano.
Jeden.
Caponata z Colpasso Nero d’Avola. Królowa
sycylijskiej kuchni na talerzu, a w kieliszku król sycylijskich winnic.
Miałem już niedawno okazję spotkać się z tym winem. Nuty, które w nim
dominowały mogły dobrze pasować do słodko-kwaśnego charakteru potrawy na
talerzu. Do dzisiejszej degustacji trafił jednak rocznik 2015, a jest on o
poziom świeższy od poprzedniego. Dojrzałe owoce i powidła zostały zastąpione
świeżymi wiśniami i śliwkami. Dla wina lepiej, dla testowanego połączenia
gorzej. Owocowy i dość świeży aromat wina krył się za nieco przytłaczającymi
nutami warzywnego, ale stosunkowo ciężkiego, dania. Może gdyby moja caponata
była nieco bardziej kwaśna, a mniej słodka, to połączenie zagrałoby lepiej?
Dwa.
Micina Cantina Cellaro to kupaż Naro d’Avola (60%) i Nerello Mascalese (40%). Wino o ciemnej, intensywnie bordowej barwie. W nosie
dominują aromaty czerwonych owoców i powideł śliwkowych. Wszystko to okraszone
nutą wanilii i lukrecji powstałymi w wyniku dojrzewania wina w beczkach
dębowych. Aksamitna, oleista struktura wina dobrze współgrała z mięsistymi bakłażanami
na języku. Aromaty beczkowe znalazły towarzysza w słodszych nutach caponaty.
Owocowe dżemy i powidła Miciny natomiast wydawały się prawie idealnie zgrywać z
warzywnymi nutami potrawy. I tylko gdyby to wino było nieco mniej nachalne,
nieco mniej intensywne…
Trzy. Po posiłku czas na deser,
Marsala Fine I.P. Lombardo. Połączenie z pozoru skazane na porażkę, ale czy na
pewno? Wino miało barwę małej czarnej (już tu dało się zauważyć pewną nić
porozumienia z kolorystyką na talerzu. I nie tylko o caponatę tu chodzi, bo
przecież obok niej kromki czarnego chleba.). Nuty kawy zbożowej, orzechów i
owoców kandyzowanych w nosie idealnie pasowały do zapachu caponaty. Słodycz
wina zdominowała jednak w ustach potrawę, nawet jeśli same aromaty bardzo
dobrze ze sobą się dogadywały. Dopełnieniem tego połączenia okazał się pane
nero o posmaku orzechów i przypalonych tostów.
Zwycięzca? Jednoznacznego brak. W
mojej opinii najlepszym połączeniem okazało się caponata z Micina Cantine
Cellaro. Wino co prawda przykryło nieco swoim aromatycznym płaszczem danie, ale
pod względem zapachów i smaków dominujących w kieliszku i na talerzu całość
wypadła całkiem poprawnie. W przypadku Colpasso w kieliszku pojawiło się zbyt
dużo świeżości, w przypadku Marsali z kolei jej zabrakło. A w kolejnym odcinku…
już niebawem pierwsza podpowiedź, szukajcie jej na profilu Italianizzato oraz
wpisując hashtag #LaCucinaItaliana!
Partnerami
serii wpisów #LaCucinaItaliana są:
Colpasso
Nero d’Avola otrzymałem od Faktorii Win.
Micina
Cantina Cellaro pochodzi z prywatnych zbiorów (można je kupić na przykład w
Vininova).
Marsalę
kupiłem u krakowskiego importera Winnica.
Oliwa z oliwek - nie ma innej oliwy. Oliwa to olej z oliwek. Jeśli piszemy oliwa, to nie trzeba dodawać, że z oliwek, bo innej nie ma.
OdpowiedzUsuńDziękuję za celną uwagę, z którą w 100% się zgadzam. Z rozpędu użyłem utartego, aczkolwiek niepoprawnego, zwrotu.
UsuńTeż mnie drażni ten bezsensowny twór równie bezsensownie powtarzany w niemal każdej książce i przepisie. Zapewne źródłem tego nieporozumienia jest angielska 'olive oil'. Obecnie w polskim światku kulinarnym podobny los spotkał urządzenie hucznie zwane mandoliną (bo wszyscy wielcy szefowie je stosują). A moja babcia nazywała to szatkownicą lub tarką. Niestety porobiło się u nas smakoszy biegle władającymi obcymi językami i na poczekaniu potrafiącymi wyrecytować najnowsze trendy kulinarne a mających spore braki w rodzimej gastrohistorii.
OdpowiedzUsuńA co do caponaty to klawa sprawa. Niedawno sam znów robiłem i znów wyszła świetnie. Ale to chyba taki urok tego dania że trzeba się naprawdę napracować albo nie mieć smaku żeby je zepsuć :)
Pozdrawiam
Paweł