Wczesnorenesansowy
mistrz pędzla
Opisując Arezzo wielokrotnie
podkreślałem, że miasto to jest bardzo wymagające względem odwiedzających je
turystów. Dziś idę o krok dalej, bowiem mam zamiar skupić się na największym
dziele Piera della Franceski. Namalowane przez niego freski w Kościele San
Francesco stanowią kamień milowy w historii malarstwa włoskiego, będąc
jednocześnie jednym z pierwszych dzieł wczesnego renesansu. Zdaję sobie sprawę,
jak wielkie i trudne zarazem zadanie sobie wyznaczyłem. Mnie samemu docenienie
(i zrozumienie) Legendy o Prawdziwym Krzyżu zajęło trzy lata. W jaki sposób
zatem mogę za pomocą krótkiego artykułu przekonać do niego Was? Stanowczo
odsuwając pesymistyczne nastawienie, postanowiłem, że niniejszym wpisem chcę
Was jedynie skusić do odwiedzenia Arezzo, a tam, stojąc przed dziełem della
Franceski zrozumiecie wszystko i wszystko wyda Wam się łatwiejsze…
O co tyle hałasu? Mam świadomość, że
nazwisko tego wczesnorenesansowego malarza wielu z Was może być nieznane lub, w
co lepszych przypadkach, jedynie zasłyszane. Piero della Francesca urodził się
w Borgo San Sepolcro (prowincja Arezzo) w 1415 roku. Ta malutka miejscowość w
ówczesnym czasie stanowiła ważny punkt położony na granicy pomiędzy Umbrią,
Marchią i Toskanią. Może właśnie ten fakt pozwolił della Francesce szkolić się
u ważnych malarzy tamtych czasów, a także poznawać dzieła Masaccia, Donatella i
innych poprzedników.
Wpływy sztuki średniowiecznej, już w
czasach malarza uważanej za nieco przestarzałą, widać jedynie w jego
nielicznych wczesnych dziełach (jak choćby Polittico della Misericordia, który
dziś znajduje się w muzeum w mieście rodzinnym malarza). Della Francesca
stosunkowo szybko porzucił wcześniejsze wzorce, podążając swoją własną malarską
ścieżką, którą wyznaczały idealna matematyczna perspektywa, symetria, użycie
figur geometrycznych oraz charakterystyczna „jasność” barw. Malarz
podporządkowywał kompozycję sztywny regułom matematycznym, dążąc do perfekcji w
tej kwestii. Della Francesca w swoich dziełach starał się połączyć kunszt
malarski z żelaznymi prawami logiki i matematyki, co, jak widać na podstawie
wielu przypadków, udawało mu się nader często.
Wiedząc już co nieco o twórcy,
przejdźmy do samego dzieła, o którym w założeniu miał być ten wpis. Freski
przedstawiające Legendę o Prawdziwym Krzyżu zostały namalowane w apsydzie
kościoła San Francesco. Temat ten w czasach malarza powtarzał się często w
świątyniach znajdujących się pod opieką franciszkanów. Legenda o Prawdziwym
Krzyżu opowiada historię krzyża, na którym miało dokonać się życie Chrystusa.
Jej początek pokrywa się niemalże z początkiem istnienia ludzi na świecie. Jak
mówi legenda, Set, syn Adama, umieścił pod językiem ojca, gdy ten umierał, trzy
nasiona z Drzewa Życia. Z nasion tych wyrosło drzewo, które posłużyło do budowy
Krzyża Świętego. Historia przedstawiona przez Piera della Franceskę opowiada
kolejne wydarzenia związane z krzyżem, a kończy się w momencie, gdy wraca on do
Jerozolimy. Całej historii nie będę tutaj streszczał, gdyż jest ona łatwo
dostępna w Internecie i nie ma sensu pisać tego, co zostało już napisane.
Postaram się natomiast wytłumaczyć, dlaczego dzieło della Franceski jest tak
ważne i uważane za przełomowe.
Skoro historia o Prawdziwym Krzyżu
była dość powszechna w czasach malarza, możemy wykluczyć hipotezę, że stanowiła
ona element nowości. Zgoda, ale poza samym tematem, liczy się również sposób
jego przedstawienia. Po pierwsze, Piero della Francesca nie zastosował
kolejności chronologicznej. Kompozycję podporządkował zupełnie innym
pryncypiom. Porzucił następstwo czasowe na rzecz ukochanej przez niego
symetrii. Na przeciwległych ścianach i równych względem siebie poziomach mamy
sceny namalowane według następującego klucza (patrząc z góry do dołu): sceny
pozbawione tła architektonicznego, sceny na tle architektonicznym, sceny
przedstawiające bitwy. Dodatkowo na najwyższych poziomach lewej i prawej ściany
znajdują się początek Legendy o Prawdziwym Krzyżu (po prawej stronie, śmierć
Adama) oraz jej zakończenie (po lewej stronie, scena przedstawiająca powrót
krzyża do Jerozolimy).
Czy brak porządku chronologicznego
mógłby być tym, co stawia dzieło della Franceski na wyjątkowym miejscu? I tak,
i nie. Zacznę od negacji: brak chronologii z pewnością nie jest tym, co
sprawia, że freski z kościoła San Francesco są wyjątkowe, ale z drugiej strony…
Specyficzna kompozycja zastosowana przez malarza dokłada „swoją cegiełkę” w
tworzeniu wyjątkowości tego dzieła. Teraz przejdę do odpowiedzi twierdzącej.
Tak, brak chronologii w czasach della Franceski był czymś rzadko spotykanym.
Wiem, wiem… dziś, kiedy retrospekcje, mieszanie się przeszłości z przyszłością
i inne tego typu zawirowania czasowe pojawiają się w co drugiej produkcji
filmowej czy książce, nie robi to już na nas wrażenia. Wyobraźmy sobie jednak
mieszkańców Arezzo w XV wieku, nieprzyzwyczajonych do takich zabiegów
artystycznych. Brak chronologii z pewnością stanowił element zaskoczenia, ale
też utrudniał zrozumienie historii i wymagał zaprzęgnięcia większej liczby
szarych komórek do zrozumienia całości.
Skoro napisałem, że to nie kolejność
następowania po sobie fresków jest elementem decydującym o wyjątkowości tego
dzieła, idźmy dalej. Freski stanowią niepowtarzalny zbiór dokumentujący nowy
malarski styl, który „przebojem wdarł się” do ówczesnych pracowni
artystycznych. Nie bez powodu Piera della Franceskę uważa się za jednego z
pierwszych i najważniejszych zarazem przedstawicieli odrodzenia. Jego styl jest
czymś zupełnie nowym, czymś czego nigdy wcześniej nie było, a co za chwile
stanie się obowiązującym kanonem piękna. Co więcej, jego styl jest jednym z
najpiękniejszych i najczystszych przykładów malarstwa renesansowego, pełen
harmonii, symetrii i spokoju. Jeśli łatwiej będzie Wam zrozumieć, Piero della
Francesca to taki trendsetter z połowy XV wieku.
Gdybyście jednak wciąż uważali, że
Piero della Francesca nie zasługuje na tyle uwagi, to już śpieszę z pomocą. Na
jednej ze ścian absydy znajduje się obraz przedstawiający sen cesarza
Konstantyna przed bitwą z Maksencjuszem. Sam temat ponownie nie gra tu
najważniejszej roli, ważny natomiast jest sposób przedstawienia i przede
wszystkim… pierwsze w historii włoskiej sztuki chiaroscuro, to znaczy użycie światłocienia! Ponownie przenieśmy
się w XV-wieczne Arezzo i postawmy się na miejscu ówczesnych mieszkańców miasta.
Przyzwyczajeni do rzeczywistości dwuwymiarowej, jaką dotychczas przedstawiały
obrazy, do jednobarwnych szat malowanych przez twórców, do relatywnej nudy
monochromatycznej, stawali oni przed „Snem Konstantyna” i w podziwie oglądali
materiałowe drzwi namiotu, które sprawiały wrażenie jakby otwierały się właśnie
w tym momencie. Z rozdziawionymi ustami patrzyli jak anioł, od którego bije
jaskrawa łuna, pokazuje cesarzowi znak krzyża. Z zapartym tchem podążali
wzrokiem za ramieniem człowieka siedzącego na łożu Konstantyna, aby następnie
skierować go wzdłuż włóczni aż do anioła, a ostatecznie skupić się na twarzy
samego cesarza.
I znów wydać Wam się może, że nic w
tym nadzwyczajnego. W świecie, gdzie filmy 3D i hologramy stały się niemal
codziennością. W świecie, w którym człowiek tworzy alternatywne rzeczywistości,
chiaroscuro della Franceski nie robi
żadnego wrażenia. Musicie uwierzyć na słowo, dla ludzi żyjących w XV wieku „Sen
Konstantyna” był tak samo emocjonujący, jak dla nas supernowoczesne produkcje
pozwalające na stanie się częścią historii, którą oglądamy na ekranie.
Mam nadzieję, że moim tekstem
zdołałem przekonać chociaż kilkoro nieprzekonanych, dzięki czemu przy
najbliższej okazji pojadą oni do Arezzo, aby zgłębić tajemnicę kunsztu Piera
della Franceski. A zapewniam, że wciąż wiele pozostaje do odkrycia, bowiem
freski w kościele San Francesco są dziełem wielowymiarowym, którego zrozumienie
wymaga czasu, spokoju i chęci obserwatora do zanurzenia się w malarskim świecie
z XV-wiecznej Toskanii.
Odkrywaj Toskanię z Italianizzato klikając poniżej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz