____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

wtorek, 14 kwietnia 2015

Poderi delle Rocche, wino w Emilii-Romanii

Wino sprzedawane na litry to nie zawsze złe wino

Banderola musi być ;)

Opisywałem niedawno, na podstawie kilku przykładów, enologiczny obraz Emilii-Romanii i Bolonii samej w sobie. Lambrusco to bez dwóch zdań król regionu, nie można temu zaprzeczyć, ale kto powiedział, że jest to jedyne wino warte uwagi w tej okolicy? Wszak Emilia-Romania może się pochwalić wieloma innymi pysznościami, w tym licznymi pozycjami spokojnymi (nawet jeśli stosunkowo wiele wyprodukowanych tutaj win to frizzante). W samej Bolonii i okolicach można znaleźć mnóstwo lokali sprzedających tzw. vini sfusi (wina sprzedawane na litry, rozlewane przy zakupie do odpowiednich butelek). Jednym z takich miejsc jest punkt sprzedaży należący do producenta Poderi delle Rocche (drugi taki punkt sprzedaży znajduje się w Imoli).


Poderi delle Rocche to niewielka firma będąca w posiadaniu trzech winnic, założona przez trzech przyjaciół, którzy od zawsze chcieli zostać winiarzami. I można stwierdzić, że udało im się to z dużym powodzeniem, o czym przekonacie się podczas lektury tego wpisu. Ich wina to nie wielkie światowe gwiazdy, a raczej regionalne łakocie, które w bardzo niskich cenach (od 1 do 3 Euro za litr) oferują miejscowym. Uprawiają zarówno szczepy regionalne (jak np. Albana, Ciliegiolo, Pignoletto), jak i odmiany dobrze znane na całym świecie (Chardonnay, Cabernet Sauvignon) i we Włoszech (Sangiovese, Barbera). Większość trunków, które wyszły spod ich ręki to produkty proste, ale w swej prostocie dobre i uwodzące czystością aromatów.

Czy tak zapakowane wino może być dobre? We Włoszech na pewno!

Musujące Pignoletto Frizzante to jedno z tańszych, a zarazem jedno z przyjemniejszych win od Poderi delle Rocche. Ma cytrynowo-zielonkawą barwę, w nosie dobrze wyczuwalny aromat zielonych jabłek, aromatycznych kwiatów i miodu. Jest lekko musujące, pianka szybko znika. Bąbelki nie są zbyt wyrafinowane, atakują z początku po to, aby po chwili uciec gdzieś w niepamięć i nie wracać. Jest to lekkie, owocowo-kwiatowe wino o średnio intensywnym aromacie, przypominające nieco proste prosecco. Mocno schłodzone szybko i łatwo pije się je solo, np. jako aperitivo, ale jest też dobre do sałatek.
Inną białą pozycją od tego producenta jest Albana Semisecco. Albana (podobnie z resztą jak Pignoletto) to autochtoniczny szczep Emilii-Romanii. Półsłodkie wino wyprodukowane na jego bazie ma cytrynowo-miodową barwę. W aromacie dominują ananas i brzoskwinia z puszki, po ogrzaniu nieco niedojrzałe i nieśmiałe mango. W ustach wszystko się powtarza, a na finiszu daje o sobie znać gorzkawa pestka. Wino bardzo delikatne, raczej do deserów i koniecznie mocno schłodzone.
Wino wyprodukowane z czystego Chardonnay jest mniej owocowe niż obydwa poprzednie. Jego barwa jest również mniej intensywna, a w bukiecie dominują raczej nuty mineralne, aniżeli kwiatowe czy owocowe. Jest to dobra opcja do lekkiej ryby gotowanej w wodzie lub na parze. Nie uniesie cięższych potraw, ale pije się je przyjemnie i dobrze gasi pragnienie.


Jeśli chodzi o czerwień to jest tu w czym wybierać. Czysta Barbera Semisecco to wino o średniej budowie, charakteryzujące się wiśniową, niezbyt klarowną barwą. W nosie czuć przydrożne wiśnie, suszoną śliwkę i jagody. Smak jest jakby trochę plastikowy, ale to tylko pierwsze wrażenie, z czasem owoce stają się bardziej żywe i naturalne. Karmelowy, dosyć intensywny posmak, dobrze zgrywa się z pizzą czy makaronem z lekkim sosem pomidorowym.
Sangiovese w Emilii-Romanii zadomowiło się niemal równie dobrze, co w sąsiedniej Toskanii. Z tym jednak wyjątkiem, że daje tu wina zgoła inne – lżejsze, miększe, o niższej kwasowości i z niższą zawartością tanin. Sangiovese od Poderi delle Rocche ma ciemno bordowy kolor z purpurową obwódką. Nos uderza aromat nieco wygotowanych wiśni i czereśni. Wino to w smaku przypomina raczej Bardolino, a nie toskańskie Sangiovese (pod jakąkolwiek postacią). Kolejna owocowa, lekka i przyjemna pozycja w ofercie producenta.
Jest i Cabernet Sauvignon, na pewno nie będący w czołówce szczepów uprawianych w regionie. Wino ma kolor zbliżony do Sangiovese. Kręgosłup aromatu stanowią przede wszystkim jagody, borówki i inne owoce leśne. W nasmaku da się wyczuć delikatną jagodę w towarzystwie ściółki leśnej. Dosyć długi i przyjemny leśny finisz.
Czas na ostatnie i chyba najlepsze wino z oferty: kupaż Sangiovese i Barbery, beczkowany. Wino o zdecydowanie lepszej i bardziej skomplikowanej budowie aniżeli wszystkie inne. Bordowa barwa z rubinową obwódką przy ściankach kieliszka, są i refleksy brunatne. Nos to suszona śliwka, wanilia, nuta karmelowo-miodowa i spalony tost. Usta na początku wydają się być niezbyt intensywne, dopiero z czasem nabierają charakteru i można powiedzieć, że uwodzą. W przeciwieństwie do innych degustowanych win, ten kupaż ma łagodne, dobrze zaznaczone taniny. Poziom kwasowości nie zachwyca, ale dzięki temu wino nadaje się zarówno do posiłków, jak i do popijania solo.

Więcej Emilii-Romanii poniżej!

4 komentarze:

  1. Będąc ostatnio w Toskanii widziałem takie butelki na półce w jednym z marketów. Miałem ochotę ale się nie odważyłem. Bardziej przez żonę (Coooo? Znowu kupiłeś winoooo?) niż samą chęć wypróbowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie w markecie kupowanie win w butelkach plastikowych może być ryzykowne, ale już u producenta, gdzie przy mnie rozlewa to, co ja chcę do butelki jest w porządku :)

      Usuń
  2. Nie mam doświadczeń z włoskim sprzedawaniem "na swoje butelki" ,ale na Węgrzech ta metoda (popularna w kilku miejscach ) kilka razy mnie zawiodła. Z perspektywy czasu mam wrażenie ,że kupowałem (nalewano mi ) coś innego niż przed kilkoma minutami degustowałem. Tym bardziej ,że często nalewanie odbywało się na zapleczu/w innym pomieszczeniu - nie bezpośrednio przy mnie. I nie mówię o smaku wina przywiezionego do domu po kilku dniach ,bo to byłoby wręcz normalne. Ale mam na myśli wino wypijane na miejscu - już wieczorem wydawało się inne niż w piwniczce kilka godzin wcześniej.
    Sam pomysł jest jednak wg mnie jak najbardziej godny naśladownictwa. Znacznie ułatwia codzienne spożywanie wina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jeśli nie jesteśmy przy nalewaniu (obojętnie czy do spróbowania, czy do butelki) wina, to zawsze możemy zostać oszukani. We Włoszech mi się to (na szczęście) jeszcze nie przydażyło. Ogółem trafiały się wina, których nie miałem ochoty nawet przełykać, ale wtedy ich po prostu nie kupowałem.

      Oczywiście kupowanie wina na litry i rozlewanie go do plastikowych butelek ma sens tylko i wyłącznie, gdy kupujemy wino do wypicia szybko, dłuższego trzymania w plastiku nie ryzykowałbym.


      Zgodzę się, taki sposób sprzedaży znacznie skraca drogę, jaką przechodzi wino od producenta do konsumenta, a co za tym idzie również obniża cenę ;)

      Usuń