O
biologicznym „szanti”, co klasę pokazało
Co prawda w mojej tegorocznej podróży po Toskanii do
Chianti, ani w okolice tego winodajnego regionu nie trafiłem, ale fakt ten nie
przeszkodził w przytarganiu do domu butelki „szanti”. W okolicach jednej z
najbardziej przesyconych winem miejscowości w regionie, Montepulciano,
sięgnąłem po butelkę pochodzącą z rejonu oddalonego nieco bardziej na północ. I
nie była to butelka byle jaka, pierwsza lepsza, a zakup podyktowany bardziej
ciekawością degustatora, niż dobrym smakiem.
Zaczęło się od karty win w jednej z restauracji
hotelowych, należącej z kolei do kompleksu prowadzonego przez znajomych Włochów
w Chianciano Terme. Pod zakładką vini
rossi stało jak wół: „Chianti Sensi – vino biologico”. O pewnym biologicznym chianti od tego producenta mówiło się co nieco jakieś dwa lata temu, za sprawą
dyskontu z owadem w logo. Było to chyba jedyne wino od Sensi, które w
większości przypadków zdobyło zgodnie pozytywne opinie. Co do reszty produktów
od tego toskańskiego producenta, które do naszego kraju trafiały, lepiej
zaoszczędzić słów.
Nic więc dziwnego, że w pierwszej chwili pomyślałem o
owym biologicznym, tanim, ale dość przyjemnym winie. Wszystko by się zgadzało,
ale cena w karcie win pozostawiała jednak wiele do życzenia – 20 euro
(przypomnę, że butelka o której myślałem w Polsce kosztowała 19,99zł). Co by
zaspokoić moją ciekawość, poprosiłem znajomego o tę właśnie butelkę. W moje
ręce trafiło Chianti Campoluce 2014 DOCG. Moje przypuszczenia okazały się więc
chybione, co przyjąłem z ulgą. Jak się potem dowiedziałem, Campoluce w
detalicznej cenie kosztuje od 12 do 15 euro, a to z kolei uważam za wysoce
rozsądną cenę w świetle tego, co dostajemy.
A co właściwie dostajemy? Świetnie zbalansowane,
eleganckie, dopracowane w najmniejszych detalach wino o intensywnej i klarownej
barwie. Nozdrza natychmiast poraża bogactwo owocowych aromatów, którym dowodzi
soczysta, dojrzała wiśnia. Aromat czyściutki, intensywny i bardzo przyjemny.
Usta z kolei tłuste, oleiste (co dało się zauważyć już przy nalewaniu wina do
kieliszka), z miękką, ale dobrze zaakcentowaną taniną, która nie zagłusza, a
stanowi tło dla kompozycji. No i do tego długi, pełen owocu posmak… Gdyby tak
trafiło do Polski, może już nie na dyskontowe półki, ale w bardziej
nobilitujące miejsce, znalazłoby wielu wielbicieli (nawet jeśli Sensi to dziś
zupełne zaprzeczenie małej, rodzinnej firmy z toskańskiej prowincji). Polecam,
ocena to:
Odkrywaj Toskanię z Italianizzato klikając poniżej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz