____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

piątek, 9 stycznia 2015

Pueblos blancos - vinos tintos, czyli wina z Rondy

Białe osady i czerwone wina


            Po raz kolejny nie o Włoszech, a o innym kraju. Po raz kolejny o winach – tym razem w podróż wybrałem się do Andaluzji, a więc regionu położonego na południu Hiszpanii (dobrze, że powoli wracamy do obszarów, na których niepodzielnie królują języki pochodzące od łaciny!). Omawiany region dotychczas kojarzył mi się jedynie ze słońcem, Gibraltarem i, jeśli o winiarstwie mowa, Maladze.


            Mając jedynie tydzień nie można zobaczyć wszystkiego, a z pewnością nie wszystkiego, co by się chciało zobaczyć. W siedem dni na szczęście można spróbować wielu win i to mi się udało (niebawem opiszę ciąg dalszy moich winiarskich podróży po Andaluzji). Co najciekawsze, pierwszym winem jakiego spróbowałem w Hiszpanii nie był Moscatel, a coś zgoła innego… Idźmy jednak po kolei.



            Tytuł, jaki widnieje na czele tego wpisu jest znamienny i oddaje istotę rzeczy idealnie. Pueblos blancos to grupa miast większych i mniejszych, położonych mniej-więcej w centralnej części Andaluzji. Ich wspólną cechą charakterystyczną są białe fasady, które sprawiają, że osady są widoczne już z odległości wielu kilometrów. Suma summarum jest ich około dwudziestu, zależy jak liczyć. Jednym z największych miast i najbardziej znanych jest Ronda (a to również za sprawą wyśmienitych win czerwonych). Największym i najwspanialszym zabytkiem tej osady jest Puente Nuevo, czyli Nowy Most łączący starą i nową część miasta. Tylko ta atrakcja ściąga tu turystów z całej Hiszpanii, a nawet z całej Europy. Przyznam, że most robi ogromne wrażenie, a zdjęcia oddają jedynie ułamek tego, czego doświadcza się będąc tam osobiście. Aby zrobić najładniejsze zdjęcia Puente Nuevo trzeba pokonać stromą i dość męczącą dróżkę w dół, a następnie wejść pod górę. Na szczęście tuż przy końcu ścieżki znajduje się urocza restauracyjka „El Campillo", która okazała się być dla mnie miejscem pierwszego spotkania z winami z Rondy.



            El Buen Puntito (pl. Dobry Punkcik) to wino, które bez dwóch zdań zasługuje na uwagę. Ogólnie dostępne w Hiszpanii, praktycznie niedostępne u nas. Kieliszek wypełniony tym trunkiem był jedynie miłym przedsmakiem i zapowiedzią mojej wielkiej miłości do rondyjskich win. Ciemna, bordowo-purpurowa barwa i grube łzy świadczyły, że nie ma mowy tu o żadnym sikaczu, a o potężnym i konkretnym winie przez duże „W”. W nosie wybijała się na pierwszy plan beczkowa wanilia, która dopiero po chwili ustępowała dojrzałym jagodom i bardzo słodkiemu dżemowi z jeżyn. Na ustach króluje karmel i jagody, wanilia tym razem utrzymana na wodzy, majaczy gdzieś w tle. Kwasowości daje o sobie znać dopiero na posmaku, tworząc z obfitymi taninami długi i przyjemny finisz. Czuć wszędobylską w Hiszpanii beczkę i mokre drewno. Po takim posiłku dla ducha i ciała można kontynuować podróż…
            …podróż wcale nie tak męczącą i daleką, bo jedynie (albo aż!) do kolejnego miejsca gdzie można spotkać się z miejscowymi winami. „Entre Vinos” to bodega-tapas bar serwujący jedynie miejscowe trunki (wliczając w to specjały z Andaluzji). Z tego, co dało się zaobserwować, przychodzą tu przede wszystkim mieszkańcy Rondy, a jedynie ci turyści, którzy zostali uświadomieni przez jakiegoś tubylca (jak było w moim wypadku) trafiają w skromne na pierwszy rzut oka progi „Entre Vinos”. Skoro „Entre Vinos” (pl. pomiędzy winami), to przejdźmy do sedna.


            Na pierwszy rzut Chinchilla Ronda 2013 (nie znam pochodzenia nazwy, nie pytajcie), czyli wino od największego i najbardziej znanego producenta z Rondy. Omawiane wino to kupaż bardzo hiszpańskiego Tempranillo i ogólnoświatowego Cabernet Sauvignon. Oko jawiło się ciemne, mocno jeżynowe (a więc i refleksy granatowe). Barwa okazała się być zapowiedzią smaku, bo w nosie przede wszystkim duża, soczysta i pachnąca lasem jeżyna, a towarzyszy jej malutka jagoda. W ustach czuć przede wszystkim dużo tanin, która są najbardziej wyraźne na końcówce. Nuty owocowe na pierwszym planie to dżem jeżynowy i jagodowy. Kwasowości zaznaczona na finiszu, razem z długo ciągnącymi się, już wspomnianymi, taninami. Wino średnio-ciężkie, znów pełne hiszpańskiej beczki, ale w tym wypadku bardzo dobrze użytej. Do tapasów na bazie sera lub szynki idealne.


            Po drugim już trunku pełnym drewna poprosiłem barmana o coś „sin barrique”. Czymś takim okazało się Tinto 2013 (czyli po prostu Czerwone 2013). Barwa wina bardzo ciemna, niemalże czarna (natychmiast skojarzyła mi się z Biricchino Toscana). Przy szkle majaczyła purpurowa obwódka. W nosie czuć było wesołą rześkość i znów, znany już z poprzednich win, leśny element owocowy. W nasmaku świeże jagody, maliny, jeżyny i nieco niedojrzała śliwka. Mało tanin, kwasowość tym razem wybijała się na początku, by później uciec i rozmyć się zostawiając mocno owocowy finisz.


            Dopiero przy czwartym podejściu wchodzimy na grunt win słodkich – Moscatel Naranja na zakończenie tego winnego spotkania i swego rodzaju deser. W małym i wąskim kieliszku otrzymałem trunek o konsystencji rzadkiego syropu, który miał jasno cytrynowy kolor. W nosie bez dwóch zdań słodka pomarańcza, dużo słodyczy i nuta podobna do tej, która znajduje się we włoskim likierze limoncello. Po chwili w tle mięta i kolendra, które sprawiają, że całość wydaje się być orzeźwiająca. W smaku czuć dżem i sok pomarańczowy oraz miód lipowy. Finisz długi i lepki.



            Trochę na boku i już poza całością dodaję tu jeszcze jedno wino, którego próbowałem w Setenil de las Bodegas – jednym z najbardziej znanych białych miast (czuję się usprawiedliwiony). Biorąc pod uwagę fakt, że w okolicach Rondy win białych się nie produkuje, miejscowi ściągają je z innych zakątków Hiszpanii. A skoro Huelva to wciąż Andaluzja i mają tam całkiem dobrych producentów, to w większości barów sprzedaje się Vino Blanco de Huelva, w moim wypadku było to Verdejo Valdepelayo. Zimne wino w zaparowanym kieliszku na skutek wysokiej wilgotności i równie wysokiej temperatury powietrza miało kolor świeżo zebranego siana. W nosie czuć rześkość, bez zbędnych upiększeń i wymysłów – ma chłodzić. W ustach brzoskwiniowo-melonowy nasmak, łagodnie i owocowo rozciąga się aż do migdałowego finiszu. Bardzo niska kwasowość i lekkość – tym stwierdzeniem można scharakteryzować omawiane Verdejo. I na tym niestety koniec mojej przygody z Pueblos Blancos i miejscowymi winami. Przygoda z Andaluzją trwała jednak nieco dłużej, a o tym niebawem.

Setenil de las Bodegas

Verdejo Valdepelayo i krewetki w gorącym oleju, jeden ze smaków Hiszpanii.
Setenil de las Bodegas - i gdzie te bodegi?
Gdzieś w oddali gaje oliwne i winnice Rondy.

2 komentarze:

  1. Ronda, magiczne miejsce i wina tam przednie !
    Tęskini mi sie za tamtymi miejscami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, dużo mi jeszcze zostało do zobaczenia w tamtych okolicach. Ale może to i dobrze - kolejne miejsce, do którego trzeba wrócić. A wina bardzo dobre.

      Usuń