____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Antigua Casa de Guardia, gdzie słowo „Malaga” zmienia znaczenie

Antigua Casa de Guardia – historyczny lokal z winami w Maladze


            Prosto z Rondy trafiłem do Malagi, gdzie musiałem (chyba lepiej pasuje tu „chciałem”) zmierzyć się z tematem dla mnie trudnym – słodkim winem o takiej samej nazwie, jak nazwa miasta. Zanim wyjechałem do Andaluzji skonsultowałem plan podróży ze znajomymi – znawcami tematu i już pierwszego dnia zawitałem do małego lokalu przy Alameda Principal 18, była to Antigua Casa de Guardia. Historia tego miejsca zaczyna się w roku 1840, za panowania królowej Izabeli II. Bodegę przy Alameda Principal przez dziesiątki lat odwiedziło wiele osób z życia polityki, muzyki i sztuki, a mimo to nadal pozostaje ona lokalem typowo hiszpańskim, popularnym przede wszystkim wśród Hiszpanów. Co prawda pojawiają się tam nieliczni turyści (szczęściarze tacy jak ja), ale z pewnością nie można powiedzieć, żeby miejsce to było popularną atrakcją wśród przybyszów.

Dosyć skromne wejście, jak na to, co miałem przeżyć za chwilę.

            Niemalże spartańskie wnętrze nie zapowiadało tego, czego miałem za chwilę doświadczyć. Pod ścianą rząd ogromnych beczek, prosto z  których barmani nalewają do małych szklaneczek (50ml) bursztynowe wina. Centralnym miejscem lokalu zdawała się być długa lada, nosząca już znaki czasu. Betonowa podłoga, brak krzeseł czy stołów i zupełny minimalizm – wszystko to dawało niepowtarzalny klimat, który sprawiał, że człowiek wręcz zatapiał się w miejsce, w którym się znajdował. Na uwagę zasługuje również system, z którego korzystają barmani – po nalaniu szklaneczki stawiają ją przed klientem, a następnie zapisują należność kredą na ladzie. Z tego, co opowiadali barmani, czasami zapiski są bardzo długie, ale to mnie akurat nie dziwi po spróbowaniu specjałów z Antigua Casa de Guardia.



            Odwiedziłem rzeczony lokal dwa razy. Kolejność, w której próbowałem trunków może wydawać się nieco chaotyczna, ale już wyjaśniam. Trafiając tam pierwszego dnia nie miałem pewności, czy będzie mi dane powrócić, a zatem zdecydowałem się spróbować wszystkim lokalnych „must”. Dopiero gdy powróciłem do baru przy Alameda Principal po raz drugi pozwoliłem sobie na skosztowanie innych specjałów. W kolejności degustowania, dzień pierwszy:


            Na początek trafił Moscatel Dorado (nazwa odnosi się do szczepu, z którego wytworzono wino oraz koloru trunku) – bo o nim słyszałem, bo zachwalany, bo nazwa zapowiadała coś dobrego. Barman odkręcił kurek i sprawnym ruchem nalał pełniuśką szklaneczkę zamówionego wina, opuszczając i podnosząc ją przy tym tak, by trunek dostał odpowiednią ilość powietrza. Dorado miał bursztynowo-kasztanowy kolor, w świetle pojawiały się złote refleksy (nomen omen). W nosie czuć było przede wszystkim rodzynki (wspólny pierwiastek dla większości win, których próbowałem) oraz suszone daktyle oblane syropem cukrowym. Usta o wiele bogatsze i złożone – są suszone śliwki, suszona dzika róża, rodzynki i miód gryczany.
            Kolejno na ladzie postawiono przede mną Moscatel Nº1 oraz Moscatel Nº2. Barman zapytany o różnicę stwierdził, że wina różnią się jedynie poziomem słodkości. Jedynka była jaśniejsza niż Dorado, miała barwę drewna orzechowego z rubinowymi refleksami. Dwójka z kolei charakteryzowała się bardzo ciemnym, mahoniowym kolorem. Zarówno jeden, jak i drugi Moscatel miały w bukiecie dominującą nutę rodzynkową z odrobiną suszonych fig. Na języku natomiast różnica była wyczuwalna nie tylko w poziomie słodkości! Numer 2 był bardzo karmelowy w nasmaku, a na finiszu miodowy (wrzosowy?). W ustach nie było aż tak wiele owoców suszonych, jak w Dorado. Numer 1 posiadał gronowy posmak i był rzeczywiście słodszy niż dwójka.


            Pierwsze trzy szklaneczki okazały się być dopiero wstępem do rozrywki, bo gdy na ladzie postawiono Moscatel Guinda (doprawdy nie mam pojęcia skąd w nazwie pojawiła się wiśnia, guinda) szczęka mi opadła i szukam jej do teraz. Słodkie wino o mahoniowej barwie z bordowymi refleksami charakteryzował bukiet złożony z suszonych-wędzonych śliwek i kandyzowanych owoców. W tle odrobina nafty i świeżo mielonej kawy. Usta okazały się jeszcze bardziej zaskakujące (i ewoluujące zarazem): długo ciągnąca się suszona śliwka podbita cynamonem i anyżem. Dużo goryczki na finiszu i pikanterii, zdecydowanie najbardziej wyrazisty Moscatel z dotychczas próbowanych. Bardzo przypominał mi babcine nalewki śliwkowe i wiśniowe.


            Ostatnia tego dnia szklaneczka miała być czymś na wyciszenie, bo po takim winie jak Guinda ciężko było znaleźć coś równie bardzo zapadającego w pamięć. Na szczęście Malaga Quina (quina to po polsku pewny rodzaj kory, jaki – nie wiem) okazała się być kolejnym strzałem w 10! Suknia zbliżona do Moscatela Nº2. Wywąchać się dało nuty likieru wiśniowego i przejrzałych czereśni. Pieprzny finisz z zaakcentowaną pestką i prażonymi migdałami. Kolejne wino tak różne, a tak podobne do innych. Już teraz było wiadomo, że musiałem powrócić, by spróbować innych pozycji. Dzień drugi był bardziej przemyślany i zaczął się od wytrawnych win.
            Pomimo, że miasto to nie słynie z produkcji win niesłodkich, zdecydowałem się na spróbowanie Seco Malaga. Zdecydowanie cytrynowo-miodowa suknia, w ustach suszone jabłka i wspomniany już element wspólny dla wszystkich pozycji, czyli rodzynki. Na języku wyczuwalna jabłkowo-gruszkowa kwasowość, a w posmaku nieco cukru resztkowego. Długi i pieprzny finisz. Wino przyjemne, ale mając w pamięci mistrzowskie trunki dnia poprzedniego czułem niedosyt.


            Drugie podejście do wytrawnych pozycji z Antigua Casa de Guardia stanowiła szklaneczka Seco Añejo, które okazało się być o wiele lepsze niż wytrawne Malaga. Añejo miało bursztynowo-miodową barwę, bukiet bazujący na rodzynkach i suszonych cytrusach. W ustach dużo cukru resztkowego (aż tak dużo, że nie wiem czy Seco w nazwie jest na miejscu), cytrynowo-pomarańczowa kwasowość i biały pieprz na finiszu. Starsza wersja, Seco Trasañejo, było po prostu rozwinięciem młodszej: każda nuta była bardziej wyczuwalna, głębsza i zarazem bardziej wygładzona, a na finiszu pojawiła się cienka goryczka.
            Po tych trzech szklaneczkach wyczerpałem w zasadzie zasoby wytrawnych win lokalu. Wróciłem do słodkich, nie wstydzę się powiedzieć: lepszych. Lagrima Añejo była pierwszym winem, które miało w bukiecie mocno zaakcentowane orzechy (zwłaszcza laskowe), ale oczywiście obok nich miejsce znalazły suszone śliwki i rodzynki. Długi miodowy śródsmak, jeszcze dłuższy śliwkowy posmak.
            Kolejny, przedostatni kieliszeczek, okazał się być najsłodszym winem w ofercie – Pedro Ximen. Orzechowa suknia z rubinowymi w świetle refleksami kryła dużo słodkich, lepkich nut. Na języku czuć było konsystencję niemalże miodu. Szklaneczka Ximena była, w najprostszych słowach, wariacją na temat cukru: cukier palony, miód wielokwiatowy, wrzosowy, wszystko bardzo klejące, aksamitne i trwające na długo jeszcze po przełknięciu wina.


            Pajarete 1908 (pajarete po polsku to po prostu „półsłodkie”) to mój faworyt i bardzo się cieszę, że (trochę nieświadomie) piłem je na końcu. Oko zbliżone do Guindy, a więc: ciemny orzech i dużo bordo. W nosie bazę stanowiły wędzone śliwki i suszone daktyle, do których idealnie pasowały pojawiające się w tle dym i tytoń fajkowy. Usta ukazały potężną budowę wina. Od wzięcia do ust szklaneczki, aż do przełknięcia i jeszcze potem dało się wyczuć całą gamę owoców suszonych, bądź kandyzowanych. Chyba najbardziej złożone i ewoluujące wino w ofercie.

            Słowem podsumowania: będąc w Maladze MUSICIE iść do Antigua Casa de Guardia. Będąc już w Antigua Casa de Guardia MUSICIE spróbować Pajarete 1908 (najbardziej złożony bukiet, który ewoluuje i trwa…), Moscatel Guinda (dla fanów zdecydowanych, pikantno-nalewkowych smaków) oraz Moscatel Dorado (wyróżnia się pozytywnie na tle innych Moscateli i jest swoista klasyką gatunku). 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz