Suszone
i kandyzowane owoce w hiszpańskiej butelce
Tak się serwuje malagę w Maladze... |
Niniejszy temat Winnych Wtorków – dowolne wino wzmacniane
- spadł mi niczym gwiazdka z nieba i idealnie wpasował się w moje blogowe
plany. Od mojej podróży do Andaluzji minęło już niemało czasu, bo nieco ponad
trzy miesiące, ale dopiero teraz znalazłem chwilę na zebranie notatek, w tym także
tych dotyczących win mniejszych i większych. Skoro Andaluzja, skoro dowolne
wino wzmacniane, to nie może być inaczej – Malaga (wino, nie miasto). Wpis ten
potraktuję, powiedzmy, jako wstęp do trzech kolejnych na temat enologicznych
fenomenów napotkanym przeze mnie na Costa del Sol.
Malaga tuż przed zachodem słońca... |
..i tuż po zachodzie |
Dla zachowania jakiegoś logicznego ciągu
przyczynowo-skutkowego należałoby wyłożyć tu pokrótce teorię odnoszącą się do
słodkiego wina ze stolicy Andaluzji. Wino Malaga to słodkie likierowe wino
wytwarzane z podsuszanych winogron szczepów Pedro Ximénez oraz Muscat de
Alexandria (tę odmianę uprawia się raczej w chłodniejszych rejonach).
Oficjalnie uznaje się, że istnieje aż 16 rodzajów tego wina, które mają
zazwyczaj od 13% do 23% zawartości alkoholu. Wbrew obiegowej opinii Malaga to
nie tylko wino słodkie. Produkowane są również wersje wytrawne, ale rzadko
kiedy są one w stanie dorównać słodkim kuzynom (również na podstawie moich
doświadczeń mogę stwierdzić, że zdecydowanie smaczniejsze są wersje
ultrasłodkie). W dzisiejszych czasach Malaga cieszy się nieco mniejszym
powodzeniem, ale w wieku XIX była ona prawdziwym hitem eksportowym Andaluzji i
często gościła na stołach wielkich tego świata.
Właśnie z takich rodzynek robi się wino z Malagi. |
Do mojego kieliszka trafiło wino przywiezione ze
wspomnianej podróży, zakupione o szóstej rano na wariata na lotnisku. Prosta,
bazowa Malaga Dulce Bodegas Quitapenas. Wino noszące nazwę Malaga Dulce to
takie, które dojrzewało od 6 do 24 miesięcy, a zawartość cukru nie jest niższa
niż 45g/l. Wino ma barwę mocnej czarnej herbaty lub słabej kawy zbożowej. Nos
uderza bliżej nieokreślona mieszanka suszonych owoców i pomarańczy. W ustach,
wbrew moim oczekiwaniom, na pierwszym planie pojawia się nie słodycz, a
ostrość. Język szczypie niemalże charakterystyczna dla peperoncino pikantność i
dopiero po chwili do głosu dochodzi drapiący miód spadziowy. Jest też garść orzechów laskowych połączonych
z mocno przesuszonymi rodzynkami i skórką pomarańczową. Wino zdecydowane i
charakterne. Pomimo, że słodkie, to potrafiące uwieść nawet zagorzałych fanów
wytrawności. Świetna opcja, zwłaszcza, że litr kosztował mnie zaledwie 8 euro
(uroki kupowania w miejscu produkcji). Ciekawe czy jest dostępne w Polsce?
Inni
wtorkowicze próbowali:
Biorąc pod uwagę, że zdjęcie robiła moja dziewczyna, zastanawiam się, czy celem obiektywu były ryby, czy raczej "pan ryba"... |
...ten "pan ryba" jest juz ok! |
A zdjęcia ryb z hali targowej w centrum miasta?
OdpowiedzUsuńTak ;) Hale targowe w hiszpańskich miastach to jedne z moich ulubionych miejsc.
OdpowiedzUsuń