Królowa
włoskich przystawek
Niektórzy mówią, że jest królową włoskich przystawek.
Inni może do tak daleko idących tez się nie posuwają, ale z pokorą oddają jej
należyty szacunek. A to przecież jedno z najprostszych dań kuchni włoskiej. W
swej prostocie jednak przekazuje onoducha Półwyspu Apenińskiego w pełni.
Świeże pieczywo, najlepsza oliwa z oliwek, sos pomidorowy z dojrzewających w
południowym słońcu pomidorów, mozzarella i kilka listków aromatycznej bazylii…
mowa o bruschettcie!
Składniki:
·
Kilka grubszych
kromek pszennego chleba
·
Passata pomidorowa
·
Oliwa z oliwek
·
Mozzarella
·
Świeża bazylia
·
Sól
·
Pieprz
Kuchnia to jedna z najbardziej egalitarnych dziedzin na
świecie. Kuchnia nie znosi wywyższania się. Kuchnia pozwala każdemu robić to,
na co ma ochotę. Kuchnia w końcu daje pole do popisu tak wybitnemu szefowi z
trzema gwiazdkami, jak i domowej gosposi z kilkutygodniowym stażem. W kuchni
wszystko jest dozwolone, pod warunkiem, że nam to smakuje. Kuchnia włoska pod
tym względem jest chyba jeszcze bardziej liberalna. I co najważniejsze: kuchnia
włoska to jeden z najpiękniejszych przykładów, które ukazują jak kilka prostych
i codziennych składników można zamienić w małe cudo na talerzu.
A proposito liberalizmu w kuchni. W kuchni włoskiej zdarza się wiele
dań, których najróżniejsze odmiany spotkamy w poszczególnych regionach kraju.
Ba! Mało tego! Różnice bez większego trudu zauważymy poruszając się od
prowincji do prowincji, a nawet od domostwa do domostwa. Powiedzenie co kraj do
obyczaj w tym wypadku powinno raczej brzmieć „co dom to obyczaj” lub w nieco
mniej ekstremalnej wersji „co miejscowość to obyczaj”. Nie inaczej jest z
bruschettą. Przepis, który prezentuję dzisiaj poznałem przypadkiem w jednej z
italskich trattorii. Od tego czasu chętnie przygotowuję ją równie często co
bruschettę według receptury znanej mi dotychczas. Nie łudźcie się, podróżując
przez włoskie regiony, przepisów na tę przystawkę znajdziecie dziesiątki, jeśli
nie setki. I właśnie to jest w kuchni Półwyspu Apenińskiego najpiękniejsze…
Zaczynamy od pokrojenia pszennego chleba na grubsze
kromki (ok. 1,5-2cm grubości). Oczywiście najlepiej jest użyć chleb z własnego wypieku. Każdą kromkę polewamy najpierw oliwą z oliwek (najczęściej sięgam po
intensywną, pikantno-trawiastą oliwę z pierwszego tłoczenia z zielonych oliwek,
ale jest to kwestia gustu). Następnie chleb smarujemy passatą pomidorową, dość
obficie, aby wsiąknęła ona do głębi kromek. Doprawiamy solą i pieprzem. Na
kromkach układamy mozzarellę. Dodatkowo można na nich ułożyć również prosciutto
cotto, oliwki, cebulę, salami lub to, na co w danym momencie ma się ochotę,
panuje tu całkowita dowolność.
Bruschetty wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180˚ C
na około 15-20 minut. Najlepszym wyznacznikiem jest mozzarella. Gdy ser się rozpuści,
ale jeszcze nie przyrumieni, to znak, że grzanki są gotowe. Bruschetty przed
podaniem posypujemy listkami świeżej bazylii (koniecznie porwanymi w dłoniach,
a nie pokrojonymi!). Królowa może wyjść na salony…
Bardzo lubię takiego typu dania, głównie z domowym chlebem. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post. :) https://jaglusia.wordpress.com/2016/08/24/quinoa-z-puree-z-groszku-i-kotletami-z-ciecierzycy/
Eh, ta prostota, królowa prawdziwej kuchni !!!
OdpowiedzUsuń