Grzanki
all’italiana
Usłyszałem kiedyś, że Włosi to mistrzowie podrywu i
wciskania kitu za ogromne pieniądze. O ile ich kunsztu w zdobywaniu dam nie
zaznałem (co dziwić nie powinno), o tyle zdarzyło mi się utopić jakieś
niewielkie sumki podczas wakacji w rzeczy, które okazywały się być bezużyteczne
lub niewarte swojej ceny. Myślę jednak, że tego typu przygody mogą spotkać nas
wszędzie, niezależnie od narodowości sprzedawcy i kraju w którym jesteśmy.
Ludzie są różni, w każdym miejscu znajdziemy tych dobrych, szczerych i otwartych
oraz tych złych, którzy mogą chcieć nas oszukać w celu wzbogacenia się.
Opinia przytoczona na wstępie została wypowiedziana w
kontekście kulinarnym. Co autor miał na myśli? Chodziło mniej-więcej o to, że z
niewielu, stosunkowo tanich produktów Włosi robią jakieś „szmege-rege” i podają
to za duże pieniądze na ładnie przystrojonych stołach. Co więcej, według autora
wypowiedzi szczytem ździerstwa jest bruschetta – grzanka z pomidorami za kilka
euro. Cóż, nie muszę chyba nadmieniać, że wywiązała się z tego dość głośna
dyskusja. Ja bowiem uważam, że właśnie użycie kilku świetnych (nawet jeśli
tanich, bo wyhodowanych za rogiem) produktów gwarantuje wysoką jakość i
pokazuje kunszt kucharza – mając makaron, kilka pomidorów, oliwę i czosnek
trudno jest zwykłemu śmiertelnikowi stworzyć coś, co wprawi w osłupienie
publikę. Na przestrzeni lat włoska kuchnia doprowadziła do perfekcji właśnie
taki styl gotowania i właśnie za to należą im się „ogromne pieniądze” (ale bez
przesady!).
Opinię znajomego wziąłem sobie jednak do serca i teraz,
gdy zabieram się za robienie bruschetty, serwuję coś więcej niż „grzankę z
pomidorami”. Składniki wymienione poniżej wystarczają na zrobienie bogatej
przystawki dla 4 osób i mogą one podlegać wszelkim modyfikacjom:
·
pół bagietki (lub
innego pieczywa)
·
oliwa z oliwek
(użyłem 3 rodzajów aromatyzowanych: cytryna, chili, rozmaryn)
·
4 średnie pomidory
·
1 duży pęczek
bazylii
·
2 ząbki czosnku
·
Kilka plasterków
salami
·
Kilka plasterków
prosciutto crudo
·
100g gorgonzoli
·
100g sera
pleśniowego typu camembert
·
1 mozzarella
·
100g oliwek
·
100g białego sera
owczego typu feta
Zaczynamy od przygotowania pomidorowej salsy, ponieważ
musi ona spędzić minimum 2 godziny w lodówce, zanim podamy ją do bruschetty.
Pomidory (użyłem malinowych) kroimy bardzo drobno, dodajemy do nich posiekane
ząbki czosnku oraz grubo posiekane liście świeżej bazylii. Całość dokładnie
mieszamy i polewamy odrobiną oliwy z oliwek. Salsę przykrywamy i odkładamy do
lodówki.
Ponieważ przez kilka miesięcy w roku mam dostęp do
produkowanego w sposób rzemieślniczy (tzw. sery zagrodowe) sera owczego, często
do bruschetty podaję prostą mieszankę zielonych oliwek i właśnie tego sera.
Zamiast niego można spokojnie użyć fety. Oliwki odcedzamy i dodajemy do nich
pokrojony w kostkę ser. Następnie wszystko doprawiamy oliwą aromatyzowaną chili
i również odstawiamy do lodówki na kilkadziesiąt minut.
Nadszedł czas na przygotowanie samej bruschetty.
Bagietkę/inne pieczywo kroimy w kromki o grubości 1,5-2cm. Układamy je na
blasze i smarujemy oliwą z oliwek – najlepiej aromatyzowaną, efekt jest
nieporównywalnie lepszy jeśli mamy smakową oliwę dobrej jakości. Tak
przygotowane bruschetty pieczemy przez 5-10minut w piekarniku nagrzanym do ok.
180 ͦC.
Na półmisku układamy podzielone na mniejsze części
plasterki salami i surowej szynki. Wszystkie sery, które chcemy podać do
bruschetty należy również podzielić na mniejsze części. Tak przygotowany półmisek
ustawiam na stole i każdy z gości bierze to, co lubi i na co ma ochotę.
Bruschetty* serwujemy natychmiast po wyjęciu z piekarnika.
*A
poprawnie wymawiana nazwa to [brusketta], a nie [bruszeta].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz