____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

piątek, 24 czerwca 2016

Wojna o beczkę

Pedro de Ivar Crianza 2010
           

Mówią, że o gustach się nie dyskutuje. Historia jednak nie raz już udowodniła, że to właśnie z różnic pomiędzy nimi wyrastają wielkie konflikty. Czy zatem nie lepiej jest rozwiązywać niesnaski na polu dyplomacji, aniżeli przy użyciu ciężkich dział? A co jeśli przeniesiemy ten dyskurs na winiarskie podwórko? Podwórko, na którym gusta i guściki, opinie i tezy mniej lub bardziej (raczej bardziej) subiektywne odgrywają rolę pierwszoplanową. Czy zatem lepiej jest milczeć, szukając poprawności, o gustach nie dyskutować? Unikając konfliktów, wypowiedzi na temat tego co w winie lubię, a czego zdecydowanie unikam, pomijać? Pytanie to zdaje się być retorycznym.
Do wielkich konfliktów na winiarskiej arenie z pewnością można zaliczyć spór o beczkę. Amerykańską czy francuską, obojętne. Jak okiem sięgnąć, od wieków fani wina dzielą się, niczym w polityce, na tych popierających beczkę i tych optujących za świeżą owocowością. Jest też i trzecia grupa, którą z powodzeniem można by nazwać wyborcami centrum, centro-beczkowości lub centro-owocowości (do tej ostatniej zalicza się i niżej podpisany). Są to jednak ugrupowania balansujące na granicy progu wyborczego. Pojedynek rozgrzewający emocje i burzący krew w żyłach rozgrywa się pomiędzy najbardziej zagorzałymi fanami drewnianych sztachet i ich oponentami. Nikt ani nic nie jest w stanie nieprzekonanych zachęcić. Nikt ani nic nie jest w stanie przekonanych zniechęcić. Są ci, dla których wino wciśnięte w drewniany, często nieco ciasnawy, garnitur jest uosobieniem ideału. Są też i ci, dla których wino wolne, nieskrępowane dębowym uściskiem stanowi wzorzec z Sèvre.
            Ustawiając się nieco pośrodku linii frontu, ryzykując ostrzał to z jednej, to z drugiej strony, optuję za mądrym użyciem beczki. To znaczy takim, które owocowości nie przykrywa, nie tłamsi, nie gasi. To znaczy takim, dzięki któremu podkreślona zostaje głębia owocu, uwypuklone cechy najlepsze, a ukryte te gorsze (nie znaczy to jednak, że opowiadam się za wlewaniem do dębowych beczek win, w których wady dominują). Z takim to oto podejściem zbliżyłem się do butelki Crianzy z Navarry, kupażu Tempranillo/Garnacha/Merlot leżakującego w beczkach z dębu amerykańskiego przez 12 miesięcy.
            Barwa ciemna, intensywna, bordowo-brunatna z jaśniejszymi, ceglanymi refleksami informującymi o dojrzałym wieku wina. Nos z początku zdominowany przez dębinę przykrywającą całkowicie owoc. Jest rozmaryn, jest tymianek, jest mokre drewno, a nawet skóra. Owocu jednak brak. Dopiero w drugim momencie pojawiają się podwędzane śliwki. Sprawa ma się podobnie na języku. Z początku dębina, później miękkie owoce leśne. Całość złapana w uścisku tanin, który wydaje się być niczym idealnie opinający ciało wina gorset. Nie ma trocin, nie ma drzazg. Tanina, w rzeczy samej, jest przyjemna. Całość zamyka tostowy finisz.
Wrażenia? Nieprzekonani dzięki tej butelce się nie przekonają. Przekonani z tej butelki się ucieszą. Zwolennicy centrum pozostaną na tej wygodnej i niebezpiecznej zarazem pozycji. Samo może zmęczyć, do ciężkiego mięsiwa nieocenione (średnio wysmażona wołowina, karkówka z grilla, dziczyzna…). Drugiego dnia od otwarcia wino łagodnieje, dębina ustępuje miejsca owocom.

Nazwa: Pedro de Ivar Crianza 2010
Producent: Familia Escudero
Miejsce zakupu: Słoneczna Winnica
Cena: 39zł (wino do degustacji otrzymałem od importera)
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne
Ocena: 

4 komentarze:

  1. Ty jako "wyborca centrum" powinieneś się chyba wpisywać w hasło: "niektórym winom beczka daje życie inne tłamsi" O ile widzę sens beczki w winach z Riojy, czy Bordeaux, to ładowanie w beczkę np blaufrankischów aby zrobić z nich wielkie wino trąci aberracją. Gabarinza np, przy całym swoim perfekcyjnym wykonaniu jest jednym z najgorszych win jakie piłam, a myślę, że crianza czy reserva z Navary może dać sporo frajdy.
    pozdrawiam
    jongleur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się z Tobą zgadzam, może i nie zawarłem tego w tych samych słowach we wpisie, ale w "mądre użycie beczki" wpisuje się również jej obecność tam, gdzie przynosi to dobry efekt, a rezygnowanie z użycia beczki tam, gdzie nie ma to większego sensu.

      Usuń
  2. To ja jestem antysystemowy i stoję ponad wszelkimi sporami i mam je gdzieś. Beczka, jej brak, dąb, czysty owoc a czasem piwo! Czytałem jakiś czas temu o winiarzu, który robił dwie wersje win. Jedną, "normalną" na rynek europejski i dodatkowo zdrewniałą na rynek amerykański. Zresztą to nie jest przypadek odosobniony. I wciąż mniej smutny od sadzenia gdzie się da chardonnay/SB/merlot/CS.
    Pozdrawiam!
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, rynek winiarski to jednak nadal rynek. Producent rzadko kiedy może sobie pozwolić na produkowanie tylko i wyłącznie win, które smakują jemu. Wielu dopasowuje część oferty (a niektórzy nawet całą ofertę) pod gusta klientów...

      Usuń