Powrót do
Emilii-Romanii
Mody
mają to do siebie, że przychodzą, trwają krótszą bądź dłuższą chwilę, po czym
odchodzą w niepamięć. Czasami ktoś sobie przypomni o tym, że taka czy inna
tendencja kiedykolwiek istniała, i wykorzysta ją ponownie. W ten sposób moda
powraca do życia, tyle że pod nieco zmienioną postacią.
W świecie win również mamy do
czynienia z podobnym mechanizmem. Z jednej strony w naszym położeniu
geograficznym dużą rolę odgrywają pory roku i roczne zmiany temperatury. Wiosną
chętniej sięgamy po lżejsze wina, latem bo vinho verde i inne orzeźwiające
pozycje, jesienią powoli wracamy do czerwieni (również tych cięższych), aby
zimą raczyć się ciężkimi wińskami, nierzadko słodkimi do bólu. Z drugiej jednak
strony, możemy zauważyć również okresowe zainteresowanie niektórymi gatunkami.
Zdarzyć się może, że w krótkim czasie kilku importerów zaproponuje klientom
dobre prosecco i już wszystkie portale, blogi i gazety piszą tylko o musiaku z
Włoch. Zdarzyć się może, że moda na dany typ wina nie wynika z żadnych
szczególnych uwarunkowań, ot tak: ktoś rzuca temat malaga, ktoś inny go
podchwyca i tak hiszpańska słodycz zaczyna stawać się popularna w coraz to
szerszych kręgach.
Podobnie sprawa miała się przecież
nie tak dawno z lambrusco. Nie dalej jak roku temu wszyscy pasjonowali się
lambruchą, a czerwony musiak z Emilii-Romanii stał się niemal sztandarowym
winem hipsterii. Dziś o tym typie win nie pisze prawie nikt lub okazjonalnie
jakiś bloger. I nie ma się co dziwić: importerzy niezwykle rzadko proponują
jakieś sensowne pozycje, a dyskontowo-marketowe słodkie zaklejacze ust na
kolana nie rzucają. Pamiętajmy, że „prawie” nie jest równe „nikt”. Tak na
innych blogach, jak i u mnie, Lambrusco w
ostatnich miesiącach gościło.
Dziś opisuję butelkę, którą
otrzymałem od rodziny z Emilii-Romanii, przewiezioną przez pół Europy z
matecznika lambruchy. W moje ręce trafiło Otello Lambrusco produkowane przez
Ceci (świetne Otello Nerodi oraz inne lambrusca opisywałem już tutaj). Wino
miało ciemno-buraczkową suknię, na powierzchni pojawiała się purpurowa, niezbyt
gęsta piana, która bardzo szybko jednak znikała. W nosie porcja gotowanych
wiśni i innych czerwonych owoców, trochę kwiatów i na tym basta. W smaku Otello
okazało się być nieco mniej intensywne, aniżeli zapowiadała to barwa i aromat.
Pojawiły się lekko przejrzałe maliny, znów intensywny w smaku kompot owocowy i
trochę tanin na finiszu. Kwasowość na dobrym poziomie, znaczy nie brakuje jej,
ale też nie paraliżuje kubków smakowych. Do tego odrobina cukru resztkowego, o
tyle w sam raz. Lambrusco z serii „wytrawne, ale nie do końca”, serwować
koniecznie mocno schłodzone. Świetnie się zgrało ze spaghetti alla bolognese
(czemu tu się dziwić?!).
Nazwa: Otello
Lambrusco
Producent: Ceci
Miejsce zakupu:
Cena: ok.
10 euro
Rodzaj wina: czerwone,
wytrawne
Ocena:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz