____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

poniedziałek, 9 listopada 2015

Adoro fare il baccano…

…czyli o hałasie Gianny Nannini.

źródło: media.cinquequotidiano.it

Gdy mówimy o włoskiej muzyce, na myśl przychodzą takie szlagiery jak „Felicità”, „Acapulco”, czy „Volare” (nawet jeśli nie jest to oficjalny tytuł piosenki, bo brzmi on „Nel blu dipinto di blu”). Młodsi czytelnicy mogą nie znać wymienionych utworów, ale szybko nadrobią zaległości i dorzucą Erosa Ramazzottiego, Andreę Bocellego i Laurę Pausini.
A co, jeśli Wam powiem, że we włoskiej muzyce jest jeszcze sporo do odkrycia i warto wyjść poza schematy? Mało tego, powiem Wam również, że włoska scena muzyczna wydała na świat jedną z najbardziej barwnych gwiazd rocka kiedykolwiek. Trudno uwierzyć? Cóż… o Giannie Nannini w Polsce mówi się mało, a szkoda, bo zrobiła ona niemałą karierę w Italii (i na świecie), i co najważniejsze: jest jednym z ostatnich przedstawicieli „starego, dobrego rocka”.
Bohaterka dzisiejszego wpisu to toscana D.O.C., co często jest podkreślane przez nią samą. Gianna Nannini urodziła się w Sienie już ponad sześćdziesiąt lat temu. Do roli jednej z najbardziej rozpoznawanych gwiazd włoskiego rocka przygotowywała się od najmłodszych lat pobierając nauki gry na instrumentach i śpiewu. Jej kariera to przykład niezwykłego zaangażowania i dużej świadomości społecznej, połączonych z niebywałą chęcią osiągnięcia zamierzonych celów. Już od pierwszego albumu widać, jak dużą uwagę poświęca ona sprawom kobiet na świecie, a kolejne wydawnictwa jedynie rozszerzają i potwierdzają aspiracje piosenkarki. Nannini szybko wypracowuje swój charakterystyczny styl, który towarzyszyć jej będzie przez wszystkie lata kariery. W swoich tekstach nie boi się podejmować trudnych tematów, śpiewa o miłości i nienawiści, ale śpiewa też o problemach dzisiejszych społeczeństw.

źródło: love-food-wine.blogspot.com

Włoski show biznes w dzisiejszej odsłonie nie faworyzuje takich artystów, jak Gianna Nannini. Preferuje się piosenkarzy kontrowersyjnych w złym tego słowa znaczeniu. Nie liczy się zaangażowanie społeczne, na nic przemyślane teksty i racjonalne działania krytykujące negatywne zjawiska. Liczą się przyziemne skandale, proste teksty i jeszcze prostszy przekaz (a najlepiej jego brak), które są w stanie szybko zapaść w ucho. Jak zatem wytłumaczyć to, że Nannini wciąż jest obecna (i to jeszcze jak!) na scenie, jej rzesza fanów nadal się powiększa, a ona sama wydaje się być z każdym rokiem coraz młodsza?
Na przekór wszystkim i wszystkiemu Nannini w 2014 roku wydała album składający się w całości z wykonywanych przez nią coverów. Na płycie znalazło się siedemnaście utworów najważniejszych włoskich piosenkarzy ostatnich dekad ubiegłego stulecia. Gianna zaadoptowała między innymi piosenki Fabrizia de André, Francesca Gucciniego, Lucia Battistiego czy Domenica Modugno (i zataczamy krąg, bowiem mowa o wspomnianym na wstępie „Nel blu dipinto di blu”), przedstawiając je w nieco rockowej, charakterystycznej dla niej, odsłonie. Kończę moje przemyślenia, prezentując dwie play listy. Jedna z nich do mój subiektywny wybór największych hitów piosenkarki. Druga natomiast zbiera wszystkie utwory z albumu Hitalia. Buon ascolto!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz