…czyli o hałasie
Gianny Nannini.
Gdy mówimy o włoskiej muzyce, na myśl przychodzą takie
szlagiery jak „Felicità”, „Acapulco”, czy „Volare” (nawet jeśli nie jest to
oficjalny tytuł piosenki, bo brzmi on „Nel blu dipinto di blu”). Młodsi
czytelnicy mogą nie znać wymienionych utworów, ale szybko nadrobią zaległości i
dorzucą Erosa Ramazzottiego, Andreę Bocellego i Laurę Pausini.
A co, jeśli Wam powiem, że we włoskiej muzyce jest
jeszcze sporo do odkrycia i warto wyjść poza schematy? Mało tego, powiem Wam
również, że włoska scena muzyczna wydała na świat jedną z najbardziej barwnych
gwiazd rocka kiedykolwiek. Trudno uwierzyć? Cóż… o Giannie Nannini w Polsce
mówi się mało, a szkoda, bo zrobiła ona niemałą karierę w Italii (i na
świecie), i co najważniejsze: jest jednym z ostatnich przedstawicieli „starego,
dobrego rocka”.
Bohaterka dzisiejszego wpisu to toscana D.O.C., co często
jest podkreślane przez nią samą. Gianna Nannini urodziła się w Sienie już ponad
sześćdziesiąt lat temu. Do roli jednej z najbardziej rozpoznawanych gwiazd
włoskiego rocka przygotowywała się od najmłodszych lat pobierając nauki gry na
instrumentach i śpiewu. Jej kariera to przykład niezwykłego zaangażowania i
dużej świadomości społecznej, połączonych z niebywałą chęcią osiągnięcia
zamierzonych celów. Już od pierwszego albumu widać, jak dużą uwagę poświęca ona
sprawom kobiet na świecie, a kolejne wydawnictwa jedynie rozszerzają i
potwierdzają aspiracje piosenkarki. Nannini szybko wypracowuje swój
charakterystyczny styl, który towarzyszyć jej będzie przez wszystkie lata
kariery. W swoich tekstach nie boi się podejmować trudnych tematów, śpiewa o
miłości i nienawiści, ale śpiewa też o problemach dzisiejszych społeczeństw.
źródło: love-food-wine.blogspot.com |
Włoski show biznes w dzisiejszej odsłonie nie faworyzuje
takich artystów, jak Gianna Nannini. Preferuje się piosenkarzy kontrowersyjnych
w złym tego słowa znaczeniu. Nie liczy się zaangażowanie społeczne, na nic
przemyślane teksty i racjonalne działania krytykujące negatywne zjawiska. Liczą
się przyziemne skandale, proste teksty i jeszcze prostszy przekaz (a najlepiej
jego brak), które są w stanie szybko zapaść w ucho. Jak zatem wytłumaczyć to,
że Nannini wciąż jest obecna (i to jeszcze jak!) na scenie, jej rzesza fanów
nadal się powiększa, a ona sama wydaje się być z każdym rokiem coraz młodsza?
Na przekór wszystkim i wszystkiemu Nannini w 2014 roku
wydała album składający się w całości z wykonywanych przez nią coverów. Na
płycie znalazło się siedemnaście utworów najważniejszych włoskich piosenkarzy
ostatnich dekad ubiegłego stulecia. Gianna zaadoptowała między innymi piosenki
Fabrizia de André, Francesca Gucciniego, Lucia Battistiego czy Domenica Modugno
(i zataczamy krąg, bowiem mowa o wspomnianym na wstępie „Nel blu dipinto di
blu”), przedstawiając je w nieco rockowej, charakterystycznej dla niej,
odsłonie. Kończę moje przemyślenia, prezentując dwie play listy. Jedna z nich
do mój subiektywny wybór największych hitów piosenkarki. Druga natomiast zbiera
wszystkie utwory z albumu Hitalia. Buon
ascolto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz