Powrót
do Badenii
Kto by pomyślał, że taki amator włoszczyzny jak ja,
zagustuje w winach z Niemiec. Po mojej podróży do Badenii zakochałem się w tym
miejscu bez reszty. Jeśli istnieje raj na ziemi, to wygląda on właśnie tak, jak
niniejszy region. Ludzie – mili, wina – pyszne, przyroda – zachwycająca,
winnice – piękne, tradycja i kultura – bogate i ciekawe. Dodać do tego typowo
niemiecki porządek oraz świetne warunki ekonomiczne i mamy przepis na miejsce,
w którym chcę żyć. I tylko język niemiecki trochę w tym wszystkim mi nie
odpowiada, no ale cóż… wszystkiego mieć nie można, jak to mawiają.
Przyszedł czas na moją propozycję do WW i wybór padł nie
na Włochy (czego można było się spodziewać), a na naszych zachodnich sąsiadów:
czerwone wino z Niemiec lub białe z wyjątkiem Rieslinga. Po wypadzie do Berlina
moja piwniczka wzbogaciła się o kilka badeńskich i mozelskich pozycji, więc miałem
wybór, że ho ho!
Tak sobie "pinoty" w Badenii rosną... |
Do testu wybrałem wino z winnicy Salwey. Spätburgunder,
czyli czerwony szczep charakterystyczny dla winiarskiego regionu o nazwie
Badische Weinstraße (Badeński Szlak Winny, o który pisałem również tutaj).
Gospodarstwo Salwey istnieje od połowy XVIII wieku, mieści się na
południowo-zachodnim krańcu Badenii. Aktualnie firma znajduje się w rękach syna
założyciela winnicy, jak to możliwe? Już tłumaczę: rodzina Salwey z początku
nie specjalizowała się w produkcji wina, a w hodowli zwierząt. Dopiero w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Wolf-Dietrich Salwey przekształcił
rodzinne gospodarstwo i zakupił pierwsze winnice. Kontynuatorem jest jego syn
Konrad, który dokupił kolejne tereny i rozbudował winnicę. Przede wszystkim
uprawiane są tu winorośle szczepów Pinot Noir (Spätburgunder) oraz Riesling (a
więc szlagiery Badenii), ale znajdują się tutaj również parcele obsadzone
Silvanerem, Chardonnay, Muscatem oraz Gewürztraminerem.
Co oferuje Spätburgunder 2011? Niemalże książkowy
przykład Pinot Nero, rzec by się chciało. Wino ma niezbyt intensywną barwę.
Klarowną, błyszczącą. Różne odcienie czystej czerwieni. W nosie jest przede
wszystkim czerwona porzeczka, do tego kilka dojrzałych malin i jagód. Jednym
słowem: owoc. Owoc tu rządzi i się panoszy. Gdzieś w tle jedynie, nieśmiało
wanilia daje o sobie znać. W ustach eksplozja porzeczkowatości, nie dżem, nie
sok, a prawdziwa, dojrzała i świeża czerwona porzeczka prosto z krzaka. Czuć to
na samym początku, ale czuć też na finiszu charakterystyczny dla tego owocu
smaczek. Kwasowość na zauważalnym poziomie, ale bez przesady, powiedziałbym, że
w sam raz. Wino lekkie, rześkie, żwawe. Nie zamula, a wręcz przeciwnie: ożywia
ciało i umysł (jak mawiają w reklamie). Wydaje mi się, że ta butelka jest
odpowiednia na pierwszy ciepły dzień wiosny, kiedy to stajemy przed dylematem:
czy już czas na schłodzone białe? Świetny towarzysz kurczaka w cytrynach i
rozmarynie, ale podkreśli równie dobrze smak innych dań z drobiu. Cięższych
potraw nie uniesie. Dobra relacja cena/jakość, polecam!
Nazwa: Spätburgunder
2011
Producent: Salwey
Miejsce zakupu: Weinladen
Berlin
Cena: 10,95 Euro
Rodzaj wina: czerwone,
wytrawne
Ocena:
Inni
wtorkowicze próbowali:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz