Biologiczne wino z
Montepulciano
Wyobraź sobie, Czytelniku, ciepły
lipcowy wieczór. Spacer przez centrum starego miasta w jednym z małych,
urokliwych włoskich miasteczek (w tym wypadku było to Chianciano Terme – znane
już w starożytności uzdrowiskowo). Delikatny, letni wiatr przynosi wytchnienie
po kolejnym upalnym dniu. Pomimo, że jest już późno, ulice wciąż pełne są
Włochów, którzy powoli, leniwie jedzą kolację i gaworzą ze znajomymi bądź
rodzinami.
W tak pięknych okolicznościach do
pełni szczęścia brakuje niewiele. Jedną z rzeczy, które mogą dopełnić raju na
ziemi z pewnością jest kieliszek wybornego wina z czymś dobrym na ząb.
Wchodzisz więc do pierwszej z brzegu enoteki i mając jedynie 4 euro w kieszeni
mówisz: „Un bel bicchiere di vino da 4 euro”. To wystarczy. Barman(ka) już wie sam(a)
co czynić. Wyciągasz z kieszeni równie leniwie, co spotkani na ulicy Włosi, 4
euro, siadasz na ławeczce, a po chwili stoi przed Tobą duży kieliszek
czerwonego wina, pecorino di Pienza i inne przekąski.
Tak właśnie wyglądają wieczory w
małych toskańskich miejscowościach. Pełnia szczęścia po tym, jak słońce znika
za horyzontem (którym akurat jest pobliskie wzgórze). Szczerze mówiąc kieliszek
wina, który zamówiłem był dla mnie testem w ciemno. Nie miałem zielonego
pojęcia o trunku, który znajdował się w kieliszku przede mną. Miało ono ciemną,
purpurowo-czerwoną barwę. Na ściankach tworzyły się długie i równomierne łzy.
Już po pierwszym łyku wiedziałem, że nie jest to byle co. W bukiecie wyczuwalne
liście czarnej porzeczki, dojrzałe jeżyny i bordowa wiśnia. Na finiszu dużo
gorzkiej czekolady, która smakiem przypominała mi lody cioccolato fondente. Okrągłe i eleganckie taniny świetne
podkreślały i zamykały całość. Do tego kawałek pecorino stagionato, które
idealnie pasowało do tegoż wina.
Gdy w kieliszku ujrzałem dno
podszedłem do barmanki, bo ciekawość mnie zżerała. Co to za wino, gdzie je
kupić i dlaczego jest ono takie dobre? Zdziwienie moje było niemałe, gdyż
okazało się, że przez ostatnie pół godziny raczyłem się Salcheto Rosso di
Montepulciano Toscana D. O. C. 2013, winem biologicznym stworzonym z mieszanki
trzech szczepów: wszędobylskiego toskańskiego Sangiovese, równie powszechnego
tutaj Canaiolo oraz odrobiny Merlota. Ceny za butelkę nie poznałem, miejsca
gdzie takie cuda sprzedają również nie było mi dane poznać. Pozostał jedynie
smak w pamięci wina za 4 euro za kieliszek.
Muszę zapamiętać Twoje magiczne zdanie, ja wspominam Toskanię jako nieco droższe miejsce.
OdpowiedzUsuńDuże miejscowości turystyczne i lokale "pod turystów" są drogie, w każdym mieście jednak znajdzie się coś dobrego i taniego. Warto szukać miejsc, w których stołują się/do których uczęszczają miejscowi ;)
Usuń