____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

niedziela, 20 lipca 2014

Italia – porta aperta

Imigracja we Włoszech

źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/08/Spiaggia_rosa,_isola_di_budelli,_sardegna.jpg

            Linia brzegowa Włoch liczy 7600km. Pierwsze, co przychodzi na myśl słysząc tę liczbę to niekończące się plaże pokryte złocistym piaskiem, obmywane przez lazurowe wody Morza Śródziemnego, Jońskiego, Tyrreńskiego, Liguryjskiego, czy Adriatyku. Nic tylko rozłożyć ręcznik i się opalać. Niestety fakt posiadania tak długiej linii brzegowej rodzi poważne problemy. No bo wystarczy chwilę pomyśleć: jak w takim wypadku bronić granic? Jak zabezpieczyć takową linię brzegową przed napływem imigrantów? A tych akurat nie brakuje. Całe Bałkany i pół Afryki „wali do Włoch drzwiami i oknami”, w ucieczce przed wojną, czy biedą, mając w głowie obraz bogatej ziemi obiecanej.

źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c2/US_Navy_020802-N-3580W-001_Boarding_team_from_USS_Hopper_approaches_a_suspected_Iraqi_oil_smuggler.jpg

            Włochy w latach osiemdziesiątych XX wieku przeszły niesamowitą transformację – z kraju emigrantów przekształciły się w państwo, które imigrantów przyjmuje. I to w niezliczonych ilościach. Kolejne przepisy i ustawy, które z założenia miały uregulować tę sytuację i wprowadzić porządek w zakresie napływu imigrantów, w rzeczywistości nie za bardzo pomogły. Do Italii z każdym rokiem, miesiącem, tygodniem dobijają kolejne pontony, barki, statki, łódki i łódeczki wypchane bo brzegi ludźmi szukającymi lepszego życia. W ciągu ostatniego miesiąca Corriere della Sera podał informację o czterech statkach, które do wybrzeży Sycylii, Lampedusy, a nawet do samego Taranto (część kontynentalna!) dostarczyły ponad 15 tysięcy mieszkańców Afryki. Imigranci nierzadko spędzają na wodach Morza Śródziemnego kilka lub kilkanaście dni bez słodkiej wody, jedzenia, wystawieni na działanie słońca. Dryfują w nadziei, że na horyzoncie pojawi się stały ląd i nie będzie on czarną ziemią, którą jeszcze niedawno w pośpiechu opuszczali. Co chwilę włoskie media podają wieści o akcjach ratunkowych przeprowadzanych przez łodzie straży nabrzeżnej. Sytuacja, powiedzmy sobie szczerze, jest beznadziejna.
            Jakkolwiek makabrycznie by to nie brzmiało, problemem nie są jedynie imigranci, którzy docierają do brzegu żywi, a właśnie ci martwi. 22 czerwca do portu w Pozzallo dopłynął statek, na pokładzie którego znajdowało się 45 (!) ciał. Brakuje miejsca dla tych, którzy przeżyli, brakuje miejsc w szpitalach i wreszcie brakuje miejsc, gdzie można by chować umarłych. Kolejnym problemem, który rodzi poważne zagrożenia nie tylko dla Italii, ale dla całej Europy są choroby zakaźne. Bardzo często imigranci przenoszą niebezpieczne choroby, zdarza się, że prawie wszyscy przebywający na łodzi są nosicielami jakiegoś wirusa, który niewykryty w porę mógłby stworzyć niemałe zagrożenie dla europejczyków.

źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/82/Boat_People_at_Sicily_in_the_Mediterranean_Sea.jpg

            I docieramy do sedna: imigranci z jednej strony nie są mile widziani w Europie, z drugiej strony Włochy i cała UE potrzebuje ich. Napływ ciemnoskórych mieszkańców Afryki z początku nie był postrzegany jako zjawisko negatywne. Dlaczego? Masy imigrantów stały się synonimem taniej siły roboczej, na którą zapotrzebowanie wzrosło w czasach szybkiego rozwoju społeczeństw Europy zachodniej. Nie oszukujmy się, w momencie gdy Włochy zaczęły się bogacić, poziom życia rósł, wielu makaroniarzy zrezygnowało z wykonywania niektórych zawodów. Mało płatne, mające niskie poważanie w społeczeństwie, czy po prostu ciężkie zawody zaczęli wykonywać imigranci, a Włosi na to chętnie przystali. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli i nie potrafiły jej opanować kolejne rządy Włoch. I nie pomaga tu ani trochę fakt, że problem imigracji to problem ogólnoeuropejski (il Mezzogiorno to jedynie przystanek w drodze na północ: do Mediolanu, Turynu, ale też w równym stopniu do Paryża, Berlina, i dalej). Przez wiele lat Bruksela lekceważyła tę sytuację, a gdy zorientowano się, że Italia sama sobie nie poradzi, było już za późno. Nowo wybrany przewodniczący Komisji Europejskiej – Jean-Claude Juncker zapowiedział, że bardzo prawdopodobne jest powołanie komisarza ds. imigracji. Informacja, choć optymistyczna, raczej nie zmieni za dużo w aktualnym stanie rzeczy.
            Problem jest poważny, istnieje i będzie istnieć jeszcze bardzo długo. Delikatnie mówiąc Włochy i cała UE obudziła się, excuse-moi, z „ręką w nocniku” i teraz potrzeba zdecydowanych, ale rozsądnych działań. Na zakończenie zamieszczam trailer dokumentu autorstwa Mauro Cateriny o imigrantach, którzy dotarli do rodzinnej miejscowości autora, Caltabellotty.



2 komentarze:

  1. właśnie co dopiero wróciłam z Włoch, a już tęsknię za tym krajem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie odpowiem, ze zazdroszcze bo za 20 ja tez wyruszam do Italii ;)

    OdpowiedzUsuń