Historia, która
trwa
Kogo wymienilibyście na pytanie o
włoskich piosenkarzy? Bocelli? Laura Pausini? Niektórzy może Ligabue? A
Jovanotti? No nie wiem. Bo Jovanotti, chociaż bardzo popularny w Italii, a jego
sława dotarła nawet do Stanów Zjednoczonych, to w Polsce wciąż nieodkryty. A
szkoda, bo długo by szukać twórców tak barwnych jak on.
Urodzony w Rzymie w 1966, a więc
mający już 48 lat, Lorenzo Cherubini, bo tak nazywa się naprawdę, ma za sobą
rzeszę fanów od wielu lat. I znamienny jest tutaj jego pseudonim artystyczny,
bo Jovanotti brzmi bardzo podobnie do giovanotti (pl. młodzieńcy). Wszak dużą grupę wśród fanów Lorenzo stanowią młodzi,
chociaż nie brak tu i ludzi w wieku średnim, a nawet starszych. Zaczynał
karierę od rzeczy, powiedzmy sobie szczerze, raczej kiczowatych. Gdyby trwał w
nich do dziś, bardzo prawdopodobne, że nie słuchałby go nikt lub jedynie grupa
desperatów. Ale, ale... Jovanotti się rozwijał i rozwija nadal. Definiowany
jest jako raper, DJ i piosenkarz-autor tekstów, ponieważ trudno go
zaszufladkować. Pierwszy album został wydany w 1988 i nosił nazwę “Jovanotti
for president”. Od tego czasu dużo się zmieniło w jego twórczości, jak
najbardziej na plus. Co najlepsze, każdy kolejny album to niespodzianka.
źródło: wikipedia.org |
Ostatni album studyjny, pod tytułem
“Ora” (pl. teraz) wyszedł w 2011, a w
2013 w sklepach pojawił się album live, zawierający nagrania z trasy
koncertowej “Lorenzo negli stadi -
Backup tour 2013”. Obydwa zasługują na uwagę. Pierwszy, gdyż stanowi
kolejny już przełom w karierze artysty. “Ora” zapoczątkowała zwrot w stronę
techniki i nowości w twórczości Jovanottiego, czego dowodem i kontynuacją były
później same koncerty. Gra świateł, strojów, dźwięków – wszystko to tworzyło
podczas występów niesamowitą atmosferę. Backup to odgrzewane hity, mógłby ktoś
rzec, ale pomyliłby się w tej ocenie. Nie zawsze przecież świętuje się 25 lat
kariery, a w takich momentach wypada przypomnieć jak się zaczynało.
Przyznam szczerze, że Jova boskim
głosem obdarzony nie jest, ale i bez tego daru sobie świetnie radzi.
Przemyślane teksty, charakterystyczny styl, dobrze dobrani współpracownicy oraz
nietuzinkowe pomysły na koncerty sprawiły, że uwiódł wielu. A przy tym
wszystkim wciąż skromny, pełen życia i normalny, kochający rodzinę człowiek.
Już czekam z niecierpliwością na kolejny album od Jovanottiego, gdyż ten w
grudniu 2013 zapowiedział, że wycofuje się na rok, by pisać nowe teksty. W
Jovanottim, cytując jego samego, można innamorarsi
ogni giorno, ogni ora di più (pl. zakochiwać się każdego dnia, każdej
godziny coraz bardziej).
Ja znam, lubię i słucham.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, cieszę się, że odkryłem go dość szybko, inaczej byłby spory problem z przeczytaniem wszystkiego do samego początku. Ale częste wpisy to akurat zaleta, jeżeli są dobre, oczywiście. Tutaj na szczęście są. Pozdrawiam i powodzenia w prowadzeniu bloga.
Cieszę, się że Jovanotti ma również fanów w Polsce i równie mocno się cieszę, że blog zyskuje nowych fanów ;) Mam nadzieję, że utrzymam poziom i w miarę częstotliwość wpisów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPanie Kaczmarku, Jovanotti ma jeszcze lepsze piosenki niż ta zamieszczona :))
OdpowiedzUsuńPani Sobańsko, piosenka zamieszczona jest bardzo spoko i idealnie obrazuje ostatnią przemianę Jova. Ale dla Pani tutaj coś lżejszego, w innym stylu: https://www.youtube.com/watch?v=FSea1YPxK1c
UsuńJovanottiego jeszcze nie słuchałem, zaraz to nadrobię :-) Moje włoskie muzyczne odkrycie to Ilaria Graziano z Francesco Fornim, a zwłaszcza głos Ilarii... A coś z innej beczki i z niższej raczej półki, ale bardzo przyjemne to Ettore Giuradei. Do słuchania w drodze do pracy, na dobry dzień - idealne
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy do Ilarii i Francesco jeszcze się nie dokopałem, ale teraz na pewno to uczynię ;)
OdpowiedzUsuń