Nowy premier Włoch ma
pomysł, jak uzdrowić kraj
źródło: http://www.flickr.com/photos/ilfattoquotidiano |
Włochy od ponad roku znajdują się na politycznym
rozdrożu. Po ostatnich wyborach parlamentarnych (wygranych przez Partito
Democratico), dziś w Palazzo Chigi zasiada już trzeci premier z tej partii. Wybory
z lutego 2013 nie wyjaśniły politycznej sytuacji we Włoszech, a co gorsza –
jeszcze bardziej ją zdestabilizowały.
Zaraz po PD uplasowała się parta Silvio Berlusconiego –
il Popolo della Libertà, a trzecią siłą, nieoczekiwanie, stało się Movimento 5
Stelle, założone przez komika Beppe Grillo. Układ sił w nowym parlamencie nie
pozwalał na rządzenie żadnej z tych partii osobno. Grillo zapowiedział, że nie
będzie sojuszu z nikim i „chce 100%”. Pier Luigi Bersani (PD), z kolei
kategorycznie nie chciał mieć nic wspólnego z Berlusconim, na którym przecież
ciążyły zarzuty, a niebawem potem wyrok.
Po kolejnych nieudanych próbach stworzenia rządu przez
Bersaniego, musiał on ustąpić i na kolejnego przewodniczącego rady ministrów
został powołany Enrico Letta (PD). Jego rząd przetrwał niecałe 10 miesięcy. 10
miesięcy, w których Silvio Berlusconi pokazał, że wciąż ma wpływ na to, co dzieje
się we włoskiej polityce, doprowadzając do rozpadu rząd. W tym samym czasie
Beppe Grillo i jego M5S, które zdobyło 25% podczas wyborów, okazało się siłą
destabilizującą i niszczącą, która nie wysuwa żadnych pomysłów i nie daje
nadziei na poprawę sytuacji w państwie.
Enrico Letta opuścił urząd 14 lutego 2014, a 8 dni
później przypadł on 39 letniemu Matteo Renziemu. Jest to najmłodszy premier w historii Włoch. Wiele pytań nasuwało się jeszcze zanim został wybrany na
przewodniczącego rady ministrów.
Matteo Renzi wcześniej był burmistrzem Florencji, ale
jeszcze za czasów pełnienia tej posady zadbał o poparcie polityków europejskich
(spotykając się, między innymi, z Angelą Merkel). Problem dla części Włochów
stanowi fakt, że jest on już kolejnym premierem, który obejmuje to stanowisko bez
wyborów (taka sama sytuacja była z Lettą, nota bene). Kolejny fakt, który może
zastanawiać, to ten, iż będąc burmistrzem stolicy Toskani zapewniał ówczesnego
premiera, że „nie ma się czego obawiać, gdyż dla niego ważna jest Florencja, a nie
najwyższe stanowisko w rządzie”. Wszystkie te zapewnienia okazały się niczym,
gdy wygrał prawybory w PD i zaraz po tym otrzymał nominację od prezydenta
Giorgio Napolitano. Dodatkowo część wyborców zarzuca mu, że „dogadał się” z
Silvio Berlusconim, by ten nie „przeszkadzał mu” w rządzeniu.
Pomimo wielu niewiadomych i zastanawiających zdarzeń,
Renzi napawa optymizmem. Jest młody, energiczny, wydaje się, że ma pomysł jak
uzdrowić konającą gospodarkę Włoch. Przed nim wiele trudnych zadań, a dwa
najważniejsze to obiecane obniżenie podatków i zmiana prawa wyborczego. Już w
czasie exposé przed senatem wyraził nadzieję, iż będzie ostatnim premierem Włoch,
który musi to robić (aktualnie obie izby parlamentu są równoprawne).
Po zeszłotygodniowych protestach małych i średnich
przedsiębiorców w Rzymie kolejnym problemem, z którym musi zmierzyć się Renzi i
nowy rząd, jest presja wywierana przez administrację, zabierająca zdecydowaną
większość dochodów właśnie tej grupie społecznej.
Nastroje społeczne w Italii nie są najlepsze, ludzie
wypowiadają się ostrożnie na temat nowego premiera, ale słychać wiele głosów
popierających jego działania (chociaż tych, jak na razie, za dużo jeszcze nie
było). Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za Renziego i mieć
nadzieję, że jego rządy to wybór dobrej drogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz