Gdzie
wina i zamki
Jako italofilowi trudno przychodzi mi przyznać, że w
niektórych dziedzinach Francuzi przodują nad Włochami. Jeśli chodzi o enologię,
sądzę, że win pochodzących z tych dwóch krajów nie sposób porównywać. To jak
godzić ogień z wodą, jak przyrównywać zapach płatków róży do zapachu lawendy. Tak
jedna, jak i druga woń znajduje swoich amatorów; tak jednej, jak i drugiej nie
można odmówić uroku i piękna. Podobnie sprawy mają się z winami francuskimi i
włoskimi – i te pierwsze, i te drugie mają swoich amatorów. I włoskie, i
francuskie trunki nadają się na wiele okazji, ale tak też i jedne, i drugie
mają swój niepowtarzalny charakter.
Podczas tegorocznych wakacji miałem okazję odwiedzić
Francję i Włochy, poznając przy tym skarby jednego i drugiego kraju (mam na
myśli skarby przyrody, tradycji, historii, kultury i… winne oczywiście). Jeśli
chodzi Italię, już opisywałem moją podróż po Toskanii, zostawiając dużo miejsca
dla win z tego regionu. We Francji natomiast spędziłem trochę czasu nad Loarą,
głównie szlajając się po tamtejszych pięknych zamkach i próbując zniewalających
win.
Winiarsko do gustu najbardziej przypadło mi Cheverny.
Wina z tutejszej apelacji raczej rzadko spotyka się w Polsce. No może jeszcze w
specjalistycznych sklepach coś można wyszukać, ale buszując po marketowych
półkach możemy dostać jedynie przysłowiową figę z makiem…
Cour Cheverny
Domaine de l’Aumonière 2013 to butelka,
która wprowadziła mnie w apelację Cour Cheverny Contrôlée oraz pozwoliła mi
zapoznać się z obecnym tutaj wszędzie i zdecydowanie dominującym szczepem
Romorantin. Wino o raczej średnio-intensywnym aromacie. Jeszcze nierozwinięte,
potrzebujące czasu, aby się otworzyło. Trochę owocu, trochę mineralności,
trochę słodyczy. W cenie 7 euro warto kupić i zostawić w piwnicy na minimum
kolejne dwa lata. Ocena to:
Cour Cheverny Fleur
De Lis 2010 to już zupełnie
inna półka. Pięcioletnie białe wino? Czy może zaoferować jeszcze coś dobrego? Cóż,
w tym wypadku zdecydowanie tak. Gibkie, wciąż pełnego aromatu i życia wino o
złocistej barwie. W nosie bogata mieszanka kwiatowo-owocowa na miodzie. Na
podniebieniu dochodzi do tego nieco kamiennej mineralności, która pozwala
odetchnąć i ratuje całość przez zaklejającymi, słodkawymi nutami. Pyszne wino w
cenie 10 euro, które oceniłem na:
Cour Cheverny
Domaine de la Grange Vielle Vignes
to z kolei wino półwytrawne, w którym już od pierwszego momentu dominuje miód
lipowy. Jest go dużo w nosie i w ustach, ale wciąż nie na tyle dużo, aby mógł
zepsuć ogólny odbiór. Wino opisałem w moim brudnopisie jako „lekko owocowe,
gładko spływające przez gardło, nieco oleiste i zostawiające bardzo długi,
przyjemny finisz”. Czy muszę coś dodawać? Cena 10 euro, ocena natomiast to
zdecydowanie:
W Cour Cheverny
produkuje się również wina różowe i czerwone. Dominujące szczepy to Gamay oraz
Pinot Noir. I właśnie takich kupaży próbowałem podczas mojego wypadu nad Loarę.
Różowe wino od Domaine Sauger miało
różowo-brzoskwiniową barwę. W nosie dało się wyczuć delikatny, świeży, owocowy
aromat (maliny i brzoskwinie). Nie był on jednak intensywny i łatwo wyczuwalny.
W ustach owoców niestety jeszcze mniej, a jedynie kwasowość na dobrym,
wyczuwalnym poziomie. Wino samo w sobie smaczne, przyjemne, ale niewarte swojej
ceny (ponad 8 euro). Oceniłem je na:
Czerwone Le Bois Doré 2013 to również kupaż Gamay i Pinot
Noir. Piszę czerwone, bo tak twierdzi sam producent, ale znalazłoby się pewnie
wielu, którzy prędzej zdefiniowaliby to wino jako różowe. Aromaty nieco
przejrzałej truskawki i słodkawych malin zdominowały nos. W ustach
„dokoptowała” się do nich poziomka i tak ta wesoła trójka stworzyła przyjemny,
owocowy, lekki smak. Finisz nieco goryczkowy, ale znośny. Wino w cenie 7,5
euro, które oceniłem na:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz