____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

piątek, 21 listopada 2014

Wyspy cydrowe – test brytyjskich cydrów

W poszukiwaniu jabłek

Reklama dźwignią handlu.

            Nie tak całkiem dawno, bo w sierpniu, dane mi było odbyć podróż Paryż-Londyn. Niespełna 10 dni podzielone na dwie wielkie stolice. Idealna okazja by poznać i porównać… no właśnie, co? Cydry! Normandia, Bretania, a także inne części Francji słyną z produkcji świetnych jabłeczników. To samo można powiedzieć o Wielkiej Brytanii, a nawet Irlandii. Nic tylko kupować i się rozsmakować. Wszystko byłoby dobrze, ale jeden diabeł wie, dlaczego nie kupiłem żadnego cydru w Normandii przed przekraczaniem kanału La Manche… Na szczęście błędu tego nie popełniłem już w Londynie i tam zaopatrzyłem się całkiem dobrze podczas wypadu do marketu. W ten sposób planowana konkurencja Francja vs. Anglia zamieniła się w porównanie cydrów brytyjskich. Nic nie szkodzi.
            Do koszyka trafiły kolejno Bulmers Nº9 Original (pierwszy raz na oczy widzę), dwa cydry Westons (tych przedstawiać nikomu nie trzeba). Standardowa wersja Henry Westons z 2013 roku oraz organiczne Dzikie Drewno, czyli Wyld Wood. Do tego, żeby było ciekawiej, jeden jabłecznik Irlandzki – Magners Original oraz jeszcze jeden zawodnik wagi ciężkiej Strongbow w wersji Dark Fruit. Były do kupienia również bazowy jabłkowy oraz cytrusowy. Odrzuciłem jednak pomysł ich zakupu z powodu braku miejsca w bagażach. O ile bazowego Strongbow’a reklamować nie trzeba bo jest klasą samą w sobie (podobnie jak wymieniany powyżej Henry Westons), o tyle cytrusy z jabłkiem nie ciekawiły mnie tak bardzo, jak jabłecznik z dodatkiem czarnej porzeczki i jagody.
Do zakupionej w Wielkiej Brytanii piątki dołączył jeszcze jeden jabłecznik (również angielski, a jak!) zakupiony w Auchan w Polsce – Old Rosie od Westonsa. Tak oto uzbierała się szóstka ochotników gotowych do testów, do boju!


            W kolejności próbowania zaczynamy od Bulmers Nº9 Original. Piłem go w ciemnej szklance, więc kolor ciężko zdefiniować. Jednego jestem jednak pewien – był jasny. Przejdźmy jednak do bukietu, a w nim: guma do żucia (takie coś pomiędzy Orbit jabłkowym, a gumą Turbo). W ustach babciny kompot z papierówek, lekko słodkawy z charakterystycznym dla tego rodzaju jabłek posmakiem. Pianka jest gęsta, ale nie utrzymuje się długo. Brakowało mi tu trochę charakterystycznego dla cydrów musowania. Bulmers wydawał się być czymś pomiędzy trunkiem spokojnym, a frizzante. Finiszu brak… W upalne dni może przyjemnie orzeźwić.




            Drugi w kolejności to Magners Original, czyli przedstawiciel irlandzki w zestawieniu. Kolor jasno-brązowy, co dało mi do myślenia, czy aby sok przed fermentacją się trochę nie utlenił. Piana cieńsza i rzadsza niż u poprzednika, znika za to równie szybko. Bąbelków na podniebieniu trochę więcej i bardziej agresywnych. W nosie wędzone i odymione jabłka. Smak cięższy od papierówkowego Bulmers, z pewnością nie zasmakuje wszystkim. Finisz działa na plus Magnersa, bo jest dosyć długi i smak na końcu rozwija się, czuć trochę dojrzałych jabłek. Suma sumarum słabiutko (ale trzeba przyznać producentowi – słowo „distinctive” odnoszące się do smaku jest tu na miejscu). Na szczęście od teraz nie powinno być jedynie lepiej.




            Rozczarowań być już nie powinno bo zabieramy się za wagę ciężką, a mianowicie za Strongbow Dark Fruit (z dodatkiem czarnej porzeczki i jagód). Muszę na wstępie zaznaczyć, że zakup tego typu cydru był dla mnie nie lada wyzwaniem. Jako tradycjonalista i purysta unikam tego typu trunków, a już na pewno walczę z nazywaniem ich „cydrami” (tak samo z resztą jak nazywanie perry’ego „cydrem gruszkowym”. Cydr to cydr, a perry to perry, koniec i kropka). Testowany Strongbow ma barwę rozcieńczanego czerwonego wina – coś między czerwienią, a purpurą z dużym dodatkiem wody (nie jest to jednak róż). W nosie bardzo landrynkowy, na początku kojarzyło mi się to z bezalkoholowym „szampanem” Piccolo. W tle przebijają się też gdzieś wspomniane ciemne owoce – jest z pewnością jagoda, porzeczki może mniej. Są one jednak przesłodzone, cukierkowe. W ustach nie ma mowy o jabłkach, za to nuty cukierkowych porzeczek i jagód dominują i królują. Czy to dobrze? Jak kto lubi. Ja wolę smak tych owoców, jaki odnajduję w nalewkach – żywy i świeży lub przygaszony i marmoladowy. Tutaj czuję się jakbym pił roztwór z cukierków (dobrych, ale jednak cukierków). Finisz króciutki, zostawiający posmak cukru pudru. Ogółem rzecz ujmując: można? Można, ale po co? Zostaję przy cydrach przez wielkie „Ce”, czyli oryginalnych, tradycyjnych, co w smaku ogryzki jabłkowe mają. Strongbow otrzymuje ode mnie:




            Na scenę wchodzi pierwszy z Westonsów – Henry Westons Vintage 2013. O wersji z 2011 roku pisała na łamach Winicjatywy Marta Wrześniewska. Ku mojemu zdziwieniu cydr ten można kupić również w Auchan w przystępnej cenie (około 11zł). W markecie tym znajdziemy też Westons Old Rosie w podobnej cenie, ale o nim za chwilkę. Wróćmy do naszego Henryczka. Klasa sama w sobie. Kolor złocisty, połyskliwy. Ponad 8% alkoholu zmyślnie ukryte za bogatym jabłkowym bukietem. W nosie oprócz kwiatów jabłoni i miodu nuty owocowe (brzoskwinie?). W ustach paleta smaków jabłkowych – są odmiany szlachetne i te nieco mniej, a nawet przydrożne psiary. Wszystko jednak na swoim miejscu i w odpowiedniej kolejności. Na finiszu odrobina goryczki zamykająca i wieńcząca całość (a finisz dłuuuuugi…). Piany mało, ale bąbelki są obecne i dobrze podkręcają smak. Jak dla mnie absolutny numer jeden jeśli chodzi o pite dotychczas przeze mnie cydry. Chętnie wypiję solo (bo cukru ma w sobie mało), ale do posiłku też będzie ok.




            Organiczny Wyld Wood trochę mniej mnie zauroczył, ale wciąż czuje się, że to cydr od tego samego producenta. „Dzikie drewno” ma ciemno-miodową barwę, piany jak na lekarstwo, bąbelków nieco więcej. W nosie zaraz po otwarciu i nalaniu do kieliszka unosiła się woń drewnianej beczki, która dominowała inne zapachy. Dopiero po chwili do głosu dochodzi kwiat jabłoni (od razu w głowie pojawia się obraz drzewka oblepionego białymi kwiatostanami, przy którym kręcą się roje pszczół). Na języku czuć orzeźwiające i soczyste  jabłka. Przy posmaku pojawiają się taniny, nie dużo ich, ale moim zdaniem wystarczająco jak na cydr.  Wyld Wood świetnie gasi pragnienie i dostaje ode mnie mocne:




            Ostatnia pozycja w zestawieniu i ostatnia ze stajni Westons zarazem. Old Rosie za sprawą etykiety i barwy samego jabłecznika skojarzył mi się trochę z Kubusiem Puchatkiem, a trochę z Tymbarkiem pomarańczowo-jabłkowym. Jest to „cloudy cider”, a więc mętny i niefiltrowany jabłecznik. Jestem wrogiem uogólnień i tez typu „mętne=naturalne”, ale taki tok myślenia narzucają nam spece od marketingu; nie będę więc wdawał się w szczegóły w tej kwestii... Po wlaniu do kieliszka, muszę to jednak przyznać, Staruszka Rosie wygląda jak domowy cydr mojej produkcji! Barwa mętnego soku pomarańczowego lub brzoskwiniowego. Bąbelków bardzo niewiele, pianki nie stwierdzono. Wystarczy chwilka w kieliszku i cydr staje się spokojny.  Po ogrzaniu w nosie dominuje mieszanka jabłka-pomarańcze-morele, a  gdzieś w tle majaczy mokre drewno i kwiat jabłoni. W ustach, można by rzec, powtórka z rozrywki. Są owoce, są kwiaty i drewno (a i jabłkowy ogonek się znajdzie), nieco cierpkości i odrobina kwasowości wieńcząca całość. Zdecydowanie najbardziej wytrawny przedstawiciel Westonsa. Z bólem stwierdzam: Old Rosie ma smak zbliżony do cydru robionego w domu, tak samo jeśli chodzi o barwę… nie mogę dać mniej niż 8/10! (Jeśli nie możecie/nie chcecie robić cydru w domu – lećcie do Auchan po Staruszę Różę!)




                Cóż… wyniki mówią same za siebie: Westons zdeklasował przeciwników. Vintage 2013 to perełka dostępna również w Polsce w bardzo niskiej cenie, Old Rosie to najlepszy mętny cydr jaki piłem i zarazem najbardziej „domowy-masowy” jabłecznik jaki spotkałem, super będzie się sprawdzał w zimowe dni w postaci grzańca! Wyld Wood to gratka dla miłośników biologicznych i organicznych produktów. A co o innych? Mogę polecić jeszcze Bulmersa bo jest ogółem ok., ale jak się okazało, nie miał on żadnych szans z tak mocną konkurencją, jeśli jednak go spotkacie – warto spróbować.


Reklama dźwignią handlu. Część 2.

3 komentarze:

  1. Dla mnie najlepsze są cydry Westons, a z polskich - 7 sadów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie również, co potwierdza wynik testu :)

      Z Polskich 7 sadów jest dla mnie trochę bez charakteru. Wolę CiderINN, Ignaców lub Miłosławski ;)

      Usuń
  2. Test tych cydrów jest bardzo ciekawy. Sama bardzo lubię większość z nich.

    OdpowiedzUsuń