Veneto
żąda niepodległości
Wieści o aspiracjach Katalończyków
ku utworzeniu odrębnego państwa i oderwaniu się od Hiszpanii towarzyszą nam od
dawna. Od niekrótkiego czasu słyszy się także o Szkotach, którzy za wszelką
cenę chcą wyrwać się z objęć Wielkiej Brytanii i działać na własną rękę. W
obliczu oderwania Krymu od Ukrainy i wymienionych wyżej, wieść o tym, że Veneto
również chce niepodległości i oddzielenia się od Italii, nie do końca śmieszy.
W historii Włoch pojawiały się już takie tendencje, nawet tej bardzo bliskiej
nam. Niedługo po objęciu władzy przez PD (Partito Democratico), jeden z
polityków rzucił pomysł, by utworzyć Principato di Salerno, Księstwo Salerno. Tak na prawdę, to raczej powinna być tu mowa o "ponownym ustanowieniu" rzeczonego księstwa, bo istniało ono już wcześniej przez nieco ponad 200 lat (od 851r. do 1076r.). Jak bardzo ta idea była oderwana od rzeczywistości nie trzeba tłumaczyć,
wystarczy rzucić okiem na mapę. Jest to miejscowość licząca około 140 tysięcy mieszkańców, czyli mniejsza nawet od naszego Olsztyna. Tym razem sprawa jest jednak poważniejsza. I
pomijam już tutaj kwestie tego, czy rzeczywiście możliwe jest odłączenie się
Veneto od Italii.
Śmiem twierdzić, że nawet Polska
zdołała (chociaż częściowo) zatrzeć różnice między częścią kraju A, a częścią B
w czasie krótszym, niż zrobiła to Italia. A właściwie nie zrobiła. Bo sedno
problemu tkwi właśnie tutaj. Mieszkańcy Veneto zorganizowali referendum (które
w świetle prawa nim nie było) w dniach 16-21 marca, a mieli w nim odpowiedzieć
na zasadnicze pytanie „Czy chcesz, by Veneto stało się niepodległą i suwerenną
Republiką Federalną?”. W ciągu pięciu dni na powyższe pytanie odpowiedziało
2 360 000 osób, wyniki okazały się zaskakujące. Aż 89% pytanych było
za utworzeniem republiki. Dodatkowo pojawiła się informacja o tym, że policja
aresztowała działaczy podejrzanych o akcje wywrotowe, a także planujących
wjechać na Plac Świętego Marka w Wenecji czołgiem (nie, to nie błąd –
czołgiem). Wszystko w sprawie niepodległości regionu. Biorąc pod uwagę włoską
konstytucję, mówiącą o niepodzielności kraju, wszystko to jest bardziej akcją
propagandową, aniżeli planami mogącymi się urzeczywistnić.
źródło: http://www.lindipendenza.com/wp-content/uploads/2014/03/VENETIINDIPENDENTICANTARUTTI.jpg |
Jak już wspomniałem, problem zaczyna
się w różnicach między północą, a południem kraju. Mieszkańcy Veneto w
referendum dali wyraźny sygnał rządzącym (nie chodzi tu tylko o aktualny
gabinet, który istnieje przecież od niedawna): „Nie będziemy więcej łożyć na
leni z południa”, bo właśnie tak są postrzegani ludzie Mezzogiorno w regionach
północnych. Podatki nakładane przez kolejne rządy dobijają małych i średnich
przedsiębiorców, a i duże firmy nie raz mają kłopoty. Veneto postanowiło
pokazać swoje niezadowolenie w sposób inny niż dotychczasowe protesty. Podczas
gdy północ wypracowuje zdecydowaną większość włoskiego PKB, południe czerpie
zeń korzyści. To właśnie w regionach znajdujących się na dole włoskiego buta
najwięcej osób pobiera zasiłki dla bezrobotnych, renty i inne zapomogi. W wielu
przypadkach dochodzi tam do absurdów. Na porządku dziennym są tam sytuacje gdy,
na przykład, policja zatrzymuje osoby teoretycznie niewidome za kółkiem.
Kontrastów i wynikających z tego
napięć jest więcej i można je wymieniać jeszcze długo. Problem jest jednak
realny. Nie ten dotyczący odłączenia się Veneto od Italii, bo to absurd, ale ten
dotyczący różnic i niezadowolenia mieszkańców, zarówno tych z północy, jak i z
południa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz