Wreszcie
nastała ta chwila! Tygodnie planowania. Miesiące treningów. Trasy rowerowe
odbyte w temperaturach znacznie poniżej zera. Setki kilometrów przejechanych po
asfalcie, szutrze, a nawet błocie. Lista sprzętu co rusz aktualizowana, a i tak
wciąż niedoskonała. Długie godziny spędzone przy telefonie w celu umówienia
wszystkich spotkań, jeszcze więcej czasu przy mailach, które nigdy nie uzyskały
odpowiedzi.
I
wreszcie ta chwila. Piątkowe popołudnie, zegar wybija godzinę piętnastą, a my
już w blokach startowych. Auto zapakowane po samą podsufitkę. Rowery
porozkładane na części pierwsze, bo bagażnika do nich się jeszcze nie
dorobiłem. Koła rzucone nieco bez ładu i składu na ramy. W każdą szczelinę
upchnięte wodoodporne sakwy rowerowe, a w nich namiot, śpiwory, narzędzia i
części zapasowe, nieco ubrań na zmianę, kuchnia polowa, prowizoryczna
kosmetyczka, prosta apteczka i mnóstwo innych rzeczy potrzebnych podczas tego
typu wyjazdów. Wciąż wydaje mi się, że mamy za dużo kilogramów, trzeba będzie
zrobić szybką reorganizację zanim ruszymy w trasę, bo przecież po drodze kupi
się tu i ówdzie jakieś butelki!
Tym
jednak na razie się nie przejmujemy. Wsiadamy do samochodu, przez godzinę w
mękach próbujemy uciec z miasta, ale pech chciał, że musimy przejechać przez
cały Poznań, aby trafić na pożądaną trasę. Kierunek Mierzęcin. CZYTAJ WIĘCEJ...
dawid
OdpowiedzUsuńFajna historia i świetne zdjęcie z przyjaznym zwierzakiem. Bardzo fajnie, że stworzyłeś coś fajnego ze swojej pasji i przybliżasz ją ludziom. Ja osobiście również bardzo lubię wino jak większość ludzi, ale preferuję te z rolnictwa ekologicznego.
OdpowiedzUsuń